niedziela, 8 grudnia 2013

7. Should have listened




Powinnam posłuchać Maggie, kiedy mówiła, by nie eksperymentować z chłopakami takimi jak on.



UWAGA. DLA TYCH KTÓRZY SĄ TU PIERWSZY RAZ. JEST TO KONTYNUACJA TŁUMACZENIA. PIERWSZE 5 ROZDZIAŁÓW ZNAJDUJĘ SIĘ TU KLIK



Justin’s POV
- Justin! – głos mojej mamy dobiegał z drugiej strony drzwi. Zapukała ponownie. Cholera. Każdy najmniejszy dźwięk brzmiał w mojej głowie jak pieprzony wybuch bomby. Dwaj zabójcy kaca z rzędu. Nie jest to rekord, ale jak na mnie jest dobrze. Piątkowa impreza była cholernie niesamowita. Najprawdopodobniej dlatego, że jedziemy na mistrzostwa. Czułem też rodzaj winyz powodu nazwania Eden brzydką. Ale ona wiedziała, że nie mówiłem prawdy, racja? Nie mogłem powiedzieć Chaz’owi ‘nie’. Pomyślałby, że coś jest nie tak.
- Czy on jeszcze śpi? To dlatego nie powinien uczestniczyć w tych Bóg wie jak okropnych imprezach! – dobiegł do moich uszu gorzki głos babci. Nienawidzili kiedy wychodziłem, ale to mnie zazwyczaj nie zatrzymywało.
- I pomyśleć, że zmienił się z powrotem w starego Justina – usłyszałem smutny głos dziadka. O co mu chodzi? Jaki stary Justin? Jestem starym Justinem. Jestem tylko trochę bardziej zajęty.
- Shhh, usłyszy cię! – mama syknęła na nich. Za późno, mamo. Drzwi powoli się otworzyły. Cholera. To byłoby okropne, gdyby otworzyła drzwi podczas gdybym był z dziewczyną. Na szczęście poszedłem do jej domu i pieprzyłem ją w jej własnym domu. Uwielbiam, kiedy rodzice lasek są poza miastem. Możesz sprawić, że będzie krzyczeć tak głośno, jak tylko tego zechcesz. Musisz tylko trafić w odpowiednie miejsca.
- Co? – jęknąłem, podnosząc moją głowę znad poduszki.
- Idziemy do kościoła. Jest trochę bekonu na kuchence i - uciąłem mojej mamie.
- Kościół? Od kiedy chodzicie do kościoła? – spytałem. – Myślałem, że przestaliśmy w siódmej klasie?
- Nie, to ty przestałeś. My nigdy nie opuściliśmy żadnej niedzieli, Justin – delikatnie się zaśmiała. – Teraz ruszamy. Dzwoń, jeśli byś czegoś potrzebował – powiedziała. I wtedy mnie trafiło. Dziś jest występ Eden.
- Czekaj! – zawołałem zanim zamknęła drzwi. – Mogę iść z wami?

Powiedzieć, że moja mama była w szoku było nieporozumieniem. Słowo ‘naprawdę?’ powtarzała przez długi, długi czas. Mój dziadek wydawał się ekstremalnie szczęśliwy, podczas gdy babcia przemawiała jak to miło być w końcu razem, jak rodzina. Jednak to nie wyglądało jak rodzina, bez taty, brata i siostry. Nigdy nie czuję się w rodzinie, bez nich.

Usiadłem niecierpliwie obok dziadka. Wszyscy stojący na podeście cieszyli się. Wszyscy z wyjątkiem jednej, którą naprawdę chciałem zobaczyć. Eden.
- Eden, chodź tutaj – Pete przywitał ją, po czym odszedł. Wyglądała na zdenerwowaną jak diabli. Ja również. Oczy całego kościoła patrzyły wprost na nią. Po chwili cały budynek wypełnił się jej głosem.
Amazing Grace, how sweet the sound
That saved a wretch like meI once was lost, but now am foundWas blind, but now I see.
And Grace my fears relieved
How preciousdid that grace appear
The hour I first believed



'Twas Grace that taught my heart to fear

Reszta chóru zaczęła śpiewać chwilę po niej, mieszając się z Eden. Mimo to, zawsze mogłeś usłyszeć tą piękną barwę w piosence i wiedziałeś, że to jej głos. Ona naprawdę mi wmówiła, że nie potrafi śpiewać. Co za kłamca. Kiedy skończyli, uśmiechnąłem się.

- Ona była… - dziadek zaczął.
- Niesamowita – skończyłem za niego. Odwrócił się w moją stronę, dostrzegłem uśmiech na jego ustach. Po mszy mama i reszta rodziny wstawali do wyjścia. – Uh, myślę, że dojdę do domu, mamo. Chcę, eee, przywitać się z pastorem! – zawołałem.
- Oczywiście, że tak – dziadek zachichotał w drodze do wyjścia. Spojrzałem do przodu, szukając wokół Eden.

Eden’s POV

- Boże, to było wspaniałe! Nie wiedziałam, że jesteś aż tak dobra, mała! – Eva szeroko się uśmiechnęła, zanim zaczęła wyciskać ze mnie życie w uścisku.
- Cieszę się, że nie spadłam z podestu – zaśmiałam się. Popchnęła mnie lekko piorunując spojrzeniem.
- Hej, Eden – głos, który znałam zbyt dobrze przywitał mnie. Obróciłam się i spotkałam niebiesko-zielone oczy Harry’ego Styles’a, chłopaka z chóru. Spotkałam go na praktykach kilka dni temu. Był naprawdę uprzejmy, pomimo że nie rozmawialiśmy za dużo.
- Cześć Harry – wyszczerzyłam się. Panie, ten chłopak był godny podziwu – Poradziłeś sobie całkiem nieźle.
- Nie tak dobrze jak ty. Muszę przyznać, jesteś niesamowita – mrugnął do mnie. – Chciałbym cię przytulić, ale twój tata i brat są około, więc chyba nie będę ryzykować – zachichotał. Awww, chciał mnie przytulić? Słodkie!
- Śmiało. Tak długo jak jesteś w chórze, jest dobrze! – Eva mrugnęła do Harry’ego.
- Emm, więc okej – zaśmiał się przed pochyleniem się, dając mi lekki uścisk. Niezdarne, ale słodkie. Bardzo, bardzo słodkie.
- Eden, byłaś zdumiewająca! – Justin uśmiechnął się do mnie, pojawiając się tuż obok Harry’ego. – A ty kim jesteś? – Przejechał po nim wzrokiem od góry do dołu. Moje oczy rozszerzyły się, podobnie jak Evy. Szybko chwyciłam rękę Justin’a, zabierając go z oczu mojego taty i brata, zanim oni go zauważyli.
- Zwariowałeś? Wiesz, że Adam i mój tata są tam? Chcesz w przyszłym tygodniu być uderzony? – zapytałam.
- Nie boję się twojego brata – wzruszył ramionami.
- Ale ja tak! Ty nie musisz z nim mieszkać, w przeciwieństwie do mnie! Co jeśli weszłabym tanecznym krokiem na trening koszykówki i powiedziała ci, jak świetny jesteś? – zadałam mu pytanie.
- Powiedziałbym ci, że już o tym wiem – uśmiechnął się głupawo.
- Jesteś kretynem – warknęłam, krzyżując swoje ramiona.
- Dlaczego tak mówisz? – zaśmiał się.
- Cóż, po pierwsze, wszedłeś tu jak gdyby nigdy nic. Nie przejmowałbyś się, gdybyś został przyłapany przez moją rodzinę, bo to nie tobie by się oberwało, a mnie! – krzyknęłam.
- Okej, Eden, ja-
- I chyba nawet nie byłeś świadomy tego, że byłam w trakcie rozmowy z Harry’m, który właśnie wychodził. Teraz już nawet się z nim nie pożegnam – jęknęłam.
- Swoją drogą, kim jest ten facet? Jest gejem? Przez te kręcone włosy naprawdę można tak pomyśleć – stwierdził.
- On nie jest gejem – z moich oczu ciskały pioruny. – Jest naprawdę miłym, normalnym facetem z chóru, – westchnęłam – który dzięki tobie nie będzie chciał ze mną już nigdy rozmawiać – powiedziałam. – Uczęszcza do Południowego Stratford – dodałam.
- Już go nienawidzę – Justin posłał mi uśmiech.
- W tym momencie wcale sobie nie pomagasz – oznajmiłam. Wciąż byłam bardzo wkurzona za to, co powiedział ostatniego wieczoru.
- Okej, przykro mi, że naraziłem cię na ryzyko pojawiając się – przeprosił. – Więc, jest między nami zgoda? – zapytał. Przewróciłam oczami zaglądając za kurtynę, dzięki której byliśmy niewidoczni. Prawie wszyscy wyszli, prócz Adama i Evy.
- Ughh, Adam nie wyjdzie, póki się nie zjawię – westchnęłam. – Ma odwieźć mnie do domu i upewnić się, że zamknie to miejsce – mruknęłam. – Wygląda na to, że spędzisz cały dzień w kościele. Do zobaczenia! – zażartowałam.
- Nie sądzę – Justin zaśmiał się.
- Adam, daj spokój, zapomnij o-
- Nie! – usłyszałam krzyk Evy. Kurtyna została natychmiast odsunięta, ujawniając Adama patrzącego na nas. Uh-oh. Jeszcze gorzej? Taty nie ma tym razem by powstrzymać mojego brata. Tylko Eve i ja. My dzieciaki zwykle zamykamy kościół po mszy.
- Co ty tu kurwa robisz? – Adam przeklął na Justina. Nie sądzę, by ktokolwiek wcześniej bluźnił w kościele...
- Oh, no wiesz, po prostu wykonuję codzienną sesję z twoją siostrą. Jak się masz? – Justin uśmiechnął się głupawo do Adama. Zadrwiłam z jego słów i uderzyłam mocno  jego ramię.
- Mówiłem Ci, żebyś trzymała się z dala od niego, Eden! Dlaczego robisz takie kurewskie rzeczy wokół niego?* -  krzyknął. Można powiedzieć, że był wściekły. Jego twarz nabrała czerwonego koloru i praktycznie można było zauważyć parę ulatniającą się z jego uszu.
- Hej! – Eva krzyknęła. – Zostaw ją w spokoju, kretynie – uderzyła go, po czym zarzuciła swoje ramię wokół mnie.
- Ty – Adam odwrócił się do Justina. – Powiedziałem ci, nie kręć się wokół mojej małej siostry – rzucił mu wściekłe spojrzenie, który chyba tego nie zauważył. Prawdę mówiąc, uśmiechał się. Najprawdopodobniej dlatego, że to JA będę w kłopotach, a on będzie miał problemów.
- Stary, nie jesteś moim właścicielem. I Eden też nie – zaśmiał się. – Mogę robić do cholery o co poproszę – Justin uśmiechnął się głupawo.
- Ona jest MOJĄ małą siostrą i będzie robić co tylko jej powiem – Adam warknął.
- Czy nie powiedziałeś jej, żeby trzymała się ode mnie z daleka? – uśmiechnął się – Nie wygląda, aby to działało, co? – Adam zacisnął ręce w pięści, celując nią w Justina. Ten jednak uniknął ciosu, robiąc to samo mojemu bratu. Adam cofnął się, trzymając nos z bólu. Eva trzymała jego rękę, odsuwając go do tyłu, a ja stanęłam naprzeciwko Justina.
- Dzięki wielkie – wybełkotałam. – Idź – zażądałam. Spojrzał na mnie, po czym westchnął i opuścił ręce.
- Przykro mi-
- Nie przepraszaj, po prostu idź – upomniałam się. Przeniósł wzrok na mojego brata, który wciąż się wściekał. Westchnął ponownie zanim wyszedł z kościoła. Adam odepchnął ręce Evy po czym podszedł do mnie.
- Masz ogromne kłopoty, Eden – położył palec na mojej twarzy.

- Miesiąc?! – krzyknęłam.

- Nie myślisz tatusiu, że to trochę za dużo? – Eva westchnęła.
- Nie, myślę, że powinna dostać więcej! Wiedziała, żeby tego nie robić, a jednak! – Adam krzyknął, jego nos wciąż krwawił.
- Adam, zamknij się i idź na górę do pokoju. Wciąż jesteś uziemiony – wskazał mojego brata. Ten idąc na górę obrzucił mnie złym spojrzeniem. Tata odwrócił się w moją stronę.
- Doskonale zasługujesz na miesiąc uziemienia, Eden Mary! – krzyknął na mnie. – To jest to, co dostałaś za bycie taką.. taką.. ladacznicą! – wrzasnął. Mama łapała powietrze z trudem, a Eva tylko przewróciła oczami. On praktycznie nazwał mnie prostytutką, chrześcijański styl.
- Tato, oni byli jedynie przyjaciółmi! Wiesz to nawet za dobrze, że nigdy nie pocałowałaby tego chłopaka! Jedyną jej drogą do winy może być fakt, że całą presję wywierasz na niej TY! – Eva zawołała w mojej obronie.
- Tak więc powinna czuć się winna, Eve Lynn! – wrzasnął. Nienawidzę, kiedy używa naszych drugich imion. – Ona popełniła grzech – spojrzał na mnie jakbym była kompletnym śmieciem, który on podniósł z boku drogi. – Idź do swojego pokoju. Nie chcę na ciebie patrzeć – warknął, rozczarowanie wychodziło z każdego pojedynczego słowa. Szybko skoczyłam na górę, zanim łzy wypłynęły z moich oczu. Usiadłam na łóżku i pozwoliłam im polecieć. Nie znoszę rozczarowania taty. Nie znoszę rozczarowania Adama. Może jestem małym świętoszkiem wiedzącym wszystko. Może jestem małą nierządnicą. Może nigdy nie będę wystarczająco dobra.
Puk, puk, puk. To pukanie nie dochodziło z drzwi od mojej sypialni. Dochodziło z drzwi od tarasu. Podeszłam bliżej i odciągnęłam zasłony. Ujrzałam winny wzrok Justina znajdujący się przede mną. Westchnęłam i otworzyłam drzwi, wycierając uprzednio oczy.
- Eden, naprawdę przepraszam. Nie zamierzasz powiedzieć Chaz’owi bądź komu innemu? – zapytał.
- Chaz? Chaz jest ostatnią myślą w mojej głowie! Przez ciebie moja rodzina mnie nienawidzi! Wszystko przez twój mały, głupi, żartobliwy komentarz, który skierowałeś do mojego brata jestem zhańbiona przez rodzinę! Moja matka nie może na mnie patrzeć. Mój ojciec wstydzi się pokrewieństwa ze mną! Kiedy mój brat zamierza ze mną rozmawiać, wszystko kończy się krzykiem! Powiedziałeś mu, że się pocałowaliśmy, podczas gdy nic takiego się nie zdarzyło. Nigdy nikogo nie pocałowałam, a teraz jestem jawnogrzesznicą dla rodziny! To wszystko mi się stało, a ty myślisz tylko o tym, żebym nie powiedziała Chaz’owi? – zapytałam. Po ostatnim zdaniu mój głos pękł.
- Przykro mi, Eden – westchnął.
- Zatrzymaj swoje przeprosiny, bo nie chce być twoją przyjaciółką. Nie chcę siedzieć na tarasie z tobą. Nie chcę rozmawiać o filmach czy muzyce z tobą już nigdy. Nie chcę cię już znać. Martwisz się tylko o siebie! Byłam twoją przyjaciółką nawet nie cały tydzień i już cię nienawidzę! – krzyczałam.
- Nie chciałem, aby-
- Nie powiem Chaz’owi. Nie martw się o to. Chcę zapomnieć o tej krótkiej więzi, jaką mieliśmy. I wiesz co? Nigdy nie nazwę tego nawet przyjaźnią. Ponieważ przyjaciel nie nazwie drugiego przyjaciela brzydkim! Czy oni to wymusili czy nie! – wrzasnęłam. – Po prostu chcę zapomnieć, że kiedykolwiek cię znałam – szepnęłam.
- Co jeśli ja nie chcę tego zapomnieć, huh? Co jeśli chcę zapamiętać? – Justin zapytał. Westchnęłam i nacisnęłam klamkę drzwi.
- To naprawdę koniec, Justin – powiedziałam, zanim zamknęłam drzwi i zasłoniłam z powrotem zasłony. Powinnam posłuchać Maggie, kiedy mówiła, by nie eksperymentować z chłopakami takimi jak on.


____________________
rozdział przetłumaczony za pomocą @perversxo ♥

Jak myślicie co będzie dalej ? ; o

Na wstępie chce was przeprosić za to że tak długo nie było rozdziału :c
cały czas siedzę nad książkami i poprawiam oceny.. Mama mnie rozszarpie jak się dowie jakie mam.
Ehh..
Nie wiem kiedy będzie teraz rozdział. Będę się starała dodać go jak najszybciej. <3

I MAM DO WAS PROŚBĘ. JEŻELI PROWADZICIE SWOJE BLOGI TO PODAWAJCIE W KOMENTARZACH. CHĘTNIE COŚ POCZYTAM ♥.

no to chyba na tyle. Jak coś to jestem na asku albo na twitterze .

kocham was, wasza @hibiebsx ♥


sobota, 23 listopada 2013

6. This girl

" Nie wiem kim jest ta dziewczyna, ale lubię ją za to co zrobiła dla niego "


UWAGA ! DLA TYCH KTÓRZY SĄ TU PIERWSZY RAZ, JEST TO KONTYNUACJA TŁUMACZENIA. WCZEŚNIEJSZE ROZDZIAŁY ZNAJDUJĄ SIĘ TUTAJ KLIK 


Eden's POV.
Leżałam na łóżku, gapiąc się w sufit, wciąż myśląc o prośbie Justina. Były jeszcze dwie godziny do zachodu słońca. Do tego czasu wzięłam prysznic i zjadłam kolację. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Jeśli się zgodzę, mogę wpakować się w niezłe kłopoty ze strony rodziców i mojego brata. Chociaż jak mu odmówię.. Nic się nie stanie ? Więc jeśli zgodzenie się przysporzy mi więcej kłopotów, dlaczego myślę by powiedzieć " tak " ?
- Powinnaś przyjść na jutrzejszy mecz koszykówki. - powiedział znikąd. Zmarszczyłam brwi po czym odwróciłam głowę w jego kierunku - To nasz półfinał. Jeśli wygramy.. Mamy wstęp do mistrzostw - stwierdził. 
- Przeciwko mojemu bratu. - skinął głową a ja kontynuowałam - nie wiem, mogę przez to mieć więcej problemów. - powiedziałam. 
- Ponieważ .. ?
- Wspieram twoją drużynę. 
Może jak pójdę kibicować drużynie Justina ludzi ze Stratford mnie polubią ? Cóż, nie polubią mnie.. Ale może ich nienawiść do mnie trochę się zmniejszy. Usłyszałam pukanie do drzwi a potem ustępujący zamek.
- Wejść ! - zawołałam, a mój głos został stłumiony przez poduszkę która znajdowała się na mojej twarzy. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Eve z niewielkim uśmiechem na twarzy.
- Co się dzieje ? - zapytałam ją przewracając się z mojej pozycji Armadillo* na prawy bok.
Westchnęła, po czym usiadła na moim łóżku.
- A więc, tak myślałam... Ponieważ widać że cała ta głupia nauka by dostać się do Południowej Rzeczy stresuje cię, proponuje byś wyszła ze mną gdzieś wieczorem. - powiedziała - Taka jakby impreza. - uśmiechnęła się z nadzieją.
- Impreza ? - powtórzyłam a ona tylko skinęła głową.
- Powiem tacie, że mamy zamiar iść..emm.. uczyć się - wzruszyła ramionami. - Sądzę że powinnaś się trochę odstresować. Czasami mam wrażenie że mama z tatą i Adamem zapominają że masz tylko piętnaście lat. - uśmiechnęła się do mnie.
- Właściwie to myślałam już o pójściu gdzieś jutro.. - zamarłam widzą jej uśmiech.
- Naprawdę ? To świetnie ! A gdzie zamierzasz się wybrać ? - zapytała.
- Do mojej szkoły na mecz koszykówki. - odpowiedziałam lekko przygryzając wargę.

Justin's POV.

Dlaczego byłem zdenerwowany na samą myś, czy jej odpowiedź będzie brzmiała "tak" czy "nie" ? Nie powinienem nawet jej zapraszać. To znaczy, uczęszcza do naszej szkoły, ma pełne prawo by tam być. Ale mam wrażenie że Chaz'owi i Ryan'owi to się nie spodoba. Jednakże trener powiedział, że chce żebyśmy byli szczęśliwi, prawda? Mam po prostu taki wrażenie że... że jeśli Eden będzie oglądać mecz, będzie mi się lepiej grało.
- Dziś twój wielki mecz, synu. - dziadek uśmiechnął się do mnie, na co skinąłem głową gapiąc się w dół na moją owsiankę. - Jesteś podekscytowany ? - pociągając gazetę do góry.
- Mhmmm.. - skinąłem głową jedząc szybko. Chciałem złapać Eden w drodze do szkoły, aby dowiedzieć się, co zamierza dzisiaj robić.
- Justin, nie jedz tak szybko bo się zadławisz. - zaśmiała się mama.
- Po prostu spieszę się. Muszę dogonić Ed.. - oboje z dziadkiem spojrzeli na mnie unosząc brwi. - Eddie'go, mojego nowego kumpla. - oświadczyłem.
- Eddie ? - zapytał dziadek, gdy babcia nakładała mu boczek na talerz.
- Eddie. - przytaknąłem.
- W porządku.. Przyprowadzisz go tu, następnym razem? - uśmiechnął się do mnie.
Przełknąłem ślinę i powoli skinąłem głową.
- Pewnie, jeszcze tego samego dnia. - skinąłem jeszcze raz głową przez odejściem od stołu. - Powinienem już lecieć. Miłego dnia wszystkim. - powiedziałem dając mamie i babci szybkiego buziaka w policzek oraz mówiąc przelotne cześć z dziadkiem przed wyjściem z domu. Nie pożegnałem się z nim, ale czułem się trochę podekscytowany a zarazem szczęśliwy dzisiaj. Rozejrzałem się dookoła, szukając wzrokiem eden już w drodze do szkoły, i pomyślałem że się przejdę na pieszo.
- Eden ! Zaczekaj ! - krzyknąłem.

Pattie's POV

- Powinienem już iść. Miłego dnia wszystkim. - Justin uśmiechnął się i przed wyjściem pocałował moją mamę oraz mnie w policzek. Wyszedł z domu nie żegnając się przed tym z tatą. Kiedyś robili to za każdym razem, gdy Justin był jeszcze młody. Zanim stał się popularny, jako kapitan szkolnej drużyny koszykówki. Usłyszałam hałas zamykanych drzwi, co oznaczało że Justin już wyszedł. gdy tata odkrzyknął mu na pożegnanie, jego już nie było.
- Nie wiem kim jest ta dziewczyna, ale lubię ją za to co zrobiła dla niego. - mama wzruszyła ramionami. Ojciec zmarszczył lekko brwi i podszedł do okna.
- Tato ! Nie szpieguj go ! - krzyknęłam ściszonym głosem, na co on się tylko uśmiechnął. Westchnęłam i podeszłam do niego. - Co jest grane ? - zapytałam zaciekawiona. Justin stał na werandzie a gdy zauważył dziewczynę wychodzącą z domu obok, ruszył za nią.
- Eden ! Zaczekaj ! - Justin krzyknął zanim zeskoczył z ganku i pobiegł na spotkanie z dziewczyną. Rozpoznałam ją od razu. Była to Eden Perry, młoda dziewczyna z sąsiedztwa. Pamiętam ją od kiedy opuściła lewe Stradford ze swoją rodziną, których naprawdę nigdy nie polubi żadne z nas. Ale musiałam przynać że Eden wyglądała pięknie jak aksamit.
- Eddie ! Moja dupa ! - zaśmiał się tata.
- Bruce, nie przeklinaj ! Nie dziwie się że Justin też ma taką niewyparzoną gębe. - Mama uderzyła ojca w tył głowy.
Widziałam szczery uśmiech Justina, gdy rozmawiał z tą dziewczyną. Cytując słowa mojej matki, które wypowiedziała chwilę temu:  Nie wiem kim jest ta dziewczyna, ale lubię ją za to co dla niego robi.

Eden’s POV

- Więc, co robisz dziś wieczorem? – Maggie zapytała mnie podczas gdy szłyśmy razem do stołówki. – To znaczy, wątpię, że idziesz na mecz – zaśmiała się. Przygryzłam dolną wargę, ona szybko to zauważyła.
- Idziesz na mecz?! – Maggie krzyknęła. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy jej słowa przyciągnęły uwagę ludzi. Zaciągnęłam ją na stronę, tuż obok stołówki.
- Nie musisz wykrzykiwać tego całemu światu. Chcę przyjść wieczorem – odparowałam.
- Czemu chcesz przyjść? Koszykówka jest głupia! Szczególnie, kiedy gra nasza szkoła. Nigdy nie wygraliśmy żadnych mistrzostw – syknęła.
- Justin zaproponował mi przyjście… - powiedziałam. Jej oczy rozszerzyły się. – Bardzo dużo rozmawialiśmy Mag. On jest naprawdę fajnym gościem. Ale nikomu nie możesz powiedzieć, że nawiązujemy jakiekolwiek kontakty,  w przeciwnym razie, wywalą go z drużyny, a ja najprawdopodobniej zostanę wyrzucona z domu – zażartowałam. Chociaż może i chciałabym być w tarapatach?
- Myślałam, że powiedziałam Ci, abyś trzymała się od niego z daleka, Eden? On jest jak złe wiadomości! Co jeśli chce się Tobą po prostu zabawić? – zapytała.
- Wątpię, że właśnie dlatego rozmawia ze mną, jest bardzo miły. Myślę, że ten cały wizerunek złego chłopca jest nałożony, jak maska, Maggie. Mogłabyś się o tym dowiedzieć, gdybyś tylko dała mu szansę – stwierdziłam.
- Graczom takim jak Justin nie daję się szansy, kochanie. On spał z ponad dwudziestoma dziewczynami! Nawet się tym przechwalał! – krzyknęła. – W każdym razie tak było rok temu. Kto wie ile jeszcze zdobył – stwierdziła. Zmarszczyłam brwi. Z dwudziestoma? To bardzo dużo jak na osiemnastoletniego chłopaka. – Tu nie ma żadnej maski. On jest zły. Nie zadzieraj z nim, zasługujesz na więcej, Eden – westchnęła, zanim weszła do stołówki, zostawiając mnie samą w holu. Weszłam do środka, po czym  zaczęłyśmy jeść. Szybko odsunęłyśmy temat Justina, zastępując go jutrzejszym filmem w kinie. Musiałam zatrzymać niedzielę wolną, ponieważ zajęta była przez mszę oraz chór. Mój brzuch odczuwał mdłości na samą myśl o występie przed całym kościołem. Spojrzałam w górę na stół Justina, aby znaleźć jego przewiercający mnie wzrok. Kiedy moje oczy spotkały jego, uśmiechnął się, po chwili mrugając do mnie uważając, by nikt nie zwrócił uwagi. Zaśmiałam się, przez co Maggie obdarzyła mnie dziwnym spojrzeniem.
- Jesteś upiorna – stwierdziła bez ogródek.

- Która drużyna jest z twojej szkoły? – Eva szepnęła, siadając na miejscu obok mnie. Zdecydowała włożyć ciemne okulary by nie być spostrzeżoną jako Eva Perry, Południowy Stratford.

- Niebiescy – odpowiedziałam. – Czerwoni są z drużyny Napanee – dodałam. Ona tylko skinęła głową i oglądała rozgrywającą się walkę. Chwilami zapominała, które kolory należą do naszej szkoły, wspierając drużynę przeciwną, czym zarabiała sobie spojrzenia ludzi siedzących wokoło. – Zapamiętaj wreszcie, inaczej wyrzucą cię! – szepnęłam śmiejąc się.
- Niestety jestem przyzwyczajona do południowych. Zawsze byli żółci! – zachichotała. – Czekaj, kogo zamierzasz dopingować, skoro oni grają przeciwko sobie? – zapytała. Szczerze nie miałam pojęcia, co powiedzieć. To znaczy, powinnam wspierać mojego brata, prawda? Mimo że jest dupkiem. Jednakże to wciąż moja szkoła, więc to może ją powinnam dopingować? – Nie myśl zbyt mocno, jeszcze skrzywdzisz swój umysł, maleńka – zachichotała, głaszcząc moją dłoń. Wkrótce zaczęła się przerwa i chłopcy mogli usiąść na krótki odpoczynek. Justin uśmiechnął się, spoglądając na mnie. Odwzajemniłam gest, uśmiechając się łagodnie, łapiąc tym samym uwagę Chaz’a. Skrzywił się, następnie wstał i podszedł do mnie z Ryan’em. Justin zauważył jego ruchy i podążył za nimi. Świetnie, najprawdopodobniej nie skończy się to dobrze.
- Jeśli powiedzą coś niegrzecznego, nie krzycz, Eve. Tak bardzo jakbyś tego chciała – nie rób tego – oznajmiłam.
- Co tu robisz, południowcu? Nie powinnaś być w domu, modląc się czy robić inne gówno? – Chaz roześmiał się. Ryan się po prostu patrzył, a Justin skierował wzrok na dół.
- Mam takie samo prawo do przebywania tu jak wszyscy inni – stwierdziłam, krzyżując ramiona.
- Co się dzieje? Robisz notatki dla Adam’a i jego gejowskich kumpli, czy coś? – Chaz zerknął na mnie. – Więc przekaż mu, że jego drużyna pójdzie na dno w tym roku. Powiedz jej, Justin! – Chaz trącił go łokciem. Ten spojrzał w górę i podrapał się po szyi niezręcznie.
- Uh, taa. Południe zostanie pokonane na mistrzostwach. Możecie być tego pewni – skrzyżował ramiona.
- Jesteście takie brzydkie, obrzydzacie mnie, prawda chłopcy? – Chaz zapytał, patrząc wprost na Justin’a.
- Taa, naprawdę brzydkie – Justin zgodził się, kiwając głową. Ałć, to bolało. Chaz i Ryan zaczęli się śmiać odchodząc i zostawiając Justina gapiącego się na mnie. Westchnął, po czym się obrócił.
- Świnie! – Eva pisnęła, kiedy nie byli już w stanie jej usłyszeć. Taa, naprawdę brzydkie.

- O Boże, o Boże. Nie mogę, nie mogę tego zrobić – szepnęłam sama do siebie. Jestem bliska popuszczenia w spodnie. Jeszcze nigdy nie śpiewałam przed nikim, prócz mojego taty oraz chóru. Teraz jest tu około stu ludzi, aby usłyszeć jak śpiewam ‘Amazing Grace’.

- Zrobisz to! Wdech, wydech – Eva starała się pomóc mi opanować nerwy. – To jest kościół! Nikt nie zamierza cię oceniać. Ale jeśli to zrobią… cóż, spoliczkuję ich – uśmiechnęła się. – W każdym razie, słyszałam cię pod prysznicem. Jesteś wspaniała! – wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Chyba zwrócę moje śniadanie na środek kościoła – powiedziałam, rozszerzając oczy.
- Nie, nie zrobisz tego – westchnęła. Wtem Pete obwieścił o moim występie. Świetnie. Umrę. Do zobaczenia świecie. Byłeś na trochę miły.


_________________________

No i jak wam się podoba moje tłumaczenie ? Dobrze jest ?
Przepraszam że tak długo nie dodawałam ale całe dnie siedzę nad książkami albo pozwiązuje moje problemy :x.. 
Myślę że następny rozdział będzie za tydzień ;). Co do wyglądu to muszę jeszcze ogarnąć zakładki, chociaż nie wiem jak to zrobić.. lool.. Mogę liczyć na waszą pomoc ? Jeśli tak to piszcie na twitterze albo na asku .
No a co do obserwowanych to robię tak jak w poprzedniej notce
ZOSTAW KOMENTARZ ZE SWOJĄ NAZWĄ USERNAME A ZOSTANIESZ POINFORMOWANY O NOWYM ;)

No to chyba na tyle.
Kocham was, wasza @hibiebsx ♥

środa, 6 listopada 2013

Wprowadzenie. WAŻNE

Hej wszystkim. xx


Tutaj wasza @hibiebsx . No więc tak. Postanowiłam kontynuować tłumaczenie blooga http://boyslikeyou-tlumaczenie.blogspot.com/ . 
Dziewczyna ( nie wiem ile osób tłumaczyło ale chyba jedna ) zawiesiła tłumaczenie. Nie wiem czemu. No ale.. Próbowałam się z nią kontaktować. Na wszystkie możliwe sposoby, lecz nie wyszło. Nigdzie nie można jej złapać.. Przepadła jak kamień w wodę.
Chciałam zacząć to tłumaczyć już pod koniec sierpnia ale wstrzymałam się z nadzieją że dziewczyna może obudzi się że ma bloga. Niestety znów cisza, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

Tak więc powtarzam jeszcze raz że ja tylko KONTYNUUJE tego bloga ;)


Co do rozdziałów to nie wiem kiedy pojawi się szósty ( na rozdziale piątym został zakończony tamten blog ).  Oczywiście mam go przetłumaczonego już, ale chcę poczekać by każdy zapoznał się z tymi wcześniejszymi rozdziałami, a że chcę uszanować pracę tamtej dziewczyny i nie wklejać tego tutaj, to po prostu zapraszam na czytanie pięciu pierwszych rozdziałów + prolog  na jej bloga ;). A gdy już to nastąpi myślę że rozdział będzie dodawany raz w tygodniu. Tak, wiem że trochę długo, ale niestety mam jeszcze szkołę ;x

Kolejna sprawa.. To jest mój pierwszy blog. Wcześniej jeszcze nic takiego nie prowadziłam i proszę o trochę wyrozumiałości jeśli chodzi o wygląd bloga itd. Jedna z dziewczyn z twittera była taka miła i ustawiła mi szablon, za co bardzo jej dziękuje. xx


A jeśli chodzi o informowanych to chyba zrobię tak że każdy kto skomentuje ostatnio dodany rozdział i poda swój username z twittera ten zostanie poinformowany o nowym ;)

To chyba wszystko. Jak byście czegoś jeszcze nie wiedzieli piszcie pod tym postem lub na moim asku . 

Love, @hibiebsx