piątek, 28 lutego 2014

11. Facebook

miłego czytania

POV's Justin


-Nigdy nie umyję tego ponownie. Macie szczęście, że Wam pomogłem. -Ryan sapał opadając na kanapę Eden.
-Sprzątałeś tylko przez dziesięć minut, a resztę czasu spędziłeś w spiżarni. -zmarszczyłem brwi.
-Ona nawet nie ma żadnych przekąsek. -wyrzucił ręce w powietrze.
-Moja mama je ukrywa. Mój brat zjada wszystko, ale to mnie o to obwinia. Ona tak mówi, ponieważ staję się coraz grubsza. -niezręcznie się uśmiechnęła.
-Twoja mama jest szalona. -uśmiechnąłem się do niej.
-Dokładnie. Omal nie potrąciła mnie ostatnio autem. -Ryan wymamrotał podnosząc pilota i włączając telewizor.
-Co to za czas? Czas lata! To nasze wakacje! -zabrzmiała irytująca obsada High School Musical na ekranie telewizora sprawiając, że uśmiech Ryan'a się powiększył.
Tak jak mówiłem.. on jest wyjątkowy.
-Uwielbiam ten film! -Eden się uśmiechnęła.
Ryan spojrzał na nią.
-Masz rację, Justin. Za szybko ją oceniłem. Eden teraz jesteś moją najlepszą przyjaciółką. -Ryan zażartował otrzymując śmiech od naszej dwójki.
Nasze głowy zwróciły się w stronę drzwi, gdy usłyszeliśmy dźwięk kluczy wkładanych do dziurki.
-Na górę, teraz! -Eden szepnęła do mnie i Ryan'a.


POV's Eden

Ryan i Justin pobiegli na górę, a ja ruszyłam do kuchni, aby upewnić się, że nie było śladów spalenizny.
-Czy na pewno nikogo nie ma w domu? -usłyszałam głos jakiejś dziewczyny.
-Tak. Moi rodzice są na obiedzie, Eva u przyjaciółki, a Eden w chórze. -usłyszałam śmiech brata.
Lekko wychyliłam głowę, aby ich zobaczyć. Zobaczyłam Alexandrę, dziewczynę Adama ściągającą kurtkę i kładącą ją na kanapie.
-Jak to zrobiłeś, że Twoi rodzice zgodzili się, abyś wyszedł? -zapytała.
-Powiedziałem im, aby porozmawiali z nauczycielami z mojej szkoły o przyjęciu Eden. Myślą, że uczę się z Zac'iem. On robi najlepszą parodię głosu swoich rodziców. -roześmiał się, objął jej talię i zaczęli się całować.
Wykrzywiłam twarz w obrzydzeniu. Uśmiechnęłam się, zdając sobie sprawę, że mam telefon Ewy w kieszeni. Wyciągnęłam go i zaczęłam ich nagrywać. Ale potem usłyszałam jak ktoś jęczy, więc zerwałam się, zanim zabrnęli by za daleko.
-Zaraz, nie próbujcie uprawiać seksu, jestem w domu! -krzyknęłam.
-Eden! -Adam krzyknął, zeskakując ze swojej dziewczyny, która pisnęła i natychmiastowo usiadła.-C-co robisz w domu? M-miałaś być w chórze. -spojrzał na mnie.
-Tak, skończyłam jakąś godzinę temu, idioto. -uśmiechnęłam się i uniosłam telefon Ewy. -Mamie i tacie nie spodoba się to co zobaczą. -uśmiechnęłam się.
-Eden, nie zrobisz tego. -zmrużył oczy.
-Oh, ależ zrobię. Skoro jestem złym dzieckiem w rodzinie, huh? -posłałam mu głupi uśmiech.
-Zrobię wszystko, po prostu to usuń. -powiedział.
-Zwolnij mnie z uziemienia.-zarządałam.
-Obiecuję. -stwierdził. -usuń to.
-Na-ah. Jestem mądrzejsza od Ciebie bracie. -stwierdziłam. -uśmiechnęłam się. -zwolnij mnie z uziemienia, to go usunę. A po drugie, zabezpieczcie się. Będę na górze. -uśmiechnęłam się i poszłam na górę zatrzymując się przed moimi drzwiami.
-Różowy mnie oślepia, koleś! Jest gorzej niż u Charlotte czy u Rebecc'i. -Ryan jęknął rozglądając się po moim pokoju.
Zatrzymałam się zaczęłam podsłuchiwać. Nie wiem czemu.. po prostu nabrałam na to ochoty.
-Jej mama tworzyła ten pokój. Ona nienawidzi różowego. -Justin powiedział.
-Jak dużo o niej wiesz? -zapytał Ryan.
-Dość dużo. -Justin wzruszył ramionami. -nie wiem wszystkiego, ale mam zamiar. -powiedział.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Stary, bądź ze mną szczery, okej? Lubisz tą laskę? -zapytał Justina. -bo z tego co widzę między waszą dwójką, ona Cię lubi. -Ryan stwierdził.
Nie prawda!
-Tak myślisz? -Justin zapytał z małym uśmiechem na ustach.
-Lubisz to, że Cię lubi? -Ryan uśmiechnął się.
-Tak, tak myślę. Znaczy wiele dziewczyn mnie lubi. -Justin wzruszył ramionami. -ona się od nich nie różni. -stwierdził.
Auć. Tak, to boli.
-No jest może trochę inna. -przyznał wywołując uśmiech na mojej twarzy.
-Możesz mi powiedzieć, bro. -Ryan powiedział.
-Nie lubię jej Ryan. Ona jest po prostu przyjaciółką. Przyjaźnimy się.. od tygodnia. Byłbym szalony, gdybym lubił ją po tygodniu. Mam na myśli, to będzie szalone jeśli polubię ją na maksa. Ma piętnaście lat, ja osiemnaście. Jej rodzice mnie nienawidzą, jej brat mnie nienawidzi, jej siostra mnie nie lubi, nie wystarczy przeprosić.. -wzruszył ramionami.
-Co? -Ryan wyglądał na zmieszanego.
-Nic, zapomnij. Nie lubię Eden, ona nie lubi mnie. Niech będzie tak jak jest zawsze, w porządku? -Zapytał. 
Ryan wzruszył ramionami i przytaknął skinięciem.
-Kto przyszedł do domu? -zapytał Ryan.
-Mój brat i jego dziewczyna. -głupio się uśmiechnęłam. -mieli uprawiać seks na przeciw mnie. -wyśmiewałam.
-Oh, to byłoby zbyt wiele dla Twoich małych oczek. -Justin wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Zamknij się. Nagrałam go. On zrobi tak, że odwołają mi uziemienie. Jeśli tego nie zrobi to film pójdzie na facebook'a. -uśmiechnęłam się.
-Myślałem, że nie masz facebook'a? -zachichotał.
-Ewa to zrobi. -stwierdziłam.
-Nie masz facebook'a? A-ale to nie w porządku! Jak utrzymujesz kontakt ze swoimi przyjaciółmi? -Ryan spojrzał przerażony.
-Mam tylko jednego przyjaciela. Cóż, dwóch jeśli liczysz tego tutaj dziwaka. On jest moim sąsiadem, a z Maggie widzę się w szkole. -wzruszyłam ramionami. -nie wolno mi mieć facebook'a, w każdym razie. Mój tata sprawdza historię mojego komputera. -dodałam.
-Wiesz, że to możliwe, aby usunąć historię, prawda..? -zapytał Ryan. 
Byłam spokojna.
-Człowieku, na tak niską dziewczynę jesteś naprawdę głupia. -przechylił głowę w bok.
-Powiedziałeś Ty. -wyśmiał Justin.
-Hej, nie jestem mądry w pierwszej kolejności. -głupio się uśmiechnął.
-Stworzę Ci facebook'a. -Justin powiedział przysuwając do siebie mojego laptopa. -jakie jest Twoje hasło? -zapytał spoglądając na stronę główną.
-Stepbrothers. -odpowiedziałam. 
Justin spojrzał na mnie i uśmiechnął się przed wpisaniem go. Otworzył przeglądarkę internetową i wpisał 'facebook'.
-Imię...Eden Mary. -wymamrotał do siebie.
-Mary? Niech zgadnę. Mama Jezusa? -Ryan głupio się uśmiechnął. 
Przewróciłam oczami i skinęłam głową, co przyczyniło się do naszego śmiechu.
Justin stworzył mi e-mail, a następnie profil na facebook'u.
-W porządku, trzeba zrobić jej zdjęcie profilowe. -powiedział Justin. -powiedz ser. -zaśmiał się.
Zrobiłam szybko 'kaczą' twarz do kamery. Pstryknął mi zdjęcie.
-Kacza twarz. Bardzo popularna. -Justin zaśmiał się i kliknął następny krok.
-Wypełnij niektóre informacje. Ulubiony film? Step brothers! -wyszczerzył zęby w uśmiechu podczas wpisywania odpowiedzi. 
Po zapoznaniu się z informacjami obciążającymi mój tyłek nadszedł mój czas, aby dodać znajomych. Mam zamiar byś taka popularna z dwójka przyjaciół! Justin najpierw dodał siebie, następnie Ryan'a i Maggie.
-Co jeśli Chaz zapyta dlaczego jesteśmy jej przyjaciółmi? -Ryan zapytał.
-Będziemy mówić, że ślemy jej nienawiść. -Justin wzruszył ramionami. -Chcesz mieć Taylor w znajomych? -zapytał na co ja po prostu skinęłam. 
Dodał Taylor i kilku innych przypadkowych ludzi ze szkoły. Zmarszczyłam brwi widząc, że dostałam od kogoś zaproszenie.
Harry Styles  Potwierdź / Nie teraz
-Kim jest Harry? -Justin zapytał spoglądając na mnie.
-Uh, przyjacielem z chóru. -powiedziałam.
Wzruszył ramionami i potwierdził zaproszenie. Uśmiechnęłam się zauważając jedno nowe powiadomienie.
'Hej, przepiękna. ;) Nie wiedziałem, że masz facebook'a. ;) Teraz możemy częściej rozmawiać ;) x'
Nieco przegryzłam moją wargę podczas uśmiechania się. 
-Brzmi jak pedał, za dużo mrugających buziek. -Justin stwierdził uzyskując mje przewrócenie oczami.
-Wiesz, że przespałeś się z jego siostrą? -zapytałam, biorąc mojego laptopa.
-To żadna niespodzianka. Biebs pieprzył wszystkie. -Ryan stwierdził.
-Język. -zmrużyłam na niego oczy.
-Ja? -Justin zmarszczył brwi. -Oh, dobrze. -wzruszył ramionami jakby to było nic wielkiego.
-Justin? Justin! -usłyszałam kobiecy głos. -Justin zerwał się i ruszył na werandę. -Justin, co Ty tam robisz? -powiedział głos. 
Słyszałam jak rozmawiali, ale Ryan uczył mnie w tym czasie robić różne rzeczy na facebook'u. 
-Muszę iść, zjeść obiad. Yo, Ry. Mama mówiła, że możesz zostać u nas na noc. -Justin dodał powoli wychodząc.
-Przykro mi stary. Nie mogę. Mama robi dziś taco! -Ryan uśmiechnął się.
Wyłączyłam mój komputer i go zamknęłam. 
-Może Eden chce przyjść i zjeść z Wami? Ponieważ wysadziła swój obiad. -roześmiał się.
Justin spojrzał na mnie. 
-Chcesz? -zapytał.
-Nie chcę się narzucać. -stwierdziłam.
-Nie, to jest okej. Moi rodzice się zgodzą. -uśmiechnął się.
-Oh, hm, to w porządku. -oddałam uśmiech.
-Super. Wracam do siebie. Powiedz swojemu bratu, że jesteś.. że robisz cokolwiek. -roześmiał się. -idź przez drzwi. Nie chcę, abyś była bliska śmierci jak ostatnio. -roześmiał się.
Skinęłam głową i zamknęłam po nich drzwi werandy. Zeszłam na dół, aby zobaczyć Alexandrę i Adama na kanapie objętych, oglądających TV.
-Adam, mam zamiar spotkać się z Maggie w sklepie. Idziemy do McDonald'a.-powiedziałam.
-W porządku. Potrzebujesz pieniędzy? -zapytał, zachowując się jak miły starszy brat przed swoją dziewczyną.
-Oczywiście. -uśmiechnęłam się 
Poszedł na górę po pieniądze dla mnie. Spojrzałam na Alexandrę, która spoglądała na mnie.
-Co się gapisz Ty mały bachorze? -syknęła.
Przełknęłam ślinę i cofnęłam się. Gdy Adam wrócił wręczył mi banknot pięćdziesięcio dolarowy. -szeroko się uśmiechałam biorąc pieniądze.
Słodko!
-Do zobaczenia wkrótce! -uśmiechnęłam się i wszyłam z domu. Upewniłam się, że nikt nie patrzy zanim zapukałam do drzwi Justina. 
Oczywiście otworzył.
-Hej. -uśmiechnął się. -Adam uważa,że idę do McDonald'a z Maggie, więc dał mi pięćdziesiąt dolarów.-głupio się uśmiechałam unosząc banknot.
-Pf, masz szczęście. To opłata za wejście do mojego domu. -mruknął.
Przewróciłam oczami i weszłam do środka.
-Ryan poszedł do domu? -zapytałam otrzymując skinięcie. 
-Chodź. Chcę Cię przedstawić moję rodzinie.. -powiedział.
Byłam zdenerwowana. Dlaczego? Nie jestem jego dziewczyną. To nie jest tak, że jesteśmy w jakim kolwiek związku. Słyszałam jak sam to mówił. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Ale coś w tym kierunku sprawia, że mi smutno.. święta krowo. Jestem przytłoczona przez Justina.
***


to znów ja. mam nadzieję, że moje tłumaczenie przypadło Wam choć trochę do gustu. następny rozdział doda @g0ldjdb

kocham Was x

czwartek, 20 lutego 2014

10. Weeks on end

notka pod rozdziałem
miłego czytania

POV's Eden

-Dobra dziewczęta i chłopcy, myślę, że starczy na dziś. -powiedział Peter zakładając swoją kurtkę. -Upewnijcie się, że wszyscy będą uważać na swoje głosy i nie przemęczajcie się za dużo, okej? -spojrzał na nas wszystkich.
Wątpię, że ktoś go słuchał. Nastolatki lubią być głośno. Nałożyłam mój szary sweterek i zaczęłam wychodzić z kościoła, dopóki nie zostałam zatrzymana przez Harry'ego.
-Hej Eden. -uśmiechnął się do mnie.
-Hej Harry. -odzwajemniłam uśmiech.
-Ehm, byłaś znakomita tego popołudnia. -pochwalił mnie nerwowo.
-Oh, dziękuję, Ty też. -posłałam mu uśmiech,
-Więc, um, pamiętasz kiedy ostatni raz rozmawialiśmy? Ten dzieciak Justin. Czy on jest Twoim chłopakiem, czy coś? -skrzywił się.
-Nie. -roześmiałam się. -nienawidzę go. -skłamałam. -on jest moim śmiertelnym wrogiem. -mruknęłam sprawiając uśmiech na jego twarzy. -dlaczego pytasz?
-Oh, dobrze, nie przepadam za nim. On spał z moją siostrą. -przewrócił oczami. -ale moja siostra śpi ze wszystkimi. -dodał uzyskując nasz śmiech.
Wow. Siostra Harry'ego?
-I, um, nie chcę mieć z nim żadnych problemów, jeśli bym Cię gdzieś zaprosił. -spojrzał na mnie,
-Zaprosił mnie gdzieś? -powtórzyłam, a on skinął głową.
-Nie wiem jak moi rodzice lub brat na to zareagują. To znaczy, jesteś bardzo miłym facetem i jeśli to zależałoby ode mnie to powiedziałabym tak w mgnieniu oka. -wypaplałam. Kurde! Teraz brzmię jak zupełnie zdesperowany dziwak! Wyszczerzył zęby w uśmiechu. -i jesteś osiemnastolatkiem, a moi rodzice są strasznie rygorystyczni jeśli chodzi o mnie i chłopców. -dodałam.
-To zależy od Ciebie, Eden. -powiedział. -rozmawiałem już z Twoim bratem. Powiedział, że to fajne. Powiedział też, że rozmawiał z Twoimi rodzicami o tym. Wiem jak się o Ciebie martwią. I Twojemu tacie spodobało się to, że poprosiłem o pozwolenie, więc dał mi je. -uśmiechnął się.
-Zapytałeś mojego brata i tatę o zapytanie mnie? -spojrzałam na niego. Aww to urocze! Włożyłam ręce do kieszeni i skinęłam w jego kierunku. -nie wiem czy słyszałeś, ale jestem uziemiona. Mam trzy tygodnie kary. -westchnęłam.
-Mogę poczekać trzy tygodnie. -uśmiechnął się do mnie. -ale teraz mamy spotkania w każdy poniedziałek i środę w chórze kościelnym. Oh i w niedzielę. -mrugnął do mnie zanim usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego.
Odwróciłam się i westchnęłam.
-To mój brat. W takim razie zobaczymy sie w środę? -posłał mi usmiech na co przytaknęłam.
-Do później, piękna. -mrugnął zanim podeszłam do auta.
Uśmiechałam się do siebie jak głupia. Nazwał mnie piękną! Nigdy wcześniej nie byłam nazwana piękną. Przez nikogo.. i oto ja.
-Boo! -usłyszałam chichot, gdy dwa ramiona owinęły się wokół mnie.
Krzyknęłam i odwróciłam się by napotkać Justina śmiejącego się ze mnie.
-Co Ty tu robisz? Boisz się o mnie? -zadrwiłam.
-Byłem w drodze do domu. -uśmiechnął się. -miałem iść szukać nowego zestawu narzędzi dla mojego dziadka. Pracowaliśmy nad samochodem, gdy jego skrzynka z narzędźmi rozpadła się.
-Myślę, że to słodkie. Praca nad samochodem ze swoim dziadkiem.
-Nie robiłem tego przez jakiś czas, ale ostatnio się do siebie zbliżyliśmy. To sprawia, że moja rodzina jest szczęśliwa, a mi się to trochę podoba. -wyszczerzył się. -właśnie skończyłaś chór? -zapytał wskazując na kościół za mną.
-Tak i powinnam iść.. jeśli ktoś zobaczy, że rozmawiamy-
-Właśnie mnie obraziłaś. Dawaj, zabiorę Cię do domu. -powiedział ukazując kluczyki i odpalając auto.
Moje oczy się rozszerzyły.
-Nie wolno mi jechać do domu, mam iść. To coś dobrego, i tak muszę trochę stracić na wadze. -wzruszyłam ramionami.
-Nie mów tak, Twoje ciało jest w porządku. -zaśmiał się. -Wsiadaj. -uśmiechnął się i wskoczył na przednie siedzenie.
Westchnęłam. Rozejrzałam się zanim wsiadłam do samochodu. Szybko zapięłam pasy i modliłam się do pana, że Justin jest dobrym kierowcą.
-Wyglądasz na zdenerwowaną. -zaśmiał się.
-Jestes dobrym kierowcą, prawda? Nie zamierzasz mnie zabić? -zapytałam.
-Pf, jestem świetnym kierowcą kochanie. -głupio się uśmiechnął.
-Kochanie? -zapytałam zmylona.
-Przepraszam, uh, siła przyzwyczajenia. Każda dziewczyna, którą zabrałem do domu i spałem z nią była w moim aucie. -wzruszył ramionami i zaczął jechać.
-Tylko pamiętaj, by zatrzymać się parę domów przed moim, mogę chodzić. -powiedziałam.
So many girls in here, where do I begin? I see this one- *
-Myślałem, że nie masz telefonu? -zaśmiał się, a ja wyciągnęłam go z kieszeni.
-To Ewy, pożyczyłam go na chór na wszelki wypadek. -wymamrotałam. -bądź cicho. -spojrzałam w jego kierunku przed oderbaniem telefonu. -Heeej, tato. -uśmiechnęłam się otrzymując parsknięcie od Justina. -posłałam mu piorunujące spojrzenie.
-Cześć księżniczko. Czy jesteś w drodze do domu z chóru? -zapytał.
-Tak, idę właśnie. -skłamałam. -co jest?
-Nic się nie stało. Twoja matka i ja idziemy na obiad z panem Ackman'em. -stwierdził. -więc będziemy w domu dopiero późnym wieczorem. Jedziemy teraz. -powiedział.
-Panem Ackman'em? To znaczy dyrektorem Południowego Stratford? -zapytałam.
-Tak kochanie. Zamierzamy spróbować i zobaczymy czy pozwoli wcześniej podjąć próbę napisania testu. Nie znoszę tego, że chodzisz do tak tandetnej szkoły. -westchnął.
-Dobrze. -wymamrotałam. -więc, Ewa i Adam będą w domu?
-Ewa jest u Rebecc'i, a Adam uczy się z Zack'iem. Sprawdzone z rodzicami Zac'a. Będzie tam przebywał. -zapewnił.
-Ale Adam jest uziemiony. -zmarszczyłam brwi.
-Postanowiłem pozwolić mu. Ale nie sądzę, że zrobię to dla Ciebie Eden Mary. -powiedział, a jego głos stał się donośny. -możesz sobie coś dziś wieczorem ugotować, tylko nie spal domu. -stwierdził. -myślisz, że możesz to zrobić? -zapytał.
-Tak, myślę, że jestem w stanie ugotować sobie obiad, dzięki tato. -przewróciłam oczami.
-Klawo. Cóż, powinnaś spać, gdy wrócimy do domu wieczorem. Ucz się ciężko. Będziesz miała do napisania ciężki test, rozumiesz? -zapytał.
-Yeah, oczywiście.
-Powiedziałem czy rozumiesz? -spytał głośniej.
-Tak, tato. -przewróciłam oczami.
-Dobra dziewczynka. Do widzenia! -dodał.
-W porządku, do widzenia, kocham Cię. -odpowiedziałam, ale on już odłożył słuchawkę.To jest znęcanie się nad dzieckiem, właśnie tak. Tylko żartowałam. Chyba nie jestem ich dzieckiem..
-Co jest? -spytał Justin.
-Moi rodzice idą dziś na obiad z dyrektorem Południowego Stratford. Chcą poprosić go o to, abym mogła szybciej napisać test. -wzruszyłam ramionami. -nie wiem jak oddam Ewie telefon, skoro nawet nie wraca dziś wieczorem do domu. -mruknęłam wkładając telefon do kieszeni.
-Więc będziesz tylko Ty i Sir douche bag**? -roześmiał się.
-Nie, tylko ja. Ponieważ Adam jest ulubionym dzieckiem ojca i on postanowił mu odwołać uziemienie, bez powodu. -przewróciłam oczami. -przysięgam, że jest najgorszy z nas wszystkich. -wzruszyłam ramionami.
-Ty nie jesteś nawet zła. -powiedział. -Twój brat jest wręcz jackass***, Twoja siostra jest ciągle na imprezach. Co z Tobą? Spójrzmy. Jesteś nałogowcem seksu?****
-Boże, nie. -roześmiałam się.
-Palaczem? -uniósł brwi.
-Nope. -wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Alkoholikiem? -zapytał?
-Nigdy. -głupio się uśmiechnęłam.
-Nigdy nie mów nigdy, słońce. Kiedyś będziesz musiała zrobić te wszystkie rzeczy. -posłał mi głupi uśmiech.
-Nie lubię pić. Mój kuzyn zapadł w śpiączkę z tego powodu. Był tak pijany, że myślał iż bieg po autostradzie to dobry pomysł. Teraz ma się dobrze, ale nigdy już tego nie zrobi. -powiedziałam.
-Wow. -roześmiał się. -ale będziesz musiała kiedyś uprawiać seks, jeśli trwasz w przekonaniu prawdziwej miłości. -wzruszył ramionami.
-Z pewnością, ale nie teraz. -również wzruszyłam ramionami. -mam na myśli, jeśli naprawdę kogoś kochasz teraz, pokochasz i za te kilka lat, gdy dorośniesz. A seks jest bardzo wyjątkowy, gdy swój pierwszy raz przeżywasz z osobą, która się o Ciebie troszczy. To jest coś do czego możesz wracać z uśmiechem na ustach. -posłałam mu uśmiech.
-Uśmiecham się za każdym razem, gdy myślę o swoim pierwszym razie. Byłem w Twoim wieku. To było z bardzo gorącą siedemnastoletnią laską. Była pijana i bardzo krzykliwa. -głupio się uśmiechnął.
-Ew! Zbyt wiele szczegółów! Jesteś świnią! -powiedziałam, uderzając go w ramię co przyczyniło się do jego śmiechu.
-Co? Wystarczy być prawdomównym! -uśmiechnął się i zaparkował na przeciw mojego domu.
Nie było powodu, abym wysiadła wcześniej, skoro mieszkanie jest puste.
-Dziękuję, za podwózkę do domu. -uśmiechnęłam się do niego uprzejmie.
-No problemo, Mamacita. -mrugnął.
-Oh kochanie. Nazywam się Eden. Powiedz to ze mną. Eeeeeeedeeeennn. -zażartowałam otwierając drzwi i wychodząc z auta.
-Do zobaczenia wkrótce? -mrugnął do mnie.
-Pewnie. -zaśmiałam się zamykając drzwi. -Do później, Justin. -uśmiechnęłam się do niego i weszłam do domu.

*

POV's Justin

Uśmiechnąłem się, gdy weszła do swojego domu, nie zapominając, aby machnąć w moim kierunku. Wysiadłem z samochodu i podniosłem skrzynkę, po czym odwróciłem się prosto w stronę mojego przyjaciela; Pana Ryan'a Butler'a.
-Co to było? -zapytał kiwając głową  w stronę domu Eden. Cholera. Zignorowałem go i podszedłem do drzwi frontowych, a on podążył za mną. -stary, masz zamiar mi odpowiedzieć, czy coś? zapytał, wpraszając się do środka.
-Ryan, Justin. Co tu się dzieje chłopcy? -mama uniosła na nas brew.
-Oh, nic Pattie. Justin i ja pójdziemy już na górę i porozmawiamy o meczu koszykówki z sobotę. -Ryan uśmiechnął się niewinnie, przed ciągnięciem mnie w górę.
On dosłownie mnie wciągnął. Usiadłem na podłodze, ale on pociągnął mnie za moją koszulkę. To moja ulubiona koszulka..
-Stary, stary, uspokój się. -jęknąłem wchodząc do mojego pokoju.
-Nie, nie uspokoję się stary. -zadrwił. -Co to kurwa jest? Do zobaczenia wkrótce? -drwił naśladując mój głos.
-Nie brzmię tak! -zmarszczyłem brwi.
-Zamknij się, to jest moja imitacja głosowa. Przestań zmieniać temat i powiedz mi. -krzyknął.
-Podwiozłem ją do domu. Moja, uh, mama poprosiła mnie o to. -powiedziałem.
-Czy Ty kurwa mówisz poważnie? Ona jest południem. Ona nie jest do rozmawiania, a tym bardziej do podwożenia do domu. -podkreślił.
-Ona jest moją sąsiadką, a moja mama mnie stworzyła.***** -stwierdziłem.
Posłał mi piorunujące spojrzenie.
-Nie wciskaj mi kitu Justin. Chcę wiedzieć wszystko. Każdy najmniejszy szczegół. Teraz. -zażądał krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Westchnąłem i usiadłem na łóżku.
-Jesteśmy przyjaciółmi. -stwierdziłem. Jęknął i schował twarz w dłoniach. -to nie jest takie złe człowieku. Ona jest dobrą przyjaciółką. Lubię ją. -wzruszyłem ramionami.
-Lubisz ją? -spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. -o Boże! Przyjaźń jest zła, teraz jesteś w niej kurwa zakochany czy jakieś inne gówno? To absurdalne! -krzyknął.
-Co? Nie! Ja jej nie kocham, powiedziałem, że ja lubię. Nie w ten sposób. W ten przyjacielski sposób. -powiedziałem.
-Dlaczego chcesz się z nią przyjaźnić, Justin? To jest złe. Oh, to jest cholernie złe. -mamrotał chodząc w tę i zpowrotem po moim pokoju.
-Więc jestem wydalony z drużyny, tak? -westchnąłem.
-Nie. -mruknął. -ponieważ nikt się o tym nie dowie. Nie powiem nikomu, Ty również. Musisz.. zakończyć tę przyjaźń, czy cokolwiek. Musimy wygrać, Justin. I nie ma znaczenia co mówi trener, czy kurwa Chaz, że bez Ciebie nie wygramy.
-Nie zakończę przyjaźni z Eden. Ona jest moją przyjaciółką. Nie żenię się z nią. Nikt się nie dowie. -stwierdziłem. -jesteśmy ostrożni.
-Ostrożni?Jeśli tak bardzo uważaliście to dlaczego do cholery o tym wiem? Człowieku, powinienem po prostu zostać w domu z mamą i piec z nią ciasteczka tak jak chciała.. to sprawia dużo stresu. Powinienem teraz oglądać High School Musical! -krzyknął.
-Stary, uspokój się do diabła! Będziemy bardziej ostrożni! -powiedziałem.
-Dlaczego ona jest dla Ciebie tak ważna, człowieku? Ona jest tylko dzieckiem. Dzieckiem, którego spotkałeś tydzień temu! -krzyknął na mnie.
To mi przypomina o czymś.. o naszej tygodniowej rocznicy przyjaźni. Żartuję, żartuję.
-Ponieważ.. ona jest wyjątkowa. -westchnąłem.
-Lubisz ją bardziej niz przyjaciółkę? -mruknął.
-Nie! Po prostu.. mogę z nią rozmawiać o rzeczach. Głębokich rzeczach. Rzeczach, które Ty i Chaz byście wyśmiali. -wystrzeliłem.
-Stary, wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim. -wyglądał jakby go to trochę zabolało.
To bardzo głęboka rozmowa człowiek-z-człowiekiem.
-Tak, ale gdzie byliście, gdy zerwałem z Sarą? Byłem cholernie załamany, a wszystko o co dbałeś to pieprzenie.. tylko dziewczyny i koszykówka! -krzyczałem w złości. -czułem się przygnębiony przez kilka tygodni po zerwaniu, ale żaden z Was nie zauważył. Wiesz jak sie wtedy czułem? -krzyknąłem. Spojrzał na mnie ze współczuciem. -ale Eden.. -westchnąłem. -rozmawia ze mną o tego rodzaju rzeczach. Ona się o mnie troszczy. -wymamrotałem.
-Koleś.. -urwał. -przykro mi, stary. Jestem najgorszym najlepszym przyjacielem. -mruknął.
Cholera. Sprawiłem, że czuje się źle.
-Nie, jest okej. Podszedłem-
-Nie, nie jest okej. -mruknął. -ta laska, Eden. Wydaje się.. w porządku. Będąc południem. -wzruszył ramionami.
-Myślę, że ją polubisz jeśli tylko dasz jej szansę. -powiedziałem.
-Tak, dobrze. Jestem gotowy tak długo, dopóki Chaz się o niczym nie dowie. On by się nie pierdolił. Od razu by Cię wywalił z drużyny, a my musimy to wygrać, człowieku. -powiedział na co skinąłem głową. -i od teraz mów mi o wszystkim. Obiecuję się hamować. -powiedział wyciągając pięść w moim kierunku.
Zaśmiałem się i uderzyłem moją pięścią o jego. Uśmiechnął się, ale jego oczy powędrowały na coś za mną, a jego uśmiech opuścił twarz.
-Stary, czy to dym? -zapytał.
Odwróciłem się, aby zobaczyć jak dym ucieka z okna Eden.
-Cholera. -przeklnąłem przed biegiem i skoczeniem przez werandę. Słyszałem Ryan'a tuż za mną. Prześlizgnąłem się przez drzwi Eden, wybiegłem z jej pokoju kierując się na dół. Pobiegłęm do kuchni, gdzie dymu już nie było, ale zamiast tego poczułem zimno. Ujrzałem przed sobą zaniepokojoną Eden trzymającą gaśnicę w dłoniach.
-Próbowałam gotować lasage. -wymamrotała na co wraz z Ryan'em wybuchnąłem śmiechem.
***

*piosenka dawid'a guetty
**W angielskim slangu douchebag to facet, który ma dość wysokie mniemanie o sobie, charakterystyczną fryzurę i kolor skóry rdzennych amerykanów. Często w ich towarzystwie można spotkać kobiet pieszczotliwie nazywane douchebaguette
***idiota, kretyn, osioł, osoba robiąca niebiezpieczne, obrzydliwe i śmieszne rzeczy
****sex addict -seks nałogowiec
*****lol to nie ma sensu.

cześć kochani!
jestem Oliwia @wonderfulniallx
jestem nową tłumaczką. mam nadzieję, że moja 'praca' Wam się spodoba.
do następnego!
kocham mocno x

środa, 19 lutego 2014

9. That feeling

Nie chce tego uczucia w moim ciele nigdy.kurwa.ponownie.

DO OSÓB KTÓRE SĄ TU PIERWSZY RAZ, JEST TO KONTYNUACJA TŁUMACZENIA BOYS LIKE YOU. PIERWSZE PIĘĆ ROZDZIAŁÓW ZNAJDUJE SIĘ TUTAJ


Justin's POV

- Co z Tobą chłopcze? Nie przestałeś się uśmiechać odkąd tu usiadłeś. - moja babcia uniosła brew
-Nie mogę być szczęśliwy jedząc kolacje z moją mamą i dziadkami? - zapytałem
- Nie ostatnio. - mruknęła mama
- Co to ma znaczyć? - zapytałem czując, że mój poziom szczęścia powoli spada. Nie odpowiedziała mi. Spojrzałem na babcię, która jedynie wzruszyła ramionami, a następnie na dziadka, który po prostu nadal jadł swoje jedzenie. - Mamo? - zapytałem.
- Ponieważ jesteś w liceum, nie jesteś już taki sam. To jest pierwszy raz w tym roku, kiedy siedzisz z nami przy stole. - stwierdziła.
- Oh, przepraszam że dorastam. - zadrwiłem.
- Zapomnij o tym, nie powinnam była się odzywać. - westchnęła patrząc z zakłopotaniem.
- Nie chce o tym rozmawiać. Nie zmieniłem się. - stwierdziłem.
- Tak, zmieniłeś! - krzyknęła. - Nie wracasz do domu od razu po szkole, co więcej, byłoby w porządku, jeśli dałbyś mi znać. Nie rozmawiasz z nami, chyba, że coś chcesz. Przyprowadzasz tu dziewczyny! Przychodzisz do domu pijany, z pół nagą dziewczyną w ramionach, a powiem Ci, że ściany w tym domu nie są cienkie. - warknęła. - Obiecałam sobie, że nie powiem Ci, ale kilka tyogdni temu postanowiłam posprzątać Ci w pokoju. Mogłam znieść picie. Rozumiem, starasz się po prostu dobrze bawić.. - westchnęła.
- Mamo? - zmarszczyłem brwi.
- Narkotyki Justin? - spojrzała na mnie oburzona. Babcia tylko cicho westchnęła, a dziadek spojrzał na mnie z rozczarowaniem. - Nawet nie wiem co powiedzieć.. - szepnęła do siebie. - Chciałabym Cię uziemić, tak jak próbowałam tysiąc razy wcześniej, ale nie mogę zrobić nawet tego. - pokręciła głową.
- To nie było nawet moje! Mama Chaza miała zamiar przeszukać jego pokój, po prostu potrzebował miejsca, aby to gdzieś schować. Nigdy tego nie dotknąłem! - skłamałem.
Tylko trochę. To znaczy, próbowałem kokainy raz na imprezie, ale od tamtego czasu nie dotykałem tego gówna. Zastanawiam się jak zareaguje, gdy dowie się, że palę.
- Nie obchodzi mnie to, Justin. Sam fakt, że to masz. - patrzyła na mnie. - Zachowałam myśli, że się zmienisz. Potem zacząłeś ponownie pomagać dziadkowi przy aucie. Poszedłeś do kościoła, a nawet pocałowałeś mnie i swoją babcię przed pójściem do szkoły. Myślałam że " to jest to, on rzucił to wszystko, on wraca". Ale kiedy przyszedłeś do domu pijany, od tej pory w nocy. Zdałam sobie sprawę, jaki jesteś teraz. Że nigdy się nie zmienisz i.. zabrałam się. - Stwierdziła. - Teraz jeśli mi wybaczycie, wrócę do posiłku. - wymamrotała opróżniając talerz na stole, a następnie oczyściła stół.
- Nie zmieniłem się.. - wymamrotałem jakby do siebie.
Nie zmieniłem się, prawda?


~

12 w nocy, a ja nadal nie mogę przestać myśleć o tym co powiedziała moja mama. To zdarza się każdemu, prawda? Każdy się zmienia, chociaż trochę. Westchnąłem i usiadłem na moim łóżku. Zauważyłem światło migające na przeciwko mnie. Chociaż drzwi werandy były zamknięte, a żaluzje zasłonięte w pokoju Eden, mógłbym ujrzeć promyczki światła. Co ona robi o tej porze? 
Postanowiłem się dowiedzieć, więc wyszedłem z łóżka. Otworzyłem drzwi werandy i przeskoczyłem ze swojej na jej, coś do czego się przyzwyczaiłem. Ona jednak jest w tym beznadziejna. Za dużo patrzy w dół.
Zapukałem w okno moimi kostkami. Widziałem jej cień kierujący się w moją stronę. Odsunęła zasłony ukazując mi się. Machnąłem do niej, w odpowiedzi uzyskując jej uśmiech, po czym otworzyła drzwi werandy.
- Co robisz? - spojrzała na mnie.
- Mógłbym zapytać o to samo, panienko. - posłałem jej uśmiech wpraszając się do wnętrza pokoju.
Naprawdę tego nie przemyślałem, teraz jest moja szansa.
- Szkoda, że zapytałam pierwsza, hmmm?
- Eh, ja po prostu nie mogę usnąć. W dodatku mama jest na mnie zła od kolacji, co jest trochę kłopotliwe. - odpowiedziałem rozglądając się wokół. Jej ściany są jasno-różowe. Nigdy nie wziąłbym jej pod uwagę jako różowej dziewczyny. 
-Lubisz różowy, hmm? - zaśmiałem się widząc, że jej łóżko również jest różowe. Tak jak lampa, komoda i biurko.
- Nie. Nienawidzę tego koloru. - zawtórowała mi śmiechem. - Myślę że to po prostu sposób mojej matki, aby zrobić mnie. taką jaką chce, abym była. Jak lalka barbie.
- Powiadasz. - spojrzałem na nią. - Ten róż mnie oślepia.
- Zamknij się. - posłała mi uśmiech. - Dlaczego Twoja mama się na Ciebie złości? - zapytała siadając na łóżku.
- Myślę, że teraz Twoja kolej w opowiadaniu. - uśmiechnąłem się.
- W ogóle nie jestem zmęczona. - skrzyżowała ramiona. - Wzięłam prysznic, pouczyłam się i to mnie rozbudziło. Więc, aby znów być zmęczoną, próbowałam wszystkiego, jedzenia, picia coca-coli, która zawsze działa a mnie sennie, ale nie tym razem. - westchnęła i spojrzała na mnie.
Ona mówi szybciej, niż Busta Rhymes rapuje.
- Wow. - zaśmiałem się. - Tyle mogę powiedzieć. - uśmiechnąłem się siadając obok niej na łóżku, które tak przy okazji było bardzo wygodne.
- W porządku. Siadaj na moim łóżku. - rzuciła w moim kierunku piorunujące spojrzenie.
- Ha, wiesz ile dziewczyn zabiłoby, aby mieć mnie na łóżku w swoim pokoju? - uśmiechnąłem się. - Powiem Ci. WSZYSTKIE W SZKOLE. - mówiłem powoli.
- Nie Maggie. Ona Cię nie lubi. - uśmiechnęła się.
- Kim jest Maggie? - zapytałem.
- Dziewczyna z którą siedzę. Zawsze stoi przy mojej szafce, gdy Ty i Twoi douchebag* przyjaciele przychodzicie i mnie krytykujecie. - wyrzuciła.
- Ohh, prawda. - skinąłem. Na pewno także mnie chce. - wzruszyłem ramionami. - W każdym razie, powiem chłopakom, aby nieco odpuścili. Zaufaj mi, nie będą Ci już przeszkadzać..tyle. - dodałem.
Wyśmiała mnie i przewróciła oczami.
- Więc, czemu Twoja mam jest na Ciebie zła? - zapytała.
- Ponieważ jestem. - westchnąłem.
Brzmi znajomo. - przewróciła oczami. Czułem się źle. Moja mama nie jest w połowie tak zła jak jej rodzice. Fakt, moja mama nie jest zła o wszystko. Ona po prostu dużo się martwi. - Ale nie sądzę by Twoja mama taka była. Ona wydaje się łagodna. - powiedziała.
- Ona jest, ona nienawidzi tego, że.. Ona myśli, że się zmieniłem. - nie mogłem dobrać słów.
- Podobnie jak u mnie. - uniosła brwi. - Biorąc pod uwagę to, że znam Cię zaledwie od kilku dni. - uśmiechnęła się.
- Aww, jutro będzie nasza przyjaźniowa-rocznica. - posłałem jej uśmiech szturchając lekko.
- Właściwie, to byłoby we wtorek. Nienawidziłam Cię w poniedziałek. - oznajmiła.
- Cokolwiek, poznaliśmy się w poniedziałek. - wzruszyłem ramionami po czym usłyszałem jej śmiech. - Z czego się śmiejesz - zapytałem.
- To po prostu chodzi mi po głowie. Przyjaźniowa-rocznica. Jesteś dziwny.
- Widziałem to raz w jakimś programie telewizyjnym. - zaśmiałem się. - W każdym razie, żartowałem. - wzruszyłem ramionami.
- Okey, więc wracamy do Twojej "zmiany". - Zrobiła cudzysłów wypowiadając to słowo. - Jak się zmieniłeś, Panie Bieber? Nie mów mi, że kiedyś byłeś bardziej sexowno-szalony, oraz imprezowo-zwierzęcy niż teraz. - zachichotała.
- Myślę, że oznacza to że zmieniłem się.. tak bardzo. Powiedziała, że nie jestem tą samą osobą, którą byłem dawniej.. wszyscy mnie teraz nienawidzą. - mruknąłem.
- Oni Cię nie nienawidzą. - położyła dłoń na moim ramieniu.
- Tak, robią to. Odkryli, emm.. zielsko w moim pokoju. - przygryzłem nieco dolną wargę i spuściłem głowę. Jej oczy się rozszerzyły. - To Chaza! - natychmiast dodałem. - To znaczy, nie raz próbowałem narkotyków, ale nigdy nie dotknąłem zielska. Przysięgam. - skinąłem.
Westchnęła i przybliżyła się do mnie. Podniosła moją głowę, tak, abyśmy byli twarzą w twarz.
- Ona Cię nie nienawidzi. Po prostu się martwi. - wzruszyła ramionami. - Masz szczęście, że to robi, że martwi się o Ciebie i Twoje szczęście. Moi rodzice martwią się tylko o to jak są postrzegani i o bałagan. - stwierdziła.
- Twoi rodzice również Cię kochają. Są dziwni, ale kochają Cię Ede.
- Ede? Czy to nowe przezwisko? - uśmiechnęła się na co ja wzruszyłem ramionami. - Lubię to. Nigdy wcześniej nie otrzymałam ksywki. - powiedziała. - Z drugiej strony, każdy przyjaciel jakiego miałam, był wybierany przez moją mamę. - dodała.
- Pozwoliłaś mamie wybrać dla Ciebie znajomych? Dude**, to nienaturalne.
- Cóż, jestem prawie pewna, że Ciebie by nie pochwaliła. - zachichotała.
- Co się dzieje, gdy chcesz mieć chłopaka? - zapytałem ją. - Co się stanie jeśli naprawdę polubisz jakiegoś faceta? Wiesz, tak bardzo, że.. po prostu bardzo go polubisz? - zapytałem.
- Masz na myśli co się sanie jeśli się zakocham? - uśmiechnęła się.
- Tak, cokolwiek. W każdym razie, jeśli miłość istnieje. - wzruszyłem ramionami, w efekcie uzyskując jej otwarte usta.
- Oczywiście że istnieje! - uśmiechnęła się. - Naprawdę, nie wierzysz w miłość, Justin? - zapytała mnie.
- Wierzę w miłość. To znaczy, kocham moją mamę oraz dziadków. Nie wierzę.. w bycie zakochanym. Miłość jest tymczasowa. To zawsze na końcu się pieprzy. Weź na przykład moich rodziców. Moja mam przysięgała, że będzie kochała mojego tatę do końca życia. Uprawiali seks, a potem bam. Oto jestem. Walczą, szukają różnic, wiedzą, że nic nie zdziałają, więc się rozstali. Wypadli z miłości. - stwierdziłem.
- A gdzie jest teraz Twój tata? - zapytała.
- W Winnipeg. Założył nową rodzinę. - wzruszyłem ramionami.
- Tak więc, można powiedzieć , że jest zakochany w swojej nowej żonie, tak? - mrugnęła do mnie. - Można zakochać się w kilku innych dziewczynach, przed zakochaniem się w osobie, wiesz, z którą masz zamiar spędzić resztę życia. - powiedziała.
Milczałem.
- A co się stanie jeśli się " zakochasz"? w jakimś facecie, którego Twoi rodzice nie zaakceptują? - zapytałem.
- Jeśli się w nim zakocham? Chyba zrobię coś szalonego, nie obchodzi mnie to. - uśmiechnęła się. Zaśmiałem się i spojrzałem w dół na swoje dłonie. - Justin, dlaczego cały czas uprawiasz seks? Czy nigdy nie chciałeś.. być w związku? Miałbyś z kim chodzić za rękę. Przytulać się. Rozmawiać? - zapytała.
- Cóż, nie trzymam się za ręce. To wygląda słabo. Przytulanie jest dla gejów. I rozmawianie? Mam Ciebie, tak sądzę. - wzruszyła ramionami.
- Ale nie uważasz, że to wydaje się być dobre? - spytała.
- Wydaje się dobre, tak. Ale w rzeczywistości to śmierdzi. Uwierz mi. - uniosła brwi, pokazując mi abym kontynuował. - Moja druga dziewczyna..miała na imię Sara. Myślałem że ją kocham. Wiesz, to była jakaś głupia rzecz, co do niej. Mieliśmy piętnaście lat, czy coś. Naprawdę bardzo ją lubiłem. Robiliśmy te wszystkie głupie rzeczy. Trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy, rozmawialiśmy o trudnych rzeczach, jak my. Ale umm.. zerwaliśmy po około.. roku czy coś. - wzruszyłem ramionami.
- Rok. Woow. Dlaczego to się skończyło?
- Zdradzała mnie z najlepszym przyjacielem. - Stwierdziłem widząc jak jej szczęka opada.
- Chaz czy Ryan?
- Żaden. Nazywał się Jordan. Był dobrym przyjacielem ale ughh, najwyraźniej nie. Wszedłem do jej domu, była w swoim pokoju w prześcieradle. To było trochę niepokojące, ale co tam. Postanowiłem, że te relacje były głupie. Jeśli kiedykolwiek zawołałem kogoś na górę lub potrzebowałem kogoś dzwoniłem do Rebecci lub Charlotte, a potem spotkałem inne dziewczyny  na imprezach i tak.. - powiedziałem.
- Myślisz, że zostaniesz ponownie zraniony? - zapytała.
- Co? Nie, nie boje się tego. - odpowiedziałem.
- Nie powiedziałam że się boisz, Justin. - uśmiechnęła się w moim kierunku, a następnie ziewnęła. Ona jest całkowicie godna podziwu. Skrzywiłem się na tą myśl. Godna podziwu. Jak i słodka. To wszystko. Ona nie jest gorąca, czy seksowna.. mimo, że wygląda bardzo gorąco w tym krótki..- NIE.
- Czy mogę skorzystać z łazienki? - szepnąłem.
Skinęła głową. Wszedłem do łazienki i opłukałem twarz wodą. To tylko zmęczenie myśleniem teraz. Skorzystałem z toalety przed spacerem do zlewu, aby umyć ręce. Zauważyłem że nie było mydła, więc otworzyłem szafkę i trochę znalazłem. Zauważyłem butelki oraz tabletki. Zmarszczyłem brwi i podniosłem je, czytając etykietę. Antydepresyjne. Ma depresję? Schowałem je z powrotem do szafki i umyłem ręce.
Wszedłem do sypialni i nalazłem Eden śpiącą na końcu łóżka. Zaśmiałem się i podniosłem ją w ślubnym stylu przed położeniem jej na górze łóżka. Wciągnąłem kołdrę na jej gorące piętnastoletnie ciało i upewniłem się, żeby było jej ciepło. Czuję się jak ojciec. Albo chłopak. Ale nie ma mowy, nie będę niczyim chłopakiem w najbliższym czasie. Uczucie, gdy zobaczyłem Jordana i Sarę mnie zabiło.
Nie chce tego uczucia w moim ciele nigdy kurwa ponownie.
- Dobranoc piękna. - szepnąłem, a następnie pocałowałem ją w czoło.
Okey, może to był ruch chłopaka. I co? Eden i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wskoczyłem na moją werandę i wszedłem do łóżka, mój nastrój od razu się polepszył.
Ona jest moją przyjaciółką.


* - inaczej facet który ma wysokie mniemanie o sobie, w tym przypadku chodzi o ich wszystkich :)
** - z tego co kojarzę to znaczy to koleś, brat coś takiego.


_________________________
ghlifhgourfgiudhguier Justin, czyżbyś się zakochiwał? Awww.
Słodkie 


W końcu dodałam rozdział! POWINNIŚCIE MNIE ROZSZARPAĆ.
Przez szkołę nie miałam na nic czasu praktycznie. Ale teraz mam ferie i oto jestem ! :)

Znów troche pokąbinowałam z szablonem haha.
Myślę że teraz jest dobrze.

Dziękuje za wszystkie wejścia. Jesteście niesamowici! 
Dziękuje również za wszystkie komentarze, dajecie mi dużą motywacje.

Pytania jakieś może macie czy coś? Możecie pisać do mnie na twitterze lub asku oraz tutaj pod komentarzami. To jak już chcecie. xx

NO I ZAPRASZAM DO WPISYWANIA SIĘ W ZAKŁADKĘ INFORMOWANI!

kocham, wasza @g0ldjdb ♥