poniedziałek, 17 sierpnia 2015
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
***
Chciałabym wrócić do tego tłumaczenia. Wiem, zniknęłam (w sumie zniknęłyśmy, ale z Julką nie mam kontaktu już) bez wyjaśnienia. Jeśli ktoś jeszcze chce to czytać - napisz proszę w komentarzu!
środa, 8 kwietnia 2015
26. I fell
- Oh, daj spokój. PROSZĘ?- Eve prosiła. - To moje siedemnaste urodziny! Musisz przyjść! Proszę, proszę, proszę? - wydęła wargi. - Jenna i Logan przyjdą - zapewniła.
- Mogę zabrać Justina? - przegryzłam wargę.
- Jasne. Im więcej tym lepiej - uśmiechnęła się.- Poza tym lubię widzieć was dwoje razem takich całych słodkich. To najcudowniejsza rzecz na świecie! Plus, moi obserwujący na tumblr kochają zdjęcia waszej dwójki, które udostepniam - uśmiechnęła się.
- Czekaj, co? - zmarszczyłam brwi.
- Nic, nic. - uśmiechnęła się. - Zaczyna się o ósmej, ale przyjdź wcześniej, pomożesz mi wszystko przygotowa.- wzruszyła ramionami.
- Gdzie jest ta impreza? - zapytałam.
- Nasz dom - powiedziała.
- Serio? Mama i tata aktualnie...
- Nie, jesteś świrnięta? Są poza miastem. Aktualnie pojechali na małe wakacje z panem Arckmanem. Tym dyrektorem z South - powiedziała.
- Czego oni od niego chcą, skoro już z wami nie mieszkam? - zapytałam.
- Cóż, moje oceny nieco się obniżyły- wzruszyła ramionami.- Tato sądzi, że jeśli on i dyrektor zostaną przyjaciółmi, to pan Arckman mi odpuści czy coś. Nieważne. Nie obchodzą mnie teraz oceny. Dzisiaj imrezuje! - zaśmiała się.
- Dlaczego dzisiaj? Twoje urodziny są w poniedziałek. - powiedziałam.
- Nie mogę mieć urodzin w poniedziałek. To musi być piątek! Wtedy wszyscy będą mogli leczyć kaca jutro- wzruszyła ramionami, zadzwonił jej telefon. - Oh, Bec chce żebym wróciła do domu. Chce wejść, a ja mam klucze. Jej starszy brat da nam alkohol- uśmiechnęła się głupio. Przewróciłam oczami.
- Cieszę się, że przyjdziesz, siostro. Pa! - krzyknęła zanim wyszła.
Jedną rzecz wiem na pewno: NIE ZAŁOŻĘ SZPILEK.
- Co z Eve, Jenną i twoim bratem?- zapytał.
- Jenna, Eve i mój brat będą pić do nieprzytomności - powiedziałam - Logan może pić też, trochę. Nie chcę być otoczona bandą pijaków, ale nie mogę odmówić Eve, bo obiecałam i to są jej urodziny, nie chce jej zasmucać.
- Dobrze. Co ty na to, że przyjdziesz do mnie, gdy tylko poczujesz się niekonfortowo lub będzie ci się nudzić? Naprawdę nie chcę iść na imprezę do South - powiedział, spojrzałam na niego. - Ludzie z South nienawidzą mnie! Myślisz, że chcę dostawać piorunujące spojrzenia całą noc? - uśmiechnął się głupio.
- Przepraszam, myślę, że masz rację. Dobra, będę musiała się do ciebie powspinać jeśli będę tego potrzebować - westchnęłam.
- Krzycz, jak coś. Nie chce żebyś spadła z werandy. Pomogę ci się tam znaleźć - uśmiechnął się do mnie i cmoknął moje usta.-Wyglądasz niesamowicie, tak poza tym - szepnął ściskając moje biodra. Miałam na sobie białą sukienkę przyzwoitej długości. Podobną do tej, którą ubrałam na naszą randkę , tylko bez ramiączek.
- Yeah, dobrze. Myślę, że wyglądam śmiesznie w vansach, ale wolę je niż szpilki.- uśmiechnęłam się. Zaśmiał się, spoglądając w dół na białe vansy, które miałam na nogach.
- Jesteś piękna, Eden Perry- uśmiechnął się, całując moje usta.
- YO! KOCHANIE! CHODŹ JUŻ, CZAS NA IMPREZĘ!- Jenna krzyknęła zza drzwi. Nie mogę w to uwierzyć. Ludzie dopiero zaczęli przychodzić, a ona już jest pijana.
- Dzięki za pomoc w przygotowaniu. Nie wiesz jak szczęśliwą uczyniło mnie patrzenie na ciebie i Adama w dobrych stosunkach. Niemal się rozpłakałam ze szczęścia - zaśmiałam się, pochyliłam i cmoknęłam jego usta.- Widzimy się później. - krzyknęłam.
- Baw się dobrze kochanie!- krzyknął, ale po chwili cofnął się.- Ale, uh, nie za dobrze, tak? Nie pozwól chłopakom cię porwać ! - krzyknął, kiedy już oddalałam się.
- Obiecuje! - zaśmiałam się i pokazałam mu znak pokoju, zanim weszłam do domu. Godziny później, była północ. Logan skończył się upijać, Szczęście, że nie wziął ze sobą Rona, tak jak chciał. Eve nie mogłaby na to pozwolić. Więc, tutaj siedzę sobie samiusienka.
- Hej, skarbie. - powiedział obcy chłopak.
Zawinął swoje ramiona wokół moich, po tym jak usiadł koło mnie na kanapie. Zmarszczyłam brwi i obróciłam się do kolesia, który śmierdział alkoholem i trawką.
- Nie, dzięki. - zmarszczyłam się, wstając i poszłam na górę.
- Ah, widzę co robisz. Jesteś szybka, skarbie. - mrugnął, podążając za mną.
- Idź spowrotem na dół, idioto. Mam chłopaka. - powiedziałam, docierając do swojego pokoju. Z trudem złapałam oddech, gdy popchnął mnie do pokoju.
- To czego nie wie, nie może go zranić. - puścił mi oczko, brutalnie popychając mnie na łóżko. Zapiszczałam, popychając go, zanim dałam mu w twarz.
- Ty debilu! Wyjdź! - krzyknęłam wskazując drzwi.
- Oh, kurwa. Jesteś Eden Perry, ta dziwka z South. - skrzywił się - Dziewczyna Justina Biebera. - powiedział, odsuwając się.
- Nie jestem dziwką.- powiedziałam powoli .
- Jasne, powiedz to sobie, szmato. - uśmiechnął się, zanim opuścił mój pokój.
Dupek. Starłam dwie łzy, opuszczające moje oczy i poszłam prosto na balkon.
Nie jestem dziwką, prawda? Całowałam jedynie dwóch chłopców. Harrego i Justina.
- Justin? - zawołałam, ale zauważyłam, że drzwi do jego balkonu są zamknięte. Walić to. Westchnęłam i wspięłam się na balkon. Przesunęłam się na krawędź, ciasno się jej chwytając.
- Justin! - krzyknęłam głośniej, ale muzyka rozbrzmiewająca we wnętrzu pokoju musiała być głośniejsza, bo nie przyszedł . Poczułam, że moja stopa ześlizguje się i uczucie, którego nie mogę do końca opisać runęło na mnie, gdy spadałam. Nie złapałam się krawędzi tym razem, a Justin nie był wystarczająco blisko, żeby mnie złapać. Wszystko poczerniało, gdy uderzyłam o ziemię. Spadłam.
@NatallaCzerep
sobota, 21 lutego 2015
25. Catch Me.
Mam nadzieje, że kiedy upadnę dla niego on będzie tu żeby mnie złapać .
EDEN'S POV
- Co my robimy? Możemy tylko iść w dół gór sami. T-tam są węże i inne dziwne rzeczy. Możliwe, że są tam dzikie psy! Zginiemy! - krzyknęłam.
- Eden - Justin westchnął, kładąc ręce na moich ramionach. - Zachowaj spokój. - powiedział.- Zadzwonimy do mojej mamy i zapytam czy po nas przyjedzie. - powiedział, przeszukując kieszenie.
Sprawdził drugą kieszeń i spojrzał na mnie alarmująco.
- Zostawiłeś swój telefon w aucie? -zapytałam, krzyżując ramiona.
- Może. - uśmiechnął się nerwowo.-Przepraszam za zrujnowanie naszej randki. - westchnął przepraszająco.
- Nie jest zrujnowana. - powiedziałam.- Jest niezwykła. - przygryzłam wargę. - Ale czuję, że kiedyś przypomnimy to sobie i będziemy się z tego śmiać.-wzruszyłam ramionami.
- Więc... - Justin westchnął.- Myślę, że śpimy tej nocy tutaj.- wymamrotał.
- Przepraszam... co? -zapytałam odwracając się do Justina który nie wyglądał jakby żartował. - Nie mówisz poważnie. Justin, nie możemy tu spać. Twoja mama oszaleje. Mój wujek i ciocia dostaną ataku paniki. - wkurzyłam się.
- Dobra, chcesz iść w dół gór? - zapytał, wskazując na ciemną, strasznie wyglądającą ścieżkę.
-Nie.-wymamrotałam, kopiąc kamień na ziemi. -Co jeśli dziki pies przyjdzie i spróbuje nas zjeść? - spytałam, spoglądając na niego śmiertelnie poważnie.
Zaśmiał się i owinął ramiona wokół mnie.
- Obronię cię.- mrugnął do mnie, pochylił się i dziobnął moje usta.
- Uh-uh. Nie tutaj kolego. Ostatnim razem gdy to się stało, o mało co nie zawliliśmy się z samochodem. -powiedziałam wskazując kraniec klifu. -Mój wujek zwariuje.-westchnęłam. -Chodźmy po prostu spać i pozwólmy nocy szybko się skończyć? Będę mniej się bała tego co moja rodzina może mi zrobić. - uśmiechnęłam się głupio.
- Też tak myślę.Moj dziadek ma to auto odkąd skończył osiemnaście lat. Będzie miał złamane serce.-Justin westchnął, siadając i położył się naprzeciwko przypadkowego gałazu.
Usiadłam obok niego, rozglądając się.
-Więc jak to zrobimy? -zapytałam- Nie mam poduszki. - wydęłam wargi.
Zachichotał. Owinął ramiona wokół mnie, przyciągając mnie bliżej siebie. Westchnęłam i położyłam głowę na jego piersi.
- To będzie niewygodne ale... przynajmniej wiemy żeby nie trzymać telefony przy sobie i nie zostawiać ich w samochodzie, prawda? - Justin zachichotał.
- Zachowaj to w pamięci. Ja nie posiadam telefonu.- zachichotałam zamykając oczy.- Myślę że zaoszczędzę na jakiś, teraz mogę pracować i mam więcej wolnego czasu odkąd tato wyrzucił mnie z chóru. - powiedziałam.
- Przykro mi , skarbie.- Justin szepnął, po czym pocałował mnie w czoło.
- Jest dobrze. -westchnęłam.- Przynajmniej nie muszę widywać się z Harrym w każdy poniedziałek, środę i niedzielę. - zachichotałam.
-Nienawidzę tego typa. - mruknął.
- Może i jest palantem, bo pocałował tamtą dziewczynę, ale nadal go podziwiam za to, że zabrał mnie do Mc. Donalds. To było bardzo miłe. - powiedziałam.
- Znów, przykro mi. -przeprosił kładąc swoją głowę na mojej.
-Znów, jest w porządku.-zaśmiałam się. -Nie mogę spać.-westchnęłam.-Powinieneś coś zaśpiewać.-powiedziałam, mrugając do niego.
Spiorunował mnie wzrokiem.
-Nie, to jest żenujące.- zachichotał.
-Słyszałam jak śpiewasz. - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie wiedziałem że Ryan to nagrywa. I chciałem cię odzyskać. To było inne. -wzruszył ramionami.
- Pięknie proszę z wisienką na czubku?* - zapytałam przegryzajac wargę.
Jeknął i wziął moja twarz w swoje dłonie.
-Tylko jeśli nigdy więcej tak na mnie nie spojrzysz. Chcesz mnie zabić słodkością?-zapytał.
-Masz rację. Jesteś za bardzo pod pantoflem.- droczyłam się.
-Tylko dla ciebie. - mrugnął.
- Patrz. - powiedziałam robiąc dźwięk bata moją ręką.
Zaśmiał się i pokręcił głową.
-Śpiewaj! - zirytowałam się.
- Śpiewaj co? -zapytał.
-Pierwszą piosenkę która przyjdzie ci do głowy.- powiedziałam.
Westchnął i spojrzał na mnie sygnalizując, że ciężko myśli. Zachichotałam nad jego słodkością.
- Nie skrzywdź się.- uśmiechnęłam się do niego.
Zaśmiał się I przewrócił oczami. Dopiero co rozbił auto, leżymy na małej, brudnej przestrzeni w górach gdzieś w Stratford. Teraz uśmiechamy się, żartujemy , chichoczemy. A on będzie śpiewał mi do snu. Jesteśmy cudowni.
"Jej oczy, jej oczy sprawiają że gwiazdy wyglądają jakby nie świeciły. Jej włosy, jej włosy układają się perfekcyjnie bez jej starań. On jest taka piękna i mówię jej to codziennie. Yeah, wiem, wiem, że kiedy prawie jej komplementy ona nie wierzy. I to jest, to jest takie smutne wiedzieć że ona nie widzi tego co widzę ja. Ale każdego razu kiedy pyta 'czy wyglądam dobrze?' Mówię..." -śpiewał, sprawiając że się uśmiechałam. Wiedział, że mam słabość do Bruno Marsa.
"...kiedy widzę twoją twarz, nie ma rzeczy którą bym w niej zmienił. Bo jesteś niesamowita. Tylko taka jaka jesteś. I kiedy uśmiechasz się cały świat się zatrzymuje i patrzy przez chwilę. Bo dziewczyno,jesteś wspaniała. Tylko taka jaka jesteś." -śpiewał za nim cicho skończył.
-Co? -zapytałam.
-Słyszałaś to? - zapytał cicho.
Usiadłam rozglądając się dookoła.
-Justin, to nie jest zabawne. - powiedziałam.
- Shh. - uciszył mnie. - Zostań tu. - wyjaśnił wstając.
Wstałam i zostałam na miejscu tak jak kazał. Podszedł bliżej ciemnej ścieżki.
-Justin! - wyszeptałam/krzyknęłam. -Wróć tu zanim zostaniesz zjedzony.
- Hej! - obcy głos krzyknął, zanim światło poraziło nas.
Krzyknęłam i skoczyłam na Justina.
- Co wy tu robicie w noc szkolną? - głos powiedział, po czym światło zgasło.
Zajrzałam zza ramienia Justina by zobaczyć policjanta ze Stratford patrzącego na nas z latarką.
- To twój wóz tam na dole? - zapytał wskazując klif.
Musiał widzieć jak on toczy się w dół.
- Zapomniał zaciągnąć ręczny. - wskazałam na Justina
- Myślę że potrzebujecie podwózki do domu? - podniósł brew.
- Tak, proszę pana. - odpowiedziałam, Justin był cicho.
- Dobra. Chodźmy. Wskakujcie. - westchnął, idąc do auta.
- Czemu jesteś taki cichy? - zapytałam gdy szliśmy do samochodu. Justin zarumienił się lekko.
- Spałem z jego córką. Wszedł wtedy do jej sypialni. Nie rozpoznaje mnie więc shh. - wytłumaczył.
Głupio się uśmiechnęłam, nagle wybuchłam śmiechem dopóki nie wsiadłam do auta. Policjant wsiadł do auta i popatrzył na nas w tylnym lusterku.
- Proszę pana, wygląda pan znajomo. Nie ma pan córki? - zachichotałam.
Justin spojrzał na mnie i trącił mnie łokciem. Zapiął pasy bezpieczeństwa.
- Jasne, mam. - zachichotał.- Ona uczęszcza do Stratford South High. Chodzicie tam?- zapytał jadąc w dół górskiej ścieżki.
- Nie, ale mój brat i siostra tam chodzą.- uśmiechnęłam się do Justina. - Ja i JUSTIN chodzimy do Stratford East. -powiedziałam, mrugając do Justina. Miałam nadzieję że facet dopadnie Justina i wygłosi mu małe śmieszne kazanie.
- To nie jest zabawne - Justin szepnął.
- Oh, okej. - oficer odpowiedział kiwając głową.
Westchnęłam. W dalszym ciągu jechaliśmy przez Stratford. Mineliśmy Mc. Donalds, który odwiedziliśmy z Justinem przed górami. Nareszcie byliśmy gdzieś, co rozpoznałam.
- Więc wały dwoje jesteście poza tą małą South Stratford - East Stratford rywalizacją?-zapytał.
- Nie do końca. - Justin odpowiedział marszcząc na mnie nos zanim dziobnął mnie w czoło.
- On w tym jest. Robi dużo złych rzeczy. Może o nim słyszałeś? Justin Bieber? - zapytałam kierowcy.
Justin jęknął gdy samochód zatrzymał się z piskiem. Mężczyzna obrócił sieci spojrzał na Justina.
-Ty... - policjant syknął.
***
- Odegram się za to. - Justin zaśmiał się gdy szliśmy do domu.
Policjant wyrzucił nas z auta i sprawił że musieliśmy iść resztę drogi do domu. Dał też Justinowi dziesięciominutowy , długi wkład jak źle jest sypiać ze wszystkimi. Misja wypełniona, mogę powiedzieć.
- Czy to nie jest wystarczająca zapłata? Idziemy juz przez lata. I jestem w szpilkach i one zabijają moje stopy. - jęknęłam.
Justin westchnął i zatrzymał się i ściągnął swoje złote high tops*.
- Załóż je, są wygodniejsze. - powiedział.
- Ale będziesz musiał iść w samych skarpetkach. - Zmarszczyłam brwi, mój nos zmarszczył kiedy przetwarzałam to.
- Nie zmusza mnie żebym znów je założył, księżniczko. - zachichotał.
- Księżniczko? Nie słyszałam tego wcześniej. - uśmiechnęłam się, ściągając szpilki i wkładając jego wygodne złote high tops.
One są naprawdę błyszczące.
- Bo jesteś moją księżniczką. - uśmiechnął się, otaczając moją talię ramionami i całując mnie w głowę.
Byliśmy na rogu. Na lewo był mój dom, a z prawej strony jego. Obróciliśmy się w lewo, on uparł się że odprowadzi mnie do drzwi. Było około jedenastej i Justin nie chciał żebym miała kłopoty. W końcu nie przekroczyłam jeszcze godziny policyjnej. Staliśmy na schodach.
- Przepraszam, ta pierwsza randka była kompletną klapą.-zachichotał
- To nic. - uśmiechnęłam się do niego.- Przykro mi, że zepsuliśmy auto nad którym twój dziadek pracował.
- Oh,nie. To nie był ten samochód. Jezu, gdybym zniszczył tamten myślę że zapłakałbym się. - zaśmiał się.- Nie, ten wóz nadal jest w naprawie. Pracujemy nad nim. Wiec myślę że będę musiał dzielić się moim Range Roverem z dziadkiem przez parę miesięcy. - zachichotał.
- To była perfekcyjna pierwsza randka, Justin. - uśmiechnęłam się do niego.- Nawet jeśli się zgubiliśmy i zepsuliśmy auto.- zachichotałam.- Zobaczymy się jutro. - uśmiechnęłam się pochylajac się w górę aby go pocałować.
Uśmiechnął się kiedy jego ramiona wślizgnęły się i otoczyły moją talię, tak że byliśmy bliżej. Zachichotałam i Odepchnęłam go lekko. Staraj się nie przesadzać. Spójrz w okno. - uśmiechnęłam się głupio.
- Obrócił głowę i oboje zobaczyliśmy głowy Logana i Jenny znikające w oknie. Justin i ja zaśmialiśmy się. Podałam mu high tops i cmoknęłam jego usta.
- Dzięki. - uśmiechnął się - Słodkich snów, księżniczko.
- Słodkich snów. - uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
Znasz to uczucie kiedy twoje serce bije tak mocno , że myślisz, że wyleci ci z piersi? To jest to co czuję teraz. Jeśli oglądałam wiele filmów na postawie książek Nicholasa Sparksa powinnam to znać. Justin Drew Bieber jest niesamowicie perfekcyjny. Mam nadzieję, że jeśli upadnę dla niego on będzie tam żeby mnie złapać.
JUSTIN'S POV
Kurwa mać, zakochuje się w niej.
*high tops - rodzaj obuwia, Justin często je nosi.
* "pięknie proszę z wisienką na czubku" - 'pretty please with a cherry on top' - oznacza coś jak "bardzo mega super ładnie proszę"
Piosenka którą śpiewał Justin to "Just the way you are" Bruno Marsa.
Awws on się w niej zakochuje! Jeju dajcie mi takiego chłopaka jak on ;_; *_*
Następny rozdział będzie jednym z najciekawszych w całej historii.
Zaufajcie mi. Będzie trochę dramy; )
Jak myślicie co to może być?
PROSZĘ O KOMENTARZE!
XO XO
@natallaczerep
piątek, 20 lutego 2015
24. Dead cz. II
HALO HALO PAMIĘTACIE NASZ UKŁAD?
KOMENTARZE - ROZDZIAŁY PRZEPRASZAMY ZA OPÓŹNIENIE XO Rozdział jest przetłumaczony przez nas dwie po trochę.
- Zgubiliśmy się. - stwierdziłam.
- Nie zgubiliśmy. Wiem dokładnie gdzie jesteśmy. - zaśmiał się Justin. Zerknęłam na niego i wyjrzałam za okno by zobaczyć że jest czarno jak smoła*.
Jechaliśmy po jakiejś polnej drodze zaledwie pięć minut. Przejechaliśmy już całe Stratford. Zatrzymaliśmy się w McDonaldzie gdzie Justin postanowił wydać prawie 50 dolarów na jedzenie tylko dla nas dwojga. Mówiłam, że chce tylko BigMaca. Chyba w jego umyśle to oznacza "Chce wszystko z kuchni". Kiedy powiedział że nie wie gdzie jedziemy, naprawdę tego nie wiedział.
- Oh serio? To gdzie teraz jesteśmy? - zachichotałam.
- Jesteśmy.. - urwał - Jesteśmy w Kanadzie. - odwrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął
- Oh naprawdę? Nie zdawałam sobie z tego sprawy. - uśmiechnęłam się. - Justin stop! - krzyknęłam, odwrócił swoją twarz ode mnie i natychmiast zahamował. - Prawie zjechaliśmy z klifu! - spojrzałam na niego.
- Wow, jesteśmy na klifie? - zapytał patrząc z przodu - cool - uśmiechnął się.
- Jesteś dziecinny jak na osiemnaście lat. - zaśmiałam się.
- A ty jesteś za seksowna na piętnaście lat. - mrugnął do mnie. Wywróciłam oczami, odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. - woaah. - szepnęłam.
- Widać stąd praktycznie całe Stratford. - stanął obok mnie. Pstryknął palcami, znikąd. - mam pomysł. Stań tam.
Zmarszczyłam brwi i poszłam do wyznaczonego miejsca. Wsiadł do samochodu i odpalił go, zanim zaczął zjeżdżać w dół szlaku. Moje oczy się rozszerzyły. Czy to jakiś chory żart?
- Justin! - krzyknęłam. Czy ten chłopak miał zamiar mnie tu zostawić?
Usłyszałam opony samochodu ocierających się o ziemie i kamienie. Samochód nawrócił i stanął metr od krawędzi tyłem ciężarówki.
- Myślałam że chcesz mnie tu zostawić. - zadrwiłam
- Zostawić cię? Nigdy.- uśmiechnął się siadając na tyle ciężarówki i wyjmując torby z jedzeniem,
- Potrzebujesz windy? - uśmiechnął się do mnie.
- Nie, chcesz zobaczyć tylko moją sukienkę. - stwierdziłam, krzyżując ręce na piersi zanim niego weszłam.
- Czy ja wiem, lepiej byłoby gdybym zobaczył ją w negatywie*.. - uśmiechnął
- Wsiadaj.- roześmiałam się, klepiąc go po plecach. Zaśmiał się i wciągnął mnie na ciężarówkę obok niego. Westchnął i otworzył torbę z frytkami.
- Cholera, jest zimno. - mruknął.
- Ale to nie znaczy, że nie jest dobrze. - uśmiechnęłam się biorąc pare frytek do moich ust. Zaśmiał się i wzruszył ramionami zanim zaczął jeść.
- Wiesz to jest idealna pierwsza randka. - powiedziałam
- Siedząc na tyle starej, brudnej ciężarówki, na skraju przerażającego urwiska o dziewiątej wieczorem. Aha, i jeść zimne jedzenie z McDonalda. To jest do bani. Powinienem cię wziąć po prostu gdzieś na obiad. - westchnął.
- Nie, siedzimy na tyle ładnej, niebieskiej ciężarówki twojego dziadka, jedząc zimne ale dobre jedzenie z McDonalda, patrząc na piękne światła, oświetlające Stratford. - uśmiechnęłam się. - Wolę to od wymyślnej restauracji każdego dnia. - uśmiechnęłam się jeszcze raz. Zaśmiał się i pochylił, przyciskając swoje usta do moich.
- Jutro jest nasz pierwszy tydzień - powiedział. - a mamy spędzić go w szkole. Jak miło. - skrzywił się.
- Ja lubię szkołę. - zaśmiałam się.
- Oh, oczywiście, bo jesteś frajerem. - uśmiechnął się do mnie
- Nie jestem! - wyśmiałam go i szturchnęłam.
Zaśmiał się i przewrócił oczami na mnie.
- Hej, pamiętasz jak mówiłem że nigdy się nie zakocham.. że nie gram w te gry i nie wierzę? - powiedział opierając głowę o tył ciężarkówki i obejmując mnie.
- Mhmm. - wymamrotałam
- Skłamałem. - szepnął. - Ja wierzę w miłość.. - powiedział cicho.
- Czemu skłamałeś? - spytałam.
- Nie chciałem wyjść na mięczaka. Z resztą, to chyba do bani, no nie? - zapytał. - Miłość kończy się na złamanym sercu. - wzruszył ramionami.
- Nie zawsze. - uśmiechnęłam się.
- Myślisz, że mogłabyś kiedykolwiek się we mnie zakochać? - zapytał mnie przygryzając wargę. Spojrzał mi w oczy, a ja już wiedziałam że moja odpowiedź była twierdząca.
- Tak, myślę że mogłabym. - szepnęłam.
- To dobrze. - skinął głową. - Bo ja myślę że też bym mógł. - Uśmiechnął się, wracając wzrokiem na oświetlone miasto.
- Trzy tygodnie Justin. - westchnęłam.- Znam cię przez trzy tygodnie a zmieniłeś moje życie tak bardzo. - wymamrotałam. - Nauczyłeś mnie stawiać się moim rodzicom, i walczyć o to. czego pragnę. - przygryzłam wargę. - dziękuje.- uśmiechnęłam się.
- Nie ma problemu, kochanie - mruknął. - Ty, uh też mnie troche zmieniłaś.. - powiedział. - to takie dziwne dla mnie.. Jestem przyzwyczajony do oglądania losowych dziewczyn na ulicy. Nie gniewaj się czy coś ale oceniałem je. - powiedział.
- Oceniałeś? - Zmarszczyłam brwi
- Tak, to takie coś.. Chaz Ryan i ja robiliśmy to cały czas. Za każdym razem ocenialiśmy ją na ciało, twarz, i czy nadaje się do ruchania. - przygryzł wargę, zaśmiałam się i wywróciłam oczami. Nigdy nie powiedziałem tego Chazowi lub Ryanowi ale oceniałem je też na osobowość.. zdzirowata, glamour, głupia.. - wzruszył ramionami.
- A mnie jak oceniasz? - zapytałam. przygryzł wargi ponownie. - Tylko szczerze! - Pewnie dostanę 0 za tłuszcz i "grubiański" za osobowość.
- Cóż dla ciała, twarzy i czy nadajesz się do ruchania, masz wszystko na dziesięć. - mrugnął. Wywróciłam oczami. - Jestem szczery! - zaśmiał się. - A na początku twoja osobowość ma świetny, duży, gruby napis "FRAJER" - znów puścił mi oczko. - Zadrwiłam i szturchnęłam go. - Ale to się zmieniło w miła, zabawna, piękna, niesamowita aż do moja dziewczyna. - znów mrugnął. - Teraz każda dziewczyna którą mijam, ma ode mnie wielkie zero. Ryan powiedział że jestem na bity**.. I zgadzam się Eden Mary Perry, masz mnie na łańcuchu i jestem z tego dumny. Słyszysz Stratford?! JESTEM BITY I DUMNY. - krzyknął do zimnego powietrza nad Stratford, wywołując mój śmiech.
- Jesteś za słodki. - zaśmiałam się.
- Wiem - mruknął i cmoknął moje usta raz, drugi, trzeci aż w końcu przy nich został. Położyłam dłonie na jego szyi, pozwalając mu się całować, poczułam jego język, przejeżdżający po mojej wardze. Odsunęłam się.
- Co ty robisz? - zapytałam.
- Um.. całuje cię? - skrzywił się zupełnie zdezorientowany.
- Z językiem? - spojrzałam na niego z wyższością.
- Kochanie,, uh, czy kiedykolwiek.. - uśmiechnął się, można rzec powstrzymując śmiech. - robiłaś to z jakimś facetem? - zapytał.
- Całowałam się wcześniej, Justin. - skrzyżowałam ręce.
- Nie, miałem na myśli.. z językiem? - Zapytał. Poczułam jak krew spływa do moich policzków i robię się jaskrawoczerwona. - Awh, moja mała dziewczynka jeszcze się temu nie podjęła.- zaśmiał się przyciągając mnie bliżej.
- Zamknij się, nie byłam wcześniej wyuzdana. - stwierdziłam.
- Dobrze, więc nie wiem co to znaczy ale coś czuję że mnie obraziłaś. - skrzywił się,
- Nazwałam cię graczem. - westchnęłam
czwartek, 1 stycznia 2015
24. Dead cz.I
I'm so dead
*EDEN'S POV*
- Jesteś pewna, że to nie za dużo? Mam na myśli, nie jedziemy w żadne luksusowe miejsce...- westchnęłam, patrząc na siebie w lustrze.
Pożyczyłam jedną z sukienek Jenna'y, której ona nigdy nie zakładała.
- Wyglądasz dobrze! To jest słodkie! Coś na co dzień, ale słodkie.- Jenna zachichotała, krzyżując ręce.
- Mam nadzieję, że masz rację. - przegryzłam wargę, wpatrując się we mnie w lustrze.
Obecnie miałam na sobie białą sukienkę, a moje nowe, czerwone włosy były wyprostowane.
- Myślę, że szpilki to trochę za dużo. - wymamrotałam - Poza tym, one ranią. - zmarszczyłam brwi.
- Ale buty kompletują strój!- Eve wydyszała.
Wywróciłam na nią oczami i wzruszyłam ramionami.
- Dobrze. Ale ja nigdy nie noszę obcasów - znowu. - poskarżyłam się.
- Przestań narzekać bo nawet nie zaczniesz tej randki. - Jenna uśmiechnęła się do mnie.
- Mogę wejść? - Logan zapukał do drzwi. Został stąd wyrzucony gdy zaczęłam się przebierać. Dzielimy pokój. Zaśmiałam się i otworzyłam drzwi. Wszedł do środka z Kotem Ronem na rękach. Yeah, on nadal ma tego kota. - Woah! Wyglądasz gorąco!-uśmiechnął się.- W nieperwersyjny sposób.- wzruszył ramionami.
- Wyglądasz dobrze. Nie przyprowadzaj Justina do domu po randce. Wolę spać w spokoju, a nie słuchając "uhh, , yeaaa, Justin!" - zrobił dziwny beczący dźwięk. To Logan.
- Ty dziwaku!- krzyknęłam, śmiejąc się i rzucając w niego poduszką.
- Jak możemy byc spokrewnieni?- mruknęła, robiąc face-palm, sprawiając, że ja i Eve zataczałyśmy się ze śmiechu.
- Dziewczyny, przeszkadzam? - Ciocia Beth pukając do drzwi, zanim weszła. Uśmiechnęła się i zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. - wyglądasz pięknie.- zachichotała.
- Naprawdę? Nie myślisz, że to jest...odkrywające?- przegryzłam wargę.
- Nie, jesteś piękna. Wstyd mi za moją siostrę, że kiedykolwiek powiedziała o tobie coś złego. Powinnaś zobaczyć ciuchy, które nosi Jenna. - uśmiechnęła się do Jenny.
- To muszą być krótkie topy mamo! - Jenna jęknęła.
Zaśmiałam się i przewróciłam oczami.
- Wiec, przyszłam ci tylko powiedzieć, że na dole jest przystojny młody mężczyzna czekający na ciebie.- ciocia Beth uśmiechnęła się głupkowato.
- On tu jest?- zapytałam, rozszerzając oczy.- Boże, nie mogę tam iść! Wyglądam okropnie! Moje ramiona wyglądają gruba, a moje nogi się trzęsą. - jęknęłam, od razu czując się niepewnie.Co pomyśli Justin? Nigdy przedtem nie miałam prawdziwego chłopaka. To z Harry'm trwało tylko kilka dni.
- Jesteś taka niepewna siebie. - Eva westchnęła.
- You're insecure. Don't know what for. You're turning heads when you walk through the do-or-or.*- Logan zaśpiewał kiedy usiadł na swoim łóżku, pieszcząc Ron'a.
- Sugeruję żebyś poszła i zabrała tego chłopaka zanim wujek odstraszy go. - powiedziała ciocia Beth.
- Shit! Tato będzie przesłuchiwał dzieciaka!- Jenna syknęła.
Zachichotałam i zeszłam na dół schodami, po tym jak opuściłam pokój. Mogłam dostrzec Justina w drzwiach, który rozmawiał z moim wujkiem Joe. Przestali rozmawiać, gdy dostrzegli mnie.
Grymas na twarzy wuja wyblakł, gdy uśmiech posiadał jego twarz, podczas gdy Justin stał, wpatrując się.Wiedziałam, że wyglądam dziwnie! Wiotko... i grubo! Dobro z tobą Eden!**Odstrasz swojego nowego chłopaka swoimi grzmotliwymi udami!***
- Wyglądasz pięknie, kochanie. - wujek Joe uśmiechnął się i złożył na moim czole pocałunek. Dlaczego moi rodzice nie mogą być tak wspierający? Obróciłam się do Justina i przygryzłam wargę. Damn! wiedział jak się ubrać.
-Właśnie mówiłem Justinowi, że masz być w domu przed godziną policyjną. Twoja jest taka sama jak Logana. Jedenasta.- skinął głową.
- Mam nadzieję że nie próbowałeś przestraszyć tego biednego chłopaka.- ciocia pojawiła się w pokoju.
- Straszyłem go, od powiedzmy ...-mój wujek wzruszył ramionami. - Ja po prostu wspomniałem, że jeśli skrzywdzi moją siostrzenicę, to umrze. To wszystko.- uśmiechnął się niewinnie do żony.
ŚWIĘTY BOŻE! Jedenasta?! U mnie to była 7! Kocham to. Bardzo, bardzo, bardzo!
* 'Jesteś niepewna. Nie wiem po co.
Odwracają się głowy, kiedy idziesz przez drz-wi-ii.' tekst z piosenki One Direction - "What Makes You Beautiful"
** w orginale 'Good on you', to jest takie pogratulowanie sobie, że jesteśmy w czymś świetni, oczywiscie tutaj sarkastyczne.
*** w ogrinale 'thunder thighs' czyli takie uda otyłej dziewczyny, które "chlapią" wydając dźwięk SLAP SLAP, stąd grzmotliwe.
**** rodzaj samochodu.
_____________________________
HEJCIA TU WASZA JULCIA!
Rozdział ten tłumaczyła w całości NATALKA
ja tylko wstawiaj i prosze was o komentowanie
Jeśli nie będzie komentarzy nie będzie rozdziałów
proste:)
rozdział podzieliłam na dwie części ze względu na to że jest długi a nie chce żeby Natalcia mi się przepracowała więc następny tłumacze ja.
Pojawi się szybko jeśli będziecie komentować proste
love, @g0ldjdb