Nie chce tego uczucia w moim ciele nigdy.kurwa.ponownie.
DO OSÓB KTÓRE SĄ TU PIERWSZY RAZ, JEST TO KONTYNUACJA TŁUMACZENIA BOYS LIKE YOU. PIERWSZE PIĘĆ ROZDZIAŁÓW ZNAJDUJE SIĘ TUTAJ
Justin's POV
- Co z Tobą chłopcze? Nie przestałeś się uśmiechać odkąd tu usiadłeś. - moja babcia uniosła brew
-Nie mogę być szczęśliwy jedząc kolacje z moją mamą i dziadkami? - zapytałem
- Nie ostatnio. - mruknęła mama
- Co to ma znaczyć? - zapytałem czując, że mój poziom szczęścia powoli spada. Nie odpowiedziała mi. Spojrzałem na babcię, która jedynie wzruszyła ramionami, a następnie na dziadka, który po prostu nadal jadł swoje jedzenie. - Mamo? - zapytałem.
- Ponieważ jesteś w liceum, nie jesteś już taki sam. To jest pierwszy raz w tym roku, kiedy siedzisz z nami przy stole. - stwierdziła.
- Oh, przepraszam że dorastam. - zadrwiłem.
- Zapomnij o tym, nie powinnam była się odzywać. - westchnęła patrząc z zakłopotaniem.
- Nie chce o tym rozmawiać. Nie zmieniłem się. - stwierdziłem.
- Tak, zmieniłeś! - krzyknęła. - Nie wracasz do domu od razu po szkole, co więcej, byłoby w porządku, jeśli dałbyś mi znać. Nie rozmawiasz z nami, chyba, że coś chcesz. Przyprowadzasz tu dziewczyny! Przychodzisz do domu pijany, z pół nagą dziewczyną w ramionach, a powiem Ci, że ściany w tym domu nie są cienkie. - warknęła. - Obiecałam sobie, że nie powiem Ci, ale kilka tyogdni temu postanowiłam posprzątać Ci w pokoju. Mogłam znieść picie. Rozumiem, starasz się po prostu dobrze bawić.. - westchnęła.
- Mamo? - zmarszczyłem brwi.
- Narkotyki Justin? - spojrzała na mnie oburzona. Babcia tylko cicho westchnęła, a dziadek spojrzał na mnie z rozczarowaniem. - Nawet nie wiem co powiedzieć.. - szepnęła do siebie. - Chciałabym Cię uziemić, tak jak próbowałam tysiąc razy wcześniej, ale nie mogę zrobić nawet tego. - pokręciła głową.
- To nie było nawet moje! Mama Chaza miała zamiar przeszukać jego pokój, po prostu potrzebował miejsca, aby to gdzieś schować. Nigdy tego nie dotknąłem! - skłamałem.
Tylko trochę. To znaczy, próbowałem kokainy raz na imprezie, ale od tamtego czasu nie dotykałem tego gówna. Zastanawiam się jak zareaguje, gdy dowie się, że palę.
- Nie obchodzi mnie to, Justin. Sam fakt, że to masz. - patrzyła na mnie. - Zachowałam myśli, że się zmienisz. Potem zacząłeś ponownie pomagać dziadkowi przy aucie. Poszedłeś do kościoła, a nawet pocałowałeś mnie i swoją babcię przed pójściem do szkoły. Myślałam że " to jest to, on rzucił to wszystko, on wraca". Ale kiedy przyszedłeś do domu pijany, od tej pory w nocy. Zdałam sobie sprawę, jaki jesteś teraz. Że nigdy się nie zmienisz i.. zabrałam się. - Stwierdziła. - Teraz jeśli mi wybaczycie, wrócę do posiłku. - wymamrotała opróżniając talerz na stole, a następnie oczyściła stół.
- Nie zmieniłem się.. - wymamrotałem jakby do siebie.
Nie zmieniłem się, prawda?
~
12 w nocy, a ja nadal nie mogę przestać myśleć o tym co powiedziała moja mama. To zdarza się każdemu, prawda? Każdy się zmienia, chociaż trochę. Westchnąłem i usiadłem na moim łóżku. Zauważyłem światło migające na przeciwko mnie. Chociaż drzwi werandy były zamknięte, a żaluzje zasłonięte w pokoju Eden, mógłbym ujrzeć promyczki światła. Co ona robi o tej porze?
Postanowiłem się dowiedzieć, więc wyszedłem z łóżka. Otworzyłem drzwi werandy i przeskoczyłem ze swojej na jej, coś do czego się przyzwyczaiłem. Ona jednak jest w tym beznadziejna. Za dużo patrzy w dół.
Zapukałem w okno moimi kostkami. Widziałem jej cień kierujący się w moją stronę. Odsunęła zasłony ukazując mi się. Machnąłem do niej, w odpowiedzi uzyskując jej uśmiech, po czym otworzyła drzwi werandy.
- Co robisz? - spojrzała na mnie.
- Mógłbym zapytać o to samo, panienko. - posłałem jej uśmiech wpraszając się do wnętrza pokoju.
Naprawdę tego nie przemyślałem, teraz jest moja szansa.
- Szkoda, że zapytałam pierwsza, hmmm?
- Eh, ja po prostu nie mogę usnąć. W dodatku mama jest na mnie zła od kolacji, co jest trochę kłopotliwe. - odpowiedziałem rozglądając się wokół. Jej ściany są jasno-różowe. Nigdy nie wziąłbym jej pod uwagę jako różowej dziewczyny.
-Lubisz różowy, hmm? - zaśmiałem się widząc, że jej łóżko również jest różowe. Tak jak lampa, komoda i biurko.
- Nie. Nienawidzę tego koloru. - zawtórowała mi śmiechem. - Myślę że to po prostu sposób mojej matki, aby zrobić mnie. taką jaką chce, abym była. Jak lalka barbie.
- Powiadasz. - spojrzałem na nią. - Ten róż mnie oślepia.
- Zamknij się. - posłała mi uśmiech. - Dlaczego Twoja mama się na Ciebie złości? - zapytała siadając na łóżku.
- Myślę, że teraz Twoja kolej w opowiadaniu. - uśmiechnąłem się.
- W ogóle nie jestem zmęczona. - skrzyżowała ramiona. - Wzięłam prysznic, pouczyłam się i to mnie rozbudziło. Więc, aby znów być zmęczoną, próbowałam wszystkiego, jedzenia, picia coca-coli, która zawsze działa a mnie sennie, ale nie tym razem. - westchnęła i spojrzała na mnie.
Ona mówi szybciej, niż Busta Rhymes rapuje.
- Wow. - zaśmiałem się. - Tyle mogę powiedzieć. - uśmiechnąłem się siadając obok niej na łóżku, które tak przy okazji było bardzo wygodne.
- W porządku. Siadaj na moim łóżku. - rzuciła w moim kierunku piorunujące spojrzenie.
- Ha, wiesz ile dziewczyn zabiłoby, aby mieć mnie na łóżku w swoim pokoju? - uśmiechnąłem się. - Powiem Ci. WSZYSTKIE W SZKOLE. - mówiłem powoli.
- Nie Maggie. Ona Cię nie lubi. - uśmiechnęła się.
- Kim jest Maggie? - zapytałem.
- Dziewczyna z którą siedzę. Zawsze stoi przy mojej szafce, gdy Ty i Twoi douchebag* przyjaciele przychodzicie i mnie krytykujecie. - wyrzuciła.
- Ohh, prawda. - skinąłem. Na pewno także mnie chce. - wzruszyłem ramionami. - W każdym razie, powiem chłopakom, aby nieco odpuścili. Zaufaj mi, nie będą Ci już przeszkadzać..tyle. - dodałem.
Wyśmiała mnie i przewróciła oczami.
- Więc, czemu Twoja mam jest na Ciebie zła? - zapytała.
- Ponieważ jestem. - westchnąłem.
Brzmi znajomo. - przewróciła oczami. Czułem się źle. Moja mama nie jest w połowie tak zła jak jej rodzice. Fakt, moja mama nie jest zła o wszystko. Ona po prostu dużo się martwi. - Ale nie sądzę by Twoja mama taka była. Ona wydaje się łagodna. - powiedziała.
- Ona jest, ona nienawidzi tego, że.. Ona myśli, że się zmieniłem. - nie mogłem dobrać słów.
- Podobnie jak u mnie. - uniosła brwi. - Biorąc pod uwagę to, że znam Cię zaledwie od kilku dni. - uśmiechnęła się.
- Aww, jutro będzie nasza przyjaźniowa-rocznica. - posłałem jej uśmiech szturchając lekko.
- Właściwie, to byłoby we wtorek. Nienawidziłam Cię w poniedziałek. - oznajmiła.
- Cokolwiek, poznaliśmy się w poniedziałek. - wzruszyłem ramionami po czym usłyszałem jej śmiech. - Z czego się śmiejesz - zapytałem.
- To po prostu chodzi mi po głowie. Przyjaźniowa-rocznica. Jesteś dziwny.
- Widziałem to raz w jakimś programie telewizyjnym. - zaśmiałem się. - W każdym razie, żartowałem. - wzruszyłem ramionami.
- Okey, więc wracamy do Twojej "zmiany". - Zrobiła cudzysłów wypowiadając to słowo. - Jak się zmieniłeś, Panie Bieber? Nie mów mi, że kiedyś byłeś bardziej sexowno-szalony, oraz imprezowo-zwierzęcy niż teraz. - zachichotała.
- Myślę, że oznacza to że zmieniłem się.. tak bardzo. Powiedziała, że nie jestem tą samą osobą, którą byłem dawniej.. wszyscy mnie teraz nienawidzą. - mruknąłem.
- Oni Cię nie nienawidzą. - położyła dłoń na moim ramieniu.
- Tak, robią to. Odkryli, emm.. zielsko w moim pokoju. - przygryzłem nieco dolną wargę i spuściłem głowę. Jej oczy się rozszerzyły. - To Chaza! - natychmiast dodałem. - To znaczy, nie raz próbowałem narkotyków, ale nigdy nie dotknąłem zielska. Przysięgam. - skinąłem.
Westchnęła i przybliżyła się do mnie. Podniosła moją głowę, tak, abyśmy byli twarzą w twarz.
- Ona Cię nie nienawidzi. Po prostu się martwi. - wzruszyła ramionami. - Masz szczęście, że to robi, że martwi się o Ciebie i Twoje szczęście. Moi rodzice martwią się tylko o to jak są postrzegani i o bałagan. - stwierdziła.
- Twoi rodzice również Cię kochają. Są dziwni, ale kochają Cię Ede.
- Ede? Czy to nowe przezwisko? - uśmiechnęła się na co ja wzruszyłem ramionami. - Lubię to. Nigdy wcześniej nie otrzymałam ksywki. - powiedziała. - Z drugiej strony, każdy przyjaciel jakiego miałam, był wybierany przez moją mamę. - dodała.
- Pozwoliłaś mamie wybrać dla Ciebie znajomych? Dude**, to nienaturalne.
- Cóż, jestem prawie pewna, że Ciebie by nie pochwaliła. - zachichotała.
- Co się dzieje, gdy chcesz mieć chłopaka? - zapytałem ją. - Co się stanie jeśli naprawdę polubisz jakiegoś faceta? Wiesz, tak bardzo, że.. po prostu bardzo go polubisz? - zapytałem.
- Masz na myśli co się sanie jeśli się zakocham? - uśmiechnęła się.
- Tak, cokolwiek. W każdym razie, jeśli miłość istnieje. - wzruszyłem ramionami, w efekcie uzyskując jej otwarte usta.
- Oczywiście że istnieje! - uśmiechnęła się. - Naprawdę, nie wierzysz w miłość, Justin? - zapytała mnie.
- Wierzę w miłość. To znaczy, kocham moją mamę oraz dziadków. Nie wierzę.. w bycie zakochanym. Miłość jest tymczasowa. To zawsze na końcu się pieprzy. Weź na przykład moich rodziców. Moja mam przysięgała, że będzie kochała mojego tatę do końca życia. Uprawiali seks, a potem bam. Oto jestem. Walczą, szukają różnic, wiedzą, że nic nie zdziałają, więc się rozstali. Wypadli z miłości. - stwierdziłem.
- A gdzie jest teraz Twój tata? - zapytała.
- W Winnipeg. Założył nową rodzinę. - wzruszyłem ramionami.
- Tak więc, można powiedzieć , że jest zakochany w swojej nowej żonie, tak? - mrugnęła do mnie. - Można zakochać się w kilku innych dziewczynach, przed zakochaniem się w osobie, wiesz, z którą masz zamiar spędzić resztę życia. - powiedziała.
Milczałem.
- A co się stanie jeśli się " zakochasz"? w jakimś facecie, którego Twoi rodzice nie zaakceptują? - zapytałem.
- Jeśli się w nim zakocham? Chyba zrobię coś szalonego, nie obchodzi mnie to. - uśmiechnęła się. Zaśmiałem się i spojrzałem w dół na swoje dłonie. - Justin, dlaczego cały czas uprawiasz seks? Czy nigdy nie chciałeś.. być w związku? Miałbyś z kim chodzić za rękę. Przytulać się. Rozmawiać? - zapytała.
- Cóż, nie trzymam się za ręce. To wygląda słabo. Przytulanie jest dla gejów. I rozmawianie? Mam Ciebie, tak sądzę. - wzruszyła ramionami.
- Ale nie uważasz, że to wydaje się być dobre? - spytała.
- Wydaje się dobre, tak. Ale w rzeczywistości to śmierdzi. Uwierz mi. - uniosła brwi, pokazując mi abym kontynuował. - Moja druga dziewczyna..miała na imię Sara. Myślałem że ją kocham. Wiesz, to była jakaś głupia rzecz, co do niej. Mieliśmy piętnaście lat, czy coś. Naprawdę bardzo ją lubiłem. Robiliśmy te wszystkie głupie rzeczy. Trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy, rozmawialiśmy o trudnych rzeczach, jak my. Ale umm.. zerwaliśmy po około.. roku czy coś. - wzruszyłem ramionami.
- Rok. Woow. Dlaczego to się skończyło?
- Zdradzała mnie z najlepszym przyjacielem. - Stwierdziłem widząc jak jej szczęka opada.
- Chaz czy Ryan?
- Żaden. Nazywał się Jordan. Był dobrym przyjacielem ale ughh, najwyraźniej nie. Wszedłem do jej domu, była w swoim pokoju w prześcieradle. To było trochę niepokojące, ale co tam. Postanowiłem, że te relacje były głupie. Jeśli kiedykolwiek zawołałem kogoś na górę lub potrzebowałem kogoś dzwoniłem do Rebecci lub Charlotte, a potem spotkałem inne dziewczyny na imprezach i tak.. - powiedziałem.
- Myślisz, że zostaniesz ponownie zraniony? - zapytała.
- Co? Nie, nie boje się tego. - odpowiedziałem.
- Nie powiedziałam że się boisz, Justin. - uśmiechnęła się w moim kierunku, a następnie ziewnęła. Ona jest całkowicie godna podziwu. Skrzywiłem się na tą myśl. Godna podziwu. Jak i słodka. To wszystko. Ona nie jest gorąca, czy seksowna.. mimo, że wygląda bardzo gorąco w tym krótki..- NIE.
- Czy mogę skorzystać z łazienki? - szepnąłem.
Skinęła głową. Wszedłem do łazienki i opłukałem twarz wodą. To tylko zmęczenie myśleniem teraz. Skorzystałem z toalety przed spacerem do zlewu, aby umyć ręce. Zauważyłem że nie było mydła, więc otworzyłem szafkę i trochę znalazłem. Zauważyłem butelki oraz tabletki. Zmarszczyłem brwi i podniosłem je, czytając etykietę. Antydepresyjne. Ma depresję? Schowałem je z powrotem do szafki i umyłem ręce.
Wszedłem do sypialni i nalazłem Eden śpiącą na końcu łóżka. Zaśmiałem się i podniosłem ją w ślubnym stylu przed położeniem jej na górze łóżka. Wciągnąłem kołdrę na jej gorące piętnastoletnie ciało i upewniłem się, żeby było jej ciepło. Czuję się jak ojciec. Albo chłopak. Ale nie ma mowy, nie będę niczyim chłopakiem w najbliższym czasie. Uczucie, gdy zobaczyłem Jordana i Sarę mnie zabiło.
Nie chce tego uczucia w moim ciele nigdy kurwa ponownie.
- Dobranoc piękna. - szepnąłem, a następnie pocałowałem ją w czoło.
Okey, może to był ruch chłopaka. I co? Eden i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wskoczyłem na moją werandę i wszedłem do łóżka, mój nastrój od razu się polepszył.
Ona jest moją przyjaciółką.
* - inaczej facet który ma wysokie mniemanie o sobie, w tym przypadku chodzi o ich wszystkich :)
** - z tego co kojarzę to znaczy to koleś, brat coś takiego.
_________________________
ghlifhgourfgiudhguier Justin, czyżbyś się zakochiwał? Awww.
Słodkie
W końcu dodałam rozdział! POWINNIŚCIE MNIE ROZSZARPAĆ.
Przez szkołę nie miałam na nic czasu praktycznie. Ale teraz mam ferie i oto jestem ! :)
Znów troche pokąbinowałam z szablonem haha.
Myślę że teraz jest dobrze.
Dziękuje za wszystkie wejścia. Jesteście niesamowici!
Dziękuje również za wszystkie komentarze, dajecie mi dużą motywacje.
Pytania jakieś może macie czy coś? Możecie pisać do mnie na twitterze lub asku oraz tutaj pod komentarzami. To jak już chcecie. xx
NO I ZAPRASZAM DO WPISYWANIA SIĘ W ZAKŁADKĘ INFORMOWANI!
kocham, wasza @g0ldjdb ♥
awww no to Justin jednak potrafi być opiekuńczy, ta końcówka*.* zakocha się, to będzie serio coś w stylu Romea i Julii*.* świetny i nie mogę się już doczekać następnego, jejuuu:) much love♥
OdpowiedzUsuńJejku awww ♥ sdfkfsdghfds kocham to! czekam na następny x
OdpowiedzUsuń@MMadridistaa
Ajsnkajsjandjs tak długo czekałam. Kocham to opowiadanie i cieszę się, że je tłumaczysz. Oni są przesłodcy razem. Także czekam na następny //@VeronikaMiriam xoxox
OdpowiedzUsuń