zaczekaj, zapomniałam was poinformować o 18 rozdziale więc jeśli nadal go nie przeczytałaś, bierz się za to.
przepraszam za błędy, miłego czytania, kocham was, pheridise x
Czy on powiedział do mnie "kochanie"?
przepraszam za błędy, miłego czytania, kocham was, pheridise x
Czy on powiedział do mnie "kochanie"?
Eden POV's
Powoli otworzyłam oczy, i zostałam przywitana promieniami słonecznymi wpadającymi przed Justina okno. Jęknęłam zirytowana i schowałam twarz w jego klatkę piersiową, budząc go.
-Przepraszam. - przeprosiłam i lekko zachichotałam.
- Nie ma problemu. - Zaśmiał się swoim porannym głosem. Cóż mogę powiedzieć, był bardzo atrakcyjny.
- Więc.. Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się, spoglądając na niego. On po prostu się uśmiechnął, po czym nachylił nade mną i wydął wargi do pocałunku, który dostał gdy nasze usta się dotknęły.
Motyle znów wybuchnęły w moim żołądku. Brzmi banalnie. Motyle zawsze są.
- Rzeczywiście dzień dobry. - Zaśmiał się po tym jak się odsunął.
- Powinnam wracać.. Mama może zapukać do moich drzwi w każdej chwili i prosić mnie bym zeszła na śniadanie. - Szepnęłam
- Mmm, ale jest tak wygodnie. - Wymamrotał, mocniej obejmując mnie ramionami. Uśmiechnęłam się.
- Szkoda. - Cmoknęłam jego usta i wstałam z łóżka. - Dziś będę się pewnie cały dzień uczyła, więc, widzimy się w poniedziałek? - Spytałam.
- Nie, jutro idę do kościoła. - Powiedział siadając.
- Ty? - Zapytałam odwracając się do niego.
Skinął głową.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Bo - zaczął. - kocham Boga - powiedział wywołując u mnie śmiech. - Oh, proszę cie. Czy potrzeba jakiegoś powodu by pójść do kościoła? - Uniósł brew, po czym wstał i podszedł do mnie.
- Nie sądze. - Uśmiechnęłam się. - Pewnie się tam spotkamy. - Uśmiechnęłam się, cmoknęłam jeszcze raz jego usta i wyszłam na werandę, najpierw upewniając się czy nikt nie patrzy.
Odetchnęłam i wspięłam się. Poczułam Justina ręce na mojej talii.
- Dam sobie radę. Nie martw się. - Uśmiechnęłam się i szybko przeskoczyłam na moją werande.
- Jestem pod wrażeniem. - Mrugnął. - Ponadto miałem ładny widok. - Uśmiechnął się.
Wywróciłam oczami i weszłam do mojego pokoju.
- Do zobaczenia później. - Szeroko się do niego uśmiechnęłam.
- Miłego dnia, kochanie. - Znów do mnie mrugnął, zanim zamknęliśmy drzwi do naszych pokoi. Czy on powiedział do mnie "kochanie"? Uśmiechnęłam się do siebie, przygryzając moją dolną wargę, jak to zawsze ja, zanim ktoś zapukał do moich drzwi.
Podeszłam do drzwi i zauważyłam mamę gapiącą się na mnie.
- Hej, śniadanie jest.. Czyja to bluza? - Spytała.
Spojrzałam na szarą bluzę, którą wczoraj dał mi Justin. Cholera.
- Um, to jest stara bluza Adama. Znalazłam ją w piwnicy i postanowiłam zatrzymać. - Powiedziałam.
Zmrużyła oczy patrząc na bluzę, ale w końcu to kupiła.
- Dobrze. Śniadanie jest gotowe. Myślę że polubisz niespodziankę na dole. - Uśmiechnęła się przed wyjściem.
Uśmiechnęłam się i szybko ubrałam w luźną, cienką koszulę, kiedy odeszłam zarzuciłam ją na ramiona ma mój tank top pod spodem. Założyłam parę spodenek o przyzwoitym rozmiarze i pozostając w moich skarpetkach wyszłam na dół.
-Logan! -pisnęłam, ruszyłam w jego kierunku i rzuciłam się na mojego piętnastoletniego kuzyna.
Jesteśmy praktycznie bliźniakami. Urodziliśmy się nawet w ten sam dzień. Szczęściarze, nie?
-Edie! -wyszczerzył zęby w uśmiechu, nazywając mnie moim przezwiskiem.
Wymawia się 'Eedy i on mówi tak do mnie od około zawsze. Wyrwałam się i uszczypnęłam jego policzki.
-Co Ty tu robisz? -uśmiechnęłam się do niego. -gdzie jest reszta rodziny? -zapytałam.
-Oni są z powrotem w Toronto, pakują resztę naszych rzeczy. -głupio się uśmiechnął. -przenosimy się do Stratford, kochanie! -szeroko się uśmiechnął.
-O mój Boże! -pisnęłam znów go przytulając.
-Czy masz zamiar przestać piszczeć? Możesz się do cholery zamknąć? -Adam warknął na mnie przepychając się obok i podszedł do stołu na śniadanie.
-Co jest z jego tyłkiem? -głupio się uśmiechnął.
-Stracił poważny mecz koszykówki ostatniej nocy. -uśmiechnęłam się. -zgaduję, że jest bardzo zdenerwowany. -oznajmiłam. -nie mogę uwierzyć, że się tu wprowadzasz! - uśmiechnęłam się.
-Ta, mamy dom tuż za rogiem. Możemy chodzić do swoich domów nawzajem cały czas. To będzie niesamowite! -uśmiechnął się do mnie. -plus, idę do Twojej szkoły. -szeroko się uśmiechnął. -nie chcę iść do jakiejś prywatnej szkoły. Zresztą jak sisssy. -zachichotał.
Nie wiem dlaczego on zawsze nazywa swoją siostrę "Sissy". Dziwne, ale to jest Logan dla Ciebie.
-Pozwól mi oprowadzić Cię wokół Stratford. -uśmiechnęłam się.
-Czy nie przyjechałaś tu tydzień temu? Jak mogę Ci zaufać? Zgubisz mnie, znając Twoje szczęście. -głupio się uśmiechnął.
-Oh, proszę. Jestem szybko ucząca się. Teraz wiem, gdzie wszytko jest. Plus, mam mnóstwo do powiedzenia. -uśmiechnęłam się.
Zapomnij o uczeniu się. Nie widziałam Logana tak długo! Tęsknię za moim najlepszym przyjacielem.
-Co ze śniadaniem? -zapytał.
-Dostaniemy trochę później w centrum handlowym. Tylko chodź. Mamo, wychodzimy. Pokażę Logan'owi miasto! PA! -krzyknęłam przed wyjściem.
-Wow. -zaśmiał się potrząsając głową, gdy wyszliśmy.
Śmiałam się i spojrzałam przed siebie spotykając niebiesko/zielone oczy, dla których kiedyś traciłam głowę.
-Harry. -wyszeptałam.
-Erm, będzie Ci przeszkadzało jeśli porozmawiam z Tobą przez minutę? -zapytał.
-Uh, możesz to powiedzieć tutaj. -stwierdziłam.
-Kto to jest? Twój chłopak? -Logan się uśmiechnął.
-Były. -stwierdziłam.
Uśmiech Logan'a zamienił się w niezadowoloną minę, gdy patrzył piorunującym spojrzeniem na Harry'ego.
-Co zrobiłeś? -zapytał natychmiast.
Harry zignorował Logan'a i zaczął mówić od mnie.
-Spójrz, naprawdę przepraszam za to co Ci zrobiłem, Eden. Ale chciałbym prosić o kolejną szansę. Jesteś niesamowitą dziewczynę, a ja nie powinienem całować tamtej. -westchnął.
-Ty co? Oh cholera, nie, trzymaj hm kurwa.* -Logan warknął docierając do twarzy Harry'ego.
Zaśmiałam się i pociągnęłam Logan'a z powrotem.
-W porządku Logan. I spójrz, Harry. Mam pewnego rodzaju chłopaka teraz.. -westchnęłam.
-To dziecko? -Harry wskazał na Logan'a.
-Ew, nie. -Logan się odsunął. -jesteśmy powiązani, bro. Ta sama krew. Kuzyni. Nie incesto**, bro. -skrzywił się.
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
-Do zobaczenia później Harry. -uśmiechnęłam się do niego przed odejściem z Logan'em.
-Od kiedy lubisz brytyjskich chłopców z kręconymi włosami? -zapytał Logan.
-Przepraszam. - przeprosiłam i lekko zachichotałam.
- Nie ma problemu. - Zaśmiał się swoim porannym głosem. Cóż mogę powiedzieć, był bardzo atrakcyjny.
- Więc.. Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się, spoglądając na niego. On po prostu się uśmiechnął, po czym nachylił nade mną i wydął wargi do pocałunku, który dostał gdy nasze usta się dotknęły.
Motyle znów wybuchnęły w moim żołądku. Brzmi banalnie. Motyle zawsze są.
- Rzeczywiście dzień dobry. - Zaśmiał się po tym jak się odsunął.
- Powinnam wracać.. Mama może zapukać do moich drzwi w każdej chwili i prosić mnie bym zeszła na śniadanie. - Szepnęłam
- Mmm, ale jest tak wygodnie. - Wymamrotał, mocniej obejmując mnie ramionami. Uśmiechnęłam się.
- Szkoda. - Cmoknęłam jego usta i wstałam z łóżka. - Dziś będę się pewnie cały dzień uczyła, więc, widzimy się w poniedziałek? - Spytałam.
- Nie, jutro idę do kościoła. - Powiedział siadając.
- Ty? - Zapytałam odwracając się do niego.
Skinął głową.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Bo - zaczął. - kocham Boga - powiedział wywołując u mnie śmiech. - Oh, proszę cie. Czy potrzeba jakiegoś powodu by pójść do kościoła? - Uniósł brew, po czym wstał i podszedł do mnie.
- Nie sądze. - Uśmiechnęłam się. - Pewnie się tam spotkamy. - Uśmiechnęłam się, cmoknęłam jeszcze raz jego usta i wyszłam na werandę, najpierw upewniając się czy nikt nie patrzy.
Odetchnęłam i wspięłam się. Poczułam Justina ręce na mojej talii.
- Dam sobie radę. Nie martw się. - Uśmiechnęłam się i szybko przeskoczyłam na moją werande.
- Jestem pod wrażeniem. - Mrugnął. - Ponadto miałem ładny widok. - Uśmiechnął się.
Wywróciłam oczami i weszłam do mojego pokoju.
- Do zobaczenia później. - Szeroko się do niego uśmiechnęłam.
- Miłego dnia, kochanie. - Znów do mnie mrugnął, zanim zamknęliśmy drzwi do naszych pokoi. Czy on powiedział do mnie "kochanie"? Uśmiechnęłam się do siebie, przygryzając moją dolną wargę, jak to zawsze ja, zanim ktoś zapukał do moich drzwi.
Podeszłam do drzwi i zauważyłam mamę gapiącą się na mnie.
- Hej, śniadanie jest.. Czyja to bluza? - Spytała.
Spojrzałam na szarą bluzę, którą wczoraj dał mi Justin. Cholera.
- Um, to jest stara bluza Adama. Znalazłam ją w piwnicy i postanowiłam zatrzymać. - Powiedziałam.
Zmrużyła oczy patrząc na bluzę, ale w końcu to kupiła.
- Dobrze. Śniadanie jest gotowe. Myślę że polubisz niespodziankę na dole. - Uśmiechnęła się przed wyjściem.
Uśmiechnęłam się i szybko ubrałam w luźną, cienką koszulę, kiedy odeszłam zarzuciłam ją na ramiona ma mój tank top pod spodem. Założyłam parę spodenek o przyzwoitym rozmiarze i pozostając w moich skarpetkach wyszłam na dół.
-Logan! -pisnęłam, ruszyłam w jego kierunku i rzuciłam się na mojego piętnastoletniego kuzyna.
Jesteśmy praktycznie bliźniakami. Urodziliśmy się nawet w ten sam dzień. Szczęściarze, nie?
-Edie! -wyszczerzył zęby w uśmiechu, nazywając mnie moim przezwiskiem.
Wymawia się 'Eedy i on mówi tak do mnie od około zawsze. Wyrwałam się i uszczypnęłam jego policzki.
-Co Ty tu robisz? -uśmiechnęłam się do niego. -gdzie jest reszta rodziny? -zapytałam.
-Oni są z powrotem w Toronto, pakują resztę naszych rzeczy. -głupio się uśmiechnął. -przenosimy się do Stratford, kochanie! -szeroko się uśmiechnął.
-O mój Boże! -pisnęłam znów go przytulając.
-Czy masz zamiar przestać piszczeć? Możesz się do cholery zamknąć? -Adam warknął na mnie przepychając się obok i podszedł do stołu na śniadanie.
-Co jest z jego tyłkiem? -głupio się uśmiechnął.
-Stracił poważny mecz koszykówki ostatniej nocy. -uśmiechnęłam się. -zgaduję, że jest bardzo zdenerwowany. -oznajmiłam. -nie mogę uwierzyć, że się tu wprowadzasz! - uśmiechnęłam się.
-Ta, mamy dom tuż za rogiem. Możemy chodzić do swoich domów nawzajem cały czas. To będzie niesamowite! -uśmiechnął się do mnie. -plus, idę do Twojej szkoły. -szeroko się uśmiechnął. -nie chcę iść do jakiejś prywatnej szkoły. Zresztą jak sisssy. -zachichotał.
Nie wiem dlaczego on zawsze nazywa swoją siostrę "Sissy". Dziwne, ale to jest Logan dla Ciebie.
-Pozwól mi oprowadzić Cię wokół Stratford. -uśmiechnęłam się.
-Czy nie przyjechałaś tu tydzień temu? Jak mogę Ci zaufać? Zgubisz mnie, znając Twoje szczęście. -głupio się uśmiechnął.
-Oh, proszę. Jestem szybko ucząca się. Teraz wiem, gdzie wszytko jest. Plus, mam mnóstwo do powiedzenia. -uśmiechnęłam się.
Zapomnij o uczeniu się. Nie widziałam Logana tak długo! Tęsknię za moim najlepszym przyjacielem.
-Co ze śniadaniem? -zapytał.
-Dostaniemy trochę później w centrum handlowym. Tylko chodź. Mamo, wychodzimy. Pokażę Logan'owi miasto! PA! -krzyknęłam przed wyjściem.
-Wow. -zaśmiał się potrząsając głową, gdy wyszliśmy.
Śmiałam się i spojrzałam przed siebie spotykając niebiesko/zielone oczy, dla których kiedyś traciłam głowę.
-Harry. -wyszeptałam.
-Erm, będzie Ci przeszkadzało jeśli porozmawiam z Tobą przez minutę? -zapytał.
-Uh, możesz to powiedzieć tutaj. -stwierdziłam.
-Kto to jest? Twój chłopak? -Logan się uśmiechnął.
-Były. -stwierdziłam.
Uśmiech Logan'a zamienił się w niezadowoloną minę, gdy patrzył piorunującym spojrzeniem na Harry'ego.
-Co zrobiłeś? -zapytał natychmiast.
Harry zignorował Logan'a i zaczął mówić od mnie.
-Spójrz, naprawdę przepraszam za to co Ci zrobiłem, Eden. Ale chciałbym prosić o kolejną szansę. Jesteś niesamowitą dziewczynę, a ja nie powinienem całować tamtej. -westchnął.
-Ty co? Oh cholera, nie, trzymaj hm kurwa.* -Logan warknął docierając do twarzy Harry'ego.
Zaśmiałam się i pociągnęłam Logan'a z powrotem.
-W porządku Logan. I spójrz, Harry. Mam pewnego rodzaju chłopaka teraz.. -westchnęłam.
-To dziecko? -Harry wskazał na Logan'a.
-Ew, nie. -Logan się odsunął. -jesteśmy powiązani, bro. Ta sama krew. Kuzyni. Nie incesto**, bro. -skrzywił się.
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
-Do zobaczenia później Harry. -uśmiechnęłam się do niego przed odejściem z Logan'em.
-Od kiedy lubisz brytyjskich chłopców z kręconymi włosami? -zapytał Logan.
***
*Logan powiedział 'hold mah shit' to było dziwne zdanie |hold znaczy trzymać i wszystkie synonimy| |mah znaczy wachanie, coś jak hm, cóż| |shit znaczy gówno oraz przyjęło się również jako przekleństwo|
**incesto to po hiszpańsku kazirodztwo.
od autorki -nie tłumaczki- ta, Logan jest grany przez uroczego jak cholera Christian'a Beadles'a!
https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRnuy6vY4xO1zIwadcfH-Z21fAQiSp0Xj9RbYYAwYv8dX6W4NdV
____________________
OD @g0ldjdb
HEJ KOCHANI! ZEDYTOWAŁAM BO CHCE WAS ZACHĘCIĆ DO OBSERWOWANIA NA TWITTERZE POLSKI KONT O EDEN I JUSTINIE!
EDEN - @EdenPerry_PL
JUSTIN - @Drew_PL
DZIEKUJE ZA UWAGE, KOCHAM WAS ♥
*Logan powiedział 'hold mah shit' to było dziwne zdanie |hold znaczy trzymać i wszystkie synonimy| |mah znaczy wachanie, coś jak hm, cóż| |shit znaczy gówno oraz przyjęło się również jako przekleństwo|
**incesto to po hiszpańsku kazirodztwo.
od autorki -nie tłumaczki- ta, Logan jest grany przez uroczego jak cholera Christian'a Beadles'a!
https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRnuy6vY4xO1zIwadcfH-Z21fAQiSp0Xj9RbYYAwYv8dX6W4NdV
____________________
OD @g0ldjdb
HEJ KOCHANI! ZEDYTOWAŁAM BO CHCE WAS ZACHĘCIĆ DO OBSERWOWANIA NA TWITTERZE POLSKI KONT O EDEN I JUSTINIE!
EDEN - @EdenPerry_PL
JUSTIN - @Drew_PL
DZIEKUJE ZA UWAGE, KOCHAM WAS ♥
suuuper x
OdpowiedzUsuńSUPER !!! CZEKAM NA NEXT !!!! :)
OdpowiedzUsuńHahahahah genialny
OdpowiedzUsuń@VeronikaMiriam
Cudowny :) Szkoda, że trzeba było długo czekać na ten rozdział. Już chce następny :) Może Justin będzie zazdrosny o Logana :)
OdpowiedzUsuń