sobota, 22 marca 2014

12. What the fuck?

Justin's POV

-Oh, szkoda, że Ryan'a nie będzie. Zrobiłam więcej jedzenia. -mama zmarszczyła brwi.
-No właśnie. To będzie okej, jeśli inny mój przyjaciel zje z nami? -zapytałem ją. -dziewczyna. -dodałem.
To sprawiło, że moja babcia przestała sprzątać, a mój dziadek spojrzał na nas zza stołu.
-Dziewczyna? Jak.. dziewczyna? -zapytała mama.
-Nie. Tylko przyjaciółka. -stwierdziłem.
-Dziewczyna z sąsiedztwa? -dziadek zapytał posyłając mi uśmiech.
Skinąłem tylko głową.
-Oh, to ta z pięknym głosem? Cóż, nie jest ona perłą.* Cieszę się, że się ponownie umawiasz, kochanie. -babcia uśmiechnęła się.
-Nie umawiamy się, jest tylko przyjaciółką. -westchnąłem.
-Może z nami zjeść. Z przyjemnością poznam tę dziewczynę. -mama uśmiechnęła się.
Westchnąłem i usiadłem na kanapie, ale wystrzeliłem w górę, gdy usłyszałem dźwięk dzwonka.
-W porządku, otworzę! -zawołałem i ruszyłem w kierunku drzwi.
-Hej. -uśmiechnęła się. -Adam uważa, że idę do McDonald'a z Maggie, więc dał mi pięćdziesiąt dolarów. -głupio się uśmiechnęła unosząc banknot.
-Pf, masz szczęście. To opłata za wejście do mojego domu. -mrugnąłem.
Przewróciła oczami i weszła do środka.
-Ryan poszedł do domu? -zapytała na co przytaknąłem.
-Chodź. Chcę Cię przedstawić mojej rodzinie.. -powiedziałem prowadząc ją do jadalni, gdzie mama nakrywała do stołu umieszczając tam talerze ze spaghetti.
-Um, ludzie. -zakaszlałem niezgrabnie otrzymując ich spojrzenie. -to Eden. Mieszka drzwi dalej. -przedstawiłem ją.
Eden wyglądała na zdenerwowaną. Można to było wyczytać z jej oczu. Ale nie tylko tym się denerwowała. Nie mogłem zrozumieć czym jeszcze.
-Oh, zapraszamy do naszego domu, skarbie. -babcia postanowiła powitać ją jako pierwsza. -słyszałam jak śpiewasz w kościele. Kompletnie niesamowicie, kochanie. -posłała jej uśmiech.
-Dziękuję. -Eden uśmiechnęła się uprzejmie. -jestem Eden. -dodała.
-Wiem. -babcia się głupio uśmiechnęła. -Justin nam o Tobie opowiadał. -powiedziała powodując przypływ krwi do moich policzków.
-Wszystkie dobre rzeczy, mam nadzieję. -Eden zachichotała patrząc na mnie.
-Oh, drobnostka, same piękne rzeczy skarbie! -babcia uśmiechnęła się. -to jest mój mąż Bruce. -zwróciła się do dziadka, który posłał jej uśmiech i machnął ręką przed wstaniem i podejściem.
O boże, moi dziadkowie są żenujący.
-Jesteś piękną dziewczyną mojego wnuka. -uśmiechnął się.
-Dziadku! Mówiłem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. -mrugnąłem uzyskując chichot Eden, która na mnie zerknęła.
-Miło mi Cię poznać. -uśmiechnął się, a następnie ją przytulił. Zachichotała i oddała uścisk, ponieważ było to nieoczekiwane.-jestem przytulakiem. -dodał.
-Czy nie jesteście, aby trochę żenujący? -zapytał głos mojej matki.
Dziadek i babcia zajęli miejsca przy stole, gdy mama podeszła do nas. Przełknąłem nerwowo ślinę zastanawiając się o czym pomyśli moja mama. Nadal nie porozmawialiśmy od wczorajszej kłótni. Wiem, że chciałaby Eden, ale ona pewnie myśli, że jesteśmy kurwa kumplami czy czymś. Jestem najgorszy w jej umyśle.
-Um, miło Cię poznać, Pani Mallette. -Eden się uśmiechnęła zdobywając pozytywny uśmiech od mojej mamy.
Nienawidziła, gdy ktoś nazywał ją Panią Bieber. Eden wiedziała o rozstaniu moich rodziców.
-Proszę, mów mi Pattie. -posłała jej uśmiech. -Miło mi Cię poznać Eden. -uśmiechnęła się. -cieszę się, że zjesz z nami. -dodała.
-To ja dziękuję, Pattie. -Eden uśmiechnęła się.
Wszyscy zajęliśmy miejsca. Dziadek postanowił zacząć od modlitwy. Umieściłem moją dłoń tuż na dłoni dziadka. Uśmiech wkradł się na moje usta, gdy poczułem rękę Eden na mojej.
-Za to co mamy zamiar odbierać, może Pan nas uczynić naprawdę wdzięcznymi. Amen. -dziadek powiedział, a wszyscy powtórzyliśmy. -Amen. -zanim zdjąłem swoją rękę.
Czekałem aż Eden zrobi to ze swoją dłonią, ale nie robiła tego. Zaśmiałem się uzyskując tym uwagę Eden. Spojrzała na nasze ręce i mocno się zarumieniła przed zabraniem jej z dala ode mnie. Może nie powinienem był nic mówić.

*

-Nie kłamię. Ryba była tak duża, jak Justin. -dziadek wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Uwielbiał opowiadać tę historię. Lata temu łowiliśmy ryby. Nie wiem dlaczego tak bardzo o tym mówić.
-Miałem pięć lat, dziadku. -zaśmiałem się.
-Jestem pewien, że była ogromna. -Eden zachichotała.
-Opowiedz nam o swojej rodzinie, Eden. -babcia zachęciła ją uśmiechem.
Wszyscy byliśmy obecnie w salonie, relaksowaliśmy się, rozmawialiśmy. Nie robiłem tego od wieków. Ale naprawdę się tym teraz cieszę.
-Cóż, mój ojciec jest pastorem kościoła lokalnego. Moi rodzice są bardzo religijni i rygorystyczni. Moje rodzeństwo uczy się w Stratford South, ale ja nie przeszłam testu, więc zostałam zmuszona do chodzenia do szkoły Justina. Ale naprawdę ją lubię. -uśmiechnęła się.
-Oh, te głupie testy. babcia przewróciła oczami. -Justin próbował dostać się do tej szkoły, ale nie przeszedł go. -dodała.
Moje oczy rozszerzyły się.
-Babciu. -syknąłem.
Eden spojrzała na mnie zaskoczona.
-Próbowałeś dostać się do South Stratford? -zapytała głupio się uśmiechając.
-Moja mama tego chciała. -wskazałem na mamę.
-Wcale nie! -zadrwiła. -to było bliżej. Nie miałeś jeszcze prawda jazdy. Nie mogłam Cię zawozić. -wzruszyła ramionami na co wszyscy zareagowali śmiechem.
Eden spojrzała na zegarek i westchnęła.
-Naprawdę powinnam wrócić do domu. Już późno.
-Odprowadzę Cię. -powiedziałem wstając wraz z nią.
-Cudownie było Cię gościć Eden. Przychodź kiedy tylko chcesz. -mama uśmiechnęła się do niej.
-Następnym razie opowiem Ci o tym jak Justin prawie wygrał na loterii. -dziadek uśmiechnął się przed przytuleniem jej.
-Nie mogę się doczekać, aby to usłyszeć. -Eden zachichotała.
Pożegnała się z każdym po czym odprowadziłem ją na werandę.
-Chciałbym iść do Ciebie, ale Twój brat tam jest. -zaśmiałem się, wpychając ręce w kieszenie. -nie chcę byś miała więcej kłopotów niż masz teraz. -posłałem jej uśmiech.
-Dziękuję Ci za znoszenie mnie. Twoja rodzina jest.. niesamowita. -uśmiechnęła się.
-Oni naprawdę Cię lubią. -stwierdziłem. -Mam wrażenie, że gdy tam wrócę oni nie przestaną mówić o tym, że powinienem Cię poślubić czy coś. Babcia już mi to szepnęła. -powiedziałem i oboje się zaśmialiśmy.
-Justin, nie marnuj każdej chwili z rodziną. -powiedziała. -to zupełnie niesamowite, a oni naprawdę Cie kochają. Masz szczęście mając ich. -uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Tak, wiem. -skinąłem głową.
-Do zobaczenia później, Bieber. -uśmiechnęła się przed zejściem z ganku.
Obserwowałem ją dopóki nie zniknęła w środku, upewniając się, że jest bezpieczna. Westchnąłem i wróciłem do środka.
-Nie sądzę, że spotkam słodszą dziewczynę. -babcia wyszczerzyła zęby w uśmiechu kiedy moja mama dyskutowała wraz z dziedkiem na kanapie. -oh, Justin. Chcę, abyś się z nią ożenił, okej? -uśmiechnęła się do mnie.
Zaśmiałem się i przewróciłem oczami.
-Ludzie, mówiłem Wam. Eden i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. -zapewniłem ich.
-Przyjaciele, gówno prawda. -dziadek wymamrotał.
-Bruce! -babcia klepnęła go w ramię, co mnie rozśmieszyło.
-Hej, mam zamiar zaatakować prześcieradło. Jestem naprawdę zmęczony. Branoc, mamo. -powiedziałem składając na jej policzku pocałunek. -branoc, babciu. -powiedziałem również całując ją w polik. -branoc, dziadku. -zachichotałem, i pstryknąłem w jego ucho przyczyniając się do jego przeklinania na mnie.
Pobiegłem na górę. Ubrałem to w czym zazwyczaj śpię. PJ** bez koszulki. Zobaczyłem, że światło naprzeciw migota, a następnie Eden weszła do swojego pokoju. Wiele można odczytać z jej miny. Zauważyła mnie i się uśmiechnęła. Otworzyłem drzwi werandy jak ona.
-Hej tam. -zachichotała. -nie mogę od Ciebie uciec? -głupio się uśmiechnęła.
-Nie. -roześmiałem się.
-Jest dziesiąta w nocy, a ja nie jestem w łóżku. Myślę, że Twoje zachowanie mi się udziela. -wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-Ah, mały buntownik. Ja Ci się udzielam? Pf, w porządku. Dziś ostrzegałem Ryan'a o jego języku! Co to mówi? -uśmiechnąłem się. -czy mogę Cie o coś zapytać Ede? -zapytałem ją. Ona po prostu skinęła głową. -nie chciałem być wścibski, ani nic. -westchnąłem. Popatrzyła na mnie, -ale wczoraj wieczorem.. po kościele, rozmawialiśmy i skorzystałem z łazienki. -powiedziałem.
-Justin, jest w porządku..mówiłam, że możesz jej użyć. -zaśmiała się.
-Znalazłem Twoje pigułki. -stwierdziłem. -nie chciałem. Szukałem mydła, więc otworzyłem Twoją szafkę i tam były.. i bądź co bądź znalazłem mydło. -wymamrotałem. Patrzyła na mnie. -nie gniewaj się na mnie, proszę. -westchnąłem.
-Nie jestem na Ciebie zła.. -westchnęła.
-Więc, um, jesteś przygnębiona..? -zapytałem pocierając kark. Nie odpowiedziała. -możesz powiedzieć mi wszystko, Eden.
-Byłam przygnębiona. Teraz jest lepiej. Powinnam wyrzucić te tabletki. -wymamrotała.
-Dlaczego byłaś przygnębiona? -zapytałem.
-Tęskniłam za kimś.. -wymamrotała. -Mam dwóch braci. -stwierdziła. -Adam nie jest najstarszy. -szepnęła.
-Nie jest.. -zmarszczyłem brwi. -więc kto? -zapytałem.
-Mam starszego brata, John'a. Był stacjonującym w Afganistanie. -dodała. -był tam przez bardzo długi czas, a mi tak bardzo go brakowało. -westchnęła. -nie pozwolił moim rodzicom, aby to było dla mnie trudne. Był moim najlepszym przyjacielem. -wymamrotała. -zginął w akcji w grudniu ubiegłego roku. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia. -wymamrotała. -kilka tygodni temu skończyłby dwadzieścia lat. -wyjaśniła, a następnie szybko wytarła łzę, która spadła po policzku.
Zeskoczyłem z mojej werandy i udałem się do niej, po czym owinąłęm ramiona wokół jej małego ciała i przyciągnąłem ją do siebie.
-Jest mi bardzo, bardzo przykro Eden. -szepnąłem tuląc ją.
Trawliśmy tak przez chwilę. Tylko przytulanie, żadnych słów. Milczenie nie było niewygodne. To było miłe. Czułem się dobrze. Odrobinę się ode mnie odsunęła, aby mogła na mnie spojrzeć, ale moje ręce nadal ją oplatały.
Nie wiem w jakiego rodzaju transie byłem, gdy na mnie patrzyła. Nie wiem co zawładnęło moim ciałem. Ale zrobiłem coś złego. Zrobiłem coś, co definitywnie zaprzeczyło, że jesteśmy przyjaciółmi, tylko przyjaciółmi. Bo wiesz, co zrobiłem? Pochyliłem się i pocałowałem ją. Ona przeniosła swoje miękkie, różowe usta do moich i pocałowaliśmy się ponownie. Cholera, ona oddaje pocałunki. Całowaliśmy się około 10 sekund, zanim odsunęła się ode mnie i zobaczyła to jak wstrząśnięty i przerażony byłem.
-P-przepraszam. -szepnąłem, cofając się kilka kroków.
Odwróciłem się i wskoczyłem spowrotem na moją werandę po czym wszedłem do pokoju nie patrząc wstecz.
Co ja kurwa narobiłem?!
***
*dziwne zdanie lol
**plaid PJ -spodnie w kratę -wpiszcie w grafice, to wyskoczą

@wonderfulniallx

kocham Was x