notka pod rozdziałem
miłego czytania
POV's Eden
-Dobra dziewczęta i chłopcy, myślę, że starczy na dziś. -powiedział Peter zakładając swoją kurtkę. -Upewnijcie się, że wszyscy będą uważać na swoje głosy i nie przemęczajcie się za dużo, okej? -spojrzał na nas wszystkich.
Wątpię, że ktoś go słuchał. Nastolatki lubią być głośno. Nałożyłam mój szary sweterek i zaczęłam wychodzić z kościoła, dopóki nie zostałam zatrzymana przez Harry'ego.
-Hej Eden. -uśmiechnął się do mnie.
-Hej Harry. -odzwajemniłam uśmiech.
-Ehm, byłaś znakomita tego popołudnia. -pochwalił mnie nerwowo.
-Oh, dziękuję, Ty też. -posłałam mu uśmiech,
-Więc, um, pamiętasz kiedy ostatni raz rozmawialiśmy? Ten dzieciak Justin. Czy on jest Twoim chłopakiem, czy coś? -skrzywił się.
-Nie. -roześmiałam się. -nienawidzę go. -skłamałam. -on jest moim śmiertelnym wrogiem. -mruknęłam sprawiając uśmiech na jego twarzy. -dlaczego pytasz?
-Oh, dobrze, nie przepadam za nim. On spał z moją siostrą. -przewrócił oczami. -ale moja siostra śpi ze wszystkimi. -dodał uzyskując nasz śmiech.
Wow. Siostra Harry'ego?
-I, um, nie chcę mieć z nim żadnych problemów, jeśli bym Cię gdzieś zaprosił. -spojrzał na mnie,
-Zaprosił mnie gdzieś? -powtórzyłam, a on skinął głową.
-Nie wiem jak moi rodzice lub brat na to zareagują. To znaczy, jesteś bardzo miłym facetem i jeśli to zależałoby ode mnie to powiedziałabym tak w mgnieniu oka. -wypaplałam. Kurde! Teraz brzmię jak zupełnie zdesperowany dziwak! Wyszczerzył zęby w uśmiechu. -i jesteś osiemnastolatkiem, a moi rodzice są strasznie rygorystyczni jeśli chodzi o mnie i chłopców. -dodałam.
-To zależy od Ciebie, Eden. -powiedział. -rozmawiałem już z Twoim bratem. Powiedział, że to fajne. Powiedział też, że rozmawiał z Twoimi rodzicami o tym. Wiem jak się o Ciebie martwią. I Twojemu tacie spodobało się to, że poprosiłem o pozwolenie, więc dał mi je. -uśmiechnął się.
-Zapytałeś mojego brata i tatę o zapytanie mnie? -spojrzałam na niego. Aww to urocze! Włożyłam ręce do kieszeni i skinęłam w jego kierunku. -nie wiem czy słyszałeś, ale jestem uziemiona. Mam trzy tygodnie kary. -westchnęłam.
-Mogę poczekać trzy tygodnie. -uśmiechnął się do mnie. -ale teraz mamy spotkania w każdy poniedziałek i środę w chórze kościelnym. Oh i w niedzielę. -mrugnął do mnie zanim usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego.
Odwróciłam się i westchnęłam.
-To mój brat. W takim razie zobaczymy sie w środę? -posłał mi usmiech na co przytaknęłam.
-Do później, piękna. -mrugnął zanim podeszłam do auta.
Uśmiechałam się do siebie jak głupia. Nazwał mnie piękną! Nigdy wcześniej nie byłam nazwana piękną. Przez nikogo.. i oto ja.
-Boo! -usłyszałam chichot, gdy dwa ramiona owinęły się wokół mnie.
Krzyknęłam i odwróciłam się by napotkać Justina śmiejącego się ze mnie.
-Co Ty tu robisz? Boisz się o mnie? -zadrwiłam.
-Byłem w drodze do domu. -uśmiechnął się. -miałem iść szukać nowego zestawu narzędzi dla mojego dziadka. Pracowaliśmy nad samochodem, gdy jego skrzynka z narzędźmi rozpadła się.
-Myślę, że to słodkie. Praca nad samochodem ze swoim dziadkiem.
-Nie robiłem tego przez jakiś czas, ale ostatnio się do siebie zbliżyliśmy. To sprawia, że moja rodzina jest szczęśliwa, a mi się to trochę podoba. -wyszczerzył się. -właśnie skończyłaś chór? -zapytał wskazując na kościół za mną.
-Tak i powinnam iść.. jeśli ktoś zobaczy, że rozmawiamy-
-Właśnie mnie obraziłaś. Dawaj, zabiorę Cię do domu. -powiedział ukazując kluczyki i odpalając auto.
Moje oczy się rozszerzyły.
-Nie wolno mi jechać do domu, mam iść. To coś dobrego, i tak muszę trochę stracić na wadze. -wzruszyłam ramionami.
-Nie mów tak, Twoje ciało jest w porządku. -zaśmiał się. -Wsiadaj. -uśmiechnął się i wskoczył na przednie siedzenie.
Westchnęłam. Rozejrzałam się zanim wsiadłam do samochodu. Szybko zapięłam pasy i modliłam się do pana, że Justin jest dobrym kierowcą.
-Wyglądasz na zdenerwowaną. -zaśmiał się.
-Jestes dobrym kierowcą, prawda? Nie zamierzasz mnie zabić? -zapytałam.
-Pf, jestem świetnym kierowcą kochanie. -głupio się uśmiechnął.
-Kochanie? -zapytałam zmylona.
-Przepraszam, uh, siła przyzwyczajenia. Każda dziewczyna, którą zabrałem do domu i spałem z nią była w moim aucie. -wzruszył ramionami i zaczął jechać.
-Tylko pamiętaj, by zatrzymać się parę domów przed moim, mogę chodzić. -powiedziałam.
So many girls in here, where do I begin? I see this one- *
-Myślałem, że nie masz telefonu? -zaśmiał się, a ja wyciągnęłam go z kieszeni.
-To Ewy, pożyczyłam go na chór na wszelki wypadek. -wymamrotałam. -bądź cicho. -spojrzałam w jego kierunku przed oderbaniem telefonu. -Heeej, tato. -uśmiechnęłam się otrzymując parsknięcie od Justina. -posłałam mu piorunujące spojrzenie.
-Cześć księżniczko. Czy jesteś w drodze do domu z chóru? -zapytał.
-Tak, idę właśnie. -skłamałam. -co jest?
-Nic się nie stało. Twoja matka i ja idziemy na obiad z panem Ackman'em. -stwierdził. -więc będziemy w domu dopiero późnym wieczorem. Jedziemy teraz. -powiedział.
-Panem Ackman'em? To znaczy dyrektorem Południowego Stratford? -zapytałam.
-Tak kochanie. Zamierzamy spróbować i zobaczymy czy pozwoli wcześniej podjąć próbę napisania testu. Nie znoszę tego, że chodzisz do tak tandetnej szkoły. -westchnął.
-Dobrze. -wymamrotałam. -więc, Ewa i Adam będą w domu?
-Ewa jest u Rebecc'i, a Adam uczy się z Zack'iem. Sprawdzone z rodzicami Zac'a. Będzie tam przebywał. -zapewnił.
-Ale Adam jest uziemiony. -zmarszczyłam brwi.
-Postanowiłem pozwolić mu. Ale nie sądzę, że zrobię to dla Ciebie Eden Mary. -powiedział, a jego głos stał się donośny. -możesz sobie coś dziś wieczorem ugotować, tylko nie spal domu. -stwierdził. -myślisz, że możesz to zrobić? -zapytał.
-Tak, myślę, że jestem w stanie ugotować sobie obiad, dzięki tato. -przewróciłam oczami.
-Klawo. Cóż, powinnaś spać, gdy wrócimy do domu wieczorem. Ucz się ciężko. Będziesz miała do napisania ciężki test, rozumiesz? -zapytał.
-Yeah, oczywiście.
-Powiedziałem czy rozumiesz? -spytał głośniej.
-Tak, tato. -przewróciłam oczami.
-Dobra dziewczynka. Do widzenia! -dodał.
-W porządku, do widzenia, kocham Cię. -odpowiedziałam, ale on już odłożył słuchawkę.To jest znęcanie się nad dzieckiem, właśnie tak. Tylko żartowałam. Chyba nie jestem ich dzieckiem..
-Co jest? -spytał Justin.
-Moi rodzice idą dziś na obiad z dyrektorem Południowego Stratford. Chcą poprosić go o to, abym mogła szybciej napisać test. -wzruszyłam ramionami. -nie wiem jak oddam Ewie telefon, skoro nawet nie wraca dziś wieczorem do domu. -mruknęłam wkładając telefon do kieszeni.
-Więc będziesz tylko Ty i Sir douche bag**? -roześmiał się.
-Nie, tylko ja. Ponieważ Adam jest ulubionym dzieckiem ojca i on postanowił mu odwołać uziemienie, bez powodu. -przewróciłam oczami. -przysięgam, że jest najgorszy z nas wszystkich. -wzruszyłam ramionami.
-Ty nie jesteś nawet zła. -powiedział. -Twój brat jest wręcz jackass***, Twoja siostra jest ciągle na imprezach. Co z Tobą? Spójrzmy. Jesteś nałogowcem seksu?****
-Boże, nie. -roześmiałam się.
-Palaczem? -uniósł brwi.
-Nope. -wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Alkoholikiem? -zapytał?
-Nigdy. -głupio się uśmiechnęłam.
-Nigdy nie mów nigdy, słońce. Kiedyś będziesz musiała zrobić te wszystkie rzeczy. -posłał mi głupi uśmiech.
-Nie lubię pić. Mój kuzyn zapadł w śpiączkę z tego powodu. Był tak pijany, że myślał iż bieg po autostradzie to dobry pomysł. Teraz ma się dobrze, ale nigdy już tego nie zrobi. -powiedziałam.
-Wow. -roześmiał się. -ale będziesz musiała kiedyś uprawiać seks, jeśli trwasz w przekonaniu prawdziwej miłości. -wzruszył ramionami.
-Z pewnością, ale nie teraz. -również wzruszyłam ramionami. -mam na myśli, jeśli naprawdę kogoś kochasz teraz, pokochasz i za te kilka lat, gdy dorośniesz. A seks jest bardzo wyjątkowy, gdy swój pierwszy raz przeżywasz z osobą, która się o Ciebie troszczy. To jest coś do czego możesz wracać z uśmiechem na ustach. -posłałam mu uśmiech.
-Uśmiecham się za każdym razem, gdy myślę o swoim pierwszym razie. Byłem w Twoim wieku. To było z bardzo gorącą siedemnastoletnią laską. Była pijana i bardzo krzykliwa. -głupio się uśmiechnął.
-Ew! Zbyt wiele szczegółów! Jesteś świnią! -powiedziałam, uderzając go w ramię co przyczyniło się do jego śmiechu.
-Co? Wystarczy być prawdomównym! -uśmiechnął się i zaparkował na przeciw mojego domu.
Nie było powodu, abym wysiadła wcześniej, skoro mieszkanie jest puste.
-Dziękuję, za podwózkę do domu. -uśmiechnęłam się do niego uprzejmie.
-No problemo, Mamacita. -mrugnął.
-Oh kochanie. Nazywam się Eden. Powiedz to ze mną. Eeeeeeedeeeennn. -zażartowałam otwierając drzwi i wychodząc z auta.
-Do zobaczenia wkrótce? -mrugnął do mnie.
-Pewnie. -zaśmiałam się zamykając drzwi. -Do później, Justin. -uśmiechnęłam się do niego i weszłam do domu.
*
POV's Justin
Uśmiechnąłem się, gdy weszła do swojego domu, nie zapominając, aby machnąć w moim kierunku. Wysiadłem z samochodu i podniosłem skrzynkę, po czym odwróciłem się prosto w stronę mojego przyjaciela; Pana Ryan'a Butler'a.
-Co to było? -zapytał kiwając głową w stronę domu Eden. Cholera. Zignorowałem go i podszedłem do drzwi frontowych, a on podążył za mną. -stary, masz zamiar mi odpowiedzieć, czy coś? zapytał, wpraszając się do środka.
-Ryan, Justin. Co tu się dzieje chłopcy? -mama uniosła na nas brew.
-Oh, nic Pattie. Justin i ja pójdziemy już na górę i porozmawiamy o meczu koszykówki z sobotę. -Ryan uśmiechnął się niewinnie, przed ciągnięciem mnie w górę.
On dosłownie mnie wciągnął. Usiadłem na podłodze, ale on pociągnął mnie za moją koszulkę. To moja ulubiona koszulka..
-Stary, stary, uspokój się. -jęknąłem wchodząc do mojego pokoju.
-Nie, nie uspokoję się stary. -zadrwił. -Co to kurwa jest? Do zobaczenia wkrótce? -drwił naśladując mój głos.
-Nie brzmię tak! -zmarszczyłem brwi.
-Zamknij się, to jest moja imitacja głosowa. Przestań zmieniać temat i powiedz mi. -krzyknął.
-Podwiozłem ją do domu. Moja, uh, mama poprosiła mnie o to. -powiedziałem.
-Czy Ty kurwa mówisz poważnie? Ona jest południem. Ona nie jest do rozmawiania, a tym bardziej do podwożenia do domu. -podkreślił.
-Ona jest moją sąsiadką, a moja mama mnie stworzyła.***** -stwierdziłem.
Posłał mi piorunujące spojrzenie.
-Nie wciskaj mi kitu Justin. Chcę wiedzieć wszystko. Każdy najmniejszy szczegół. Teraz. -zażądał krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Westchnąłem i usiadłem na łóżku.
-Jesteśmy przyjaciółmi. -stwierdziłem. Jęknął i schował twarz w dłoniach. -to nie jest takie złe człowieku. Ona jest dobrą przyjaciółką. Lubię ją. -wzruszyłem ramionami.
-Lubisz ją? -spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. -o Boże! Przyjaźń jest zła, teraz jesteś w niej kurwa zakochany czy jakieś inne gówno? To absurdalne! -krzyknął.
-Co? Nie! Ja jej nie kocham, powiedziałem, że ja lubię. Nie w ten sposób. W ten przyjacielski sposób. -powiedziałem.
-Dlaczego chcesz się z nią przyjaźnić, Justin? To jest złe. Oh, to jest cholernie złe. -mamrotał chodząc w tę i zpowrotem po moim pokoju.
-Więc jestem wydalony z drużyny, tak? -westchnąłem.
-Nie. -mruknął. -ponieważ nikt się o tym nie dowie. Nie powiem nikomu, Ty również. Musisz.. zakończyć tę przyjaźń, czy cokolwiek. Musimy wygrać, Justin. I nie ma znaczenia co mówi trener, czy kurwa Chaz, że bez Ciebie nie wygramy.
-Nie zakończę przyjaźni z Eden. Ona jest moją przyjaciółką. Nie żenię się z nią. Nikt się nie dowie. -stwierdziłem. -jesteśmy ostrożni.
-Ostrożni?Jeśli tak bardzo uważaliście to dlaczego do cholery o tym wiem? Człowieku, powinienem po prostu zostać w domu z mamą i piec z nią ciasteczka tak jak chciała.. to sprawia dużo stresu. Powinienem teraz oglądać High School Musical! -krzyknął.
-Stary, uspokój się do diabła! Będziemy bardziej ostrożni! -powiedziałem.
-Dlaczego ona jest dla Ciebie tak ważna, człowieku? Ona jest tylko dzieckiem. Dzieckiem, którego spotkałeś tydzień temu! -krzyknął na mnie.
To mi przypomina o czymś.. o naszej tygodniowej rocznicy przyjaźni. Żartuję, żartuję.
-Ponieważ.. ona jest wyjątkowa. -westchnąłem.
-Lubisz ją bardziej niz przyjaciółkę? -mruknął.
-Nie! Po prostu.. mogę z nią rozmawiać o rzeczach. Głębokich rzeczach. Rzeczach, które Ty i Chaz byście wyśmiali. -wystrzeliłem.
-Stary, wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim. -wyglądał jakby go to trochę zabolało.
To bardzo głęboka rozmowa człowiek-z-człowiekiem.
-Tak, ale gdzie byliście, gdy zerwałem z Sarą? Byłem cholernie załamany, a wszystko o co dbałeś to pieprzenie.. tylko dziewczyny i koszykówka! -krzyczałem w złości. -czułem się przygnębiony przez kilka tygodni po zerwaniu, ale żaden z Was nie zauważył. Wiesz jak sie wtedy czułem? -krzyknąłem. Spojrzał na mnie ze współczuciem. -ale Eden.. -westchnąłem. -rozmawia ze mną o tego rodzaju rzeczach. Ona się o mnie troszczy. -wymamrotałem.
-Koleś.. -urwał. -przykro mi, stary. Jestem najgorszym najlepszym przyjacielem. -mruknął.
Cholera. Sprawiłem, że czuje się źle.
-Nie, jest okej. Podszedłem-
-Nie, nie jest okej. -mruknął. -ta laska, Eden. Wydaje się.. w porządku. Będąc południem. -wzruszył ramionami.
-Myślę, że ją polubisz jeśli tylko dasz jej szansę. -powiedziałem.
-Tak, dobrze. Jestem gotowy tak długo, dopóki Chaz się o niczym nie dowie. On by się nie pierdolił. Od razu by Cię wywalił z drużyny, a my musimy to wygrać, człowieku. -powiedział na co skinąłem głową. -i od teraz mów mi o wszystkim. Obiecuję się hamować. -powiedział wyciągając pięść w moim kierunku.
Zaśmiałem się i uderzyłem moją pięścią o jego. Uśmiechnął się, ale jego oczy powędrowały na coś za mną, a jego uśmiech opuścił twarz.
-Stary, czy to dym? -zapytał.
Odwróciłem się, aby zobaczyć jak dym ucieka z okna Eden.
-Cholera. -przeklnąłem przed biegiem i skoczeniem przez werandę. Słyszałem Ryan'a tuż za mną. Prześlizgnąłem się przez drzwi Eden, wybiegłem z jej pokoju kierując się na dół. Pobiegłęm do kuchni, gdzie dymu już nie było, ale zamiast tego poczułem zimno. Ujrzałem przed sobą zaniepokojoną Eden trzymającą gaśnicę w dłoniach.
-Próbowałam gotować lasage. -wymamrotała na co wraz z Ryan'em wybuchnąłem śmiechem.
miłego czytania
POV's Eden
-Dobra dziewczęta i chłopcy, myślę, że starczy na dziś. -powiedział Peter zakładając swoją kurtkę. -Upewnijcie się, że wszyscy będą uważać na swoje głosy i nie przemęczajcie się za dużo, okej? -spojrzał na nas wszystkich.
Wątpię, że ktoś go słuchał. Nastolatki lubią być głośno. Nałożyłam mój szary sweterek i zaczęłam wychodzić z kościoła, dopóki nie zostałam zatrzymana przez Harry'ego.
-Hej Eden. -uśmiechnął się do mnie.
-Hej Harry. -odzwajemniłam uśmiech.
-Ehm, byłaś znakomita tego popołudnia. -pochwalił mnie nerwowo.
-Oh, dziękuję, Ty też. -posłałam mu uśmiech,
-Więc, um, pamiętasz kiedy ostatni raz rozmawialiśmy? Ten dzieciak Justin. Czy on jest Twoim chłopakiem, czy coś? -skrzywił się.
-Nie. -roześmiałam się. -nienawidzę go. -skłamałam. -on jest moim śmiertelnym wrogiem. -mruknęłam sprawiając uśmiech na jego twarzy. -dlaczego pytasz?
-Oh, dobrze, nie przepadam za nim. On spał z moją siostrą. -przewrócił oczami. -ale moja siostra śpi ze wszystkimi. -dodał uzyskując nasz śmiech.
Wow. Siostra Harry'ego?
-I, um, nie chcę mieć z nim żadnych problemów, jeśli bym Cię gdzieś zaprosił. -spojrzał na mnie,
-Zaprosił mnie gdzieś? -powtórzyłam, a on skinął głową.
-Nie wiem jak moi rodzice lub brat na to zareagują. To znaczy, jesteś bardzo miłym facetem i jeśli to zależałoby ode mnie to powiedziałabym tak w mgnieniu oka. -wypaplałam. Kurde! Teraz brzmię jak zupełnie zdesperowany dziwak! Wyszczerzył zęby w uśmiechu. -i jesteś osiemnastolatkiem, a moi rodzice są strasznie rygorystyczni jeśli chodzi o mnie i chłopców. -dodałam.
-To zależy od Ciebie, Eden. -powiedział. -rozmawiałem już z Twoim bratem. Powiedział, że to fajne. Powiedział też, że rozmawiał z Twoimi rodzicami o tym. Wiem jak się o Ciebie martwią. I Twojemu tacie spodobało się to, że poprosiłem o pozwolenie, więc dał mi je. -uśmiechnął się.
-Zapytałeś mojego brata i tatę o zapytanie mnie? -spojrzałam na niego. Aww to urocze! Włożyłam ręce do kieszeni i skinęłam w jego kierunku. -nie wiem czy słyszałeś, ale jestem uziemiona. Mam trzy tygodnie kary. -westchnęłam.
-Mogę poczekać trzy tygodnie. -uśmiechnął się do mnie. -ale teraz mamy spotkania w każdy poniedziałek i środę w chórze kościelnym. Oh i w niedzielę. -mrugnął do mnie zanim usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego.
Odwróciłam się i westchnęłam.
-To mój brat. W takim razie zobaczymy sie w środę? -posłał mi usmiech na co przytaknęłam.
-Do później, piękna. -mrugnął zanim podeszłam do auta.
Uśmiechałam się do siebie jak głupia. Nazwał mnie piękną! Nigdy wcześniej nie byłam nazwana piękną. Przez nikogo.. i oto ja.
-Boo! -usłyszałam chichot, gdy dwa ramiona owinęły się wokół mnie.
Krzyknęłam i odwróciłam się by napotkać Justina śmiejącego się ze mnie.
-Co Ty tu robisz? Boisz się o mnie? -zadrwiłam.
-Byłem w drodze do domu. -uśmiechnął się. -miałem iść szukać nowego zestawu narzędzi dla mojego dziadka. Pracowaliśmy nad samochodem, gdy jego skrzynka z narzędźmi rozpadła się.
-Myślę, że to słodkie. Praca nad samochodem ze swoim dziadkiem.
-Nie robiłem tego przez jakiś czas, ale ostatnio się do siebie zbliżyliśmy. To sprawia, że moja rodzina jest szczęśliwa, a mi się to trochę podoba. -wyszczerzył się. -właśnie skończyłaś chór? -zapytał wskazując na kościół za mną.
-Tak i powinnam iść.. jeśli ktoś zobaczy, że rozmawiamy-
-Właśnie mnie obraziłaś. Dawaj, zabiorę Cię do domu. -powiedział ukazując kluczyki i odpalając auto.
Moje oczy się rozszerzyły.
-Nie wolno mi jechać do domu, mam iść. To coś dobrego, i tak muszę trochę stracić na wadze. -wzruszyłam ramionami.
-Nie mów tak, Twoje ciało jest w porządku. -zaśmiał się. -Wsiadaj. -uśmiechnął się i wskoczył na przednie siedzenie.
Westchnęłam. Rozejrzałam się zanim wsiadłam do samochodu. Szybko zapięłam pasy i modliłam się do pana, że Justin jest dobrym kierowcą.
-Wyglądasz na zdenerwowaną. -zaśmiał się.
-Jestes dobrym kierowcą, prawda? Nie zamierzasz mnie zabić? -zapytałam.
-Pf, jestem świetnym kierowcą kochanie. -głupio się uśmiechnął.
-Kochanie? -zapytałam zmylona.
-Przepraszam, uh, siła przyzwyczajenia. Każda dziewczyna, którą zabrałem do domu i spałem z nią była w moim aucie. -wzruszył ramionami i zaczął jechać.
-Tylko pamiętaj, by zatrzymać się parę domów przed moim, mogę chodzić. -powiedziałam.
So many girls in here, where do I begin? I see this one- *
-Myślałem, że nie masz telefonu? -zaśmiał się, a ja wyciągnęłam go z kieszeni.
-To Ewy, pożyczyłam go na chór na wszelki wypadek. -wymamrotałam. -bądź cicho. -spojrzałam w jego kierunku przed oderbaniem telefonu. -Heeej, tato. -uśmiechnęłam się otrzymując parsknięcie od Justina. -posłałam mu piorunujące spojrzenie.
-Cześć księżniczko. Czy jesteś w drodze do domu z chóru? -zapytał.
-Tak, idę właśnie. -skłamałam. -co jest?
-Nic się nie stało. Twoja matka i ja idziemy na obiad z panem Ackman'em. -stwierdził. -więc będziemy w domu dopiero późnym wieczorem. Jedziemy teraz. -powiedział.
-Panem Ackman'em? To znaczy dyrektorem Południowego Stratford? -zapytałam.
-Tak kochanie. Zamierzamy spróbować i zobaczymy czy pozwoli wcześniej podjąć próbę napisania testu. Nie znoszę tego, że chodzisz do tak tandetnej szkoły. -westchnął.
-Dobrze. -wymamrotałam. -więc, Ewa i Adam będą w domu?
-Ewa jest u Rebecc'i, a Adam uczy się z Zack'iem. Sprawdzone z rodzicami Zac'a. Będzie tam przebywał. -zapewnił.
-Ale Adam jest uziemiony. -zmarszczyłam brwi.
-Postanowiłem pozwolić mu. Ale nie sądzę, że zrobię to dla Ciebie Eden Mary. -powiedział, a jego głos stał się donośny. -możesz sobie coś dziś wieczorem ugotować, tylko nie spal domu. -stwierdził. -myślisz, że możesz to zrobić? -zapytał.
-Tak, myślę, że jestem w stanie ugotować sobie obiad, dzięki tato. -przewróciłam oczami.
-Klawo. Cóż, powinnaś spać, gdy wrócimy do domu wieczorem. Ucz się ciężko. Będziesz miała do napisania ciężki test, rozumiesz? -zapytał.
-Yeah, oczywiście.
-Powiedziałem czy rozumiesz? -spytał głośniej.
-Tak, tato. -przewróciłam oczami.
-Dobra dziewczynka. Do widzenia! -dodał.
-W porządku, do widzenia, kocham Cię. -odpowiedziałam, ale on już odłożył słuchawkę.To jest znęcanie się nad dzieckiem, właśnie tak. Tylko żartowałam. Chyba nie jestem ich dzieckiem..
-Co jest? -spytał Justin.
-Moi rodzice idą dziś na obiad z dyrektorem Południowego Stratford. Chcą poprosić go o to, abym mogła szybciej napisać test. -wzruszyłam ramionami. -nie wiem jak oddam Ewie telefon, skoro nawet nie wraca dziś wieczorem do domu. -mruknęłam wkładając telefon do kieszeni.
-Więc będziesz tylko Ty i Sir douche bag**? -roześmiał się.
-Nie, tylko ja. Ponieważ Adam jest ulubionym dzieckiem ojca i on postanowił mu odwołać uziemienie, bez powodu. -przewróciłam oczami. -przysięgam, że jest najgorszy z nas wszystkich. -wzruszyłam ramionami.
-Ty nie jesteś nawet zła. -powiedział. -Twój brat jest wręcz jackass***, Twoja siostra jest ciągle na imprezach. Co z Tobą? Spójrzmy. Jesteś nałogowcem seksu?****
-Boże, nie. -roześmiałam się.
-Palaczem? -uniósł brwi.
-Nope. -wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Alkoholikiem? -zapytał?
-Nigdy. -głupio się uśmiechnęłam.
-Nigdy nie mów nigdy, słońce. Kiedyś będziesz musiała zrobić te wszystkie rzeczy. -posłał mi głupi uśmiech.
-Nie lubię pić. Mój kuzyn zapadł w śpiączkę z tego powodu. Był tak pijany, że myślał iż bieg po autostradzie to dobry pomysł. Teraz ma się dobrze, ale nigdy już tego nie zrobi. -powiedziałam.
-Wow. -roześmiał się. -ale będziesz musiała kiedyś uprawiać seks, jeśli trwasz w przekonaniu prawdziwej miłości. -wzruszył ramionami.
-Z pewnością, ale nie teraz. -również wzruszyłam ramionami. -mam na myśli, jeśli naprawdę kogoś kochasz teraz, pokochasz i za te kilka lat, gdy dorośniesz. A seks jest bardzo wyjątkowy, gdy swój pierwszy raz przeżywasz z osobą, która się o Ciebie troszczy. To jest coś do czego możesz wracać z uśmiechem na ustach. -posłałam mu uśmiech.
-Uśmiecham się za każdym razem, gdy myślę o swoim pierwszym razie. Byłem w Twoim wieku. To było z bardzo gorącą siedemnastoletnią laską. Była pijana i bardzo krzykliwa. -głupio się uśmiechnął.
-Ew! Zbyt wiele szczegółów! Jesteś świnią! -powiedziałam, uderzając go w ramię co przyczyniło się do jego śmiechu.
-Co? Wystarczy być prawdomównym! -uśmiechnął się i zaparkował na przeciw mojego domu.
Nie było powodu, abym wysiadła wcześniej, skoro mieszkanie jest puste.
-Dziękuję, za podwózkę do domu. -uśmiechnęłam się do niego uprzejmie.
-No problemo, Mamacita. -mrugnął.
-Oh kochanie. Nazywam się Eden. Powiedz to ze mną. Eeeeeeedeeeennn. -zażartowałam otwierając drzwi i wychodząc z auta.
-Do zobaczenia wkrótce? -mrugnął do mnie.
-Pewnie. -zaśmiałam się zamykając drzwi. -Do później, Justin. -uśmiechnęłam się do niego i weszłam do domu.
*
POV's Justin
Uśmiechnąłem się, gdy weszła do swojego domu, nie zapominając, aby machnąć w moim kierunku. Wysiadłem z samochodu i podniosłem skrzynkę, po czym odwróciłem się prosto w stronę mojego przyjaciela; Pana Ryan'a Butler'a.
-Co to było? -zapytał kiwając głową w stronę domu Eden. Cholera. Zignorowałem go i podszedłem do drzwi frontowych, a on podążył za mną. -stary, masz zamiar mi odpowiedzieć, czy coś? zapytał, wpraszając się do środka.
-Ryan, Justin. Co tu się dzieje chłopcy? -mama uniosła na nas brew.
-Oh, nic Pattie. Justin i ja pójdziemy już na górę i porozmawiamy o meczu koszykówki z sobotę. -Ryan uśmiechnął się niewinnie, przed ciągnięciem mnie w górę.
On dosłownie mnie wciągnął. Usiadłem na podłodze, ale on pociągnął mnie za moją koszulkę. To moja ulubiona koszulka..
-Stary, stary, uspokój się. -jęknąłem wchodząc do mojego pokoju.
-Nie, nie uspokoję się stary. -zadrwił. -Co to kurwa jest? Do zobaczenia wkrótce? -drwił naśladując mój głos.
-Nie brzmię tak! -zmarszczyłem brwi.
-Zamknij się, to jest moja imitacja głosowa. Przestań zmieniać temat i powiedz mi. -krzyknął.
-Podwiozłem ją do domu. Moja, uh, mama poprosiła mnie o to. -powiedziałem.
-Czy Ty kurwa mówisz poważnie? Ona jest południem. Ona nie jest do rozmawiania, a tym bardziej do podwożenia do domu. -podkreślił.
-Ona jest moją sąsiadką, a moja mama mnie stworzyła.***** -stwierdziłem.
Posłał mi piorunujące spojrzenie.
-Nie wciskaj mi kitu Justin. Chcę wiedzieć wszystko. Każdy najmniejszy szczegół. Teraz. -zażądał krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Westchnąłem i usiadłem na łóżku.
-Jesteśmy przyjaciółmi. -stwierdziłem. Jęknął i schował twarz w dłoniach. -to nie jest takie złe człowieku. Ona jest dobrą przyjaciółką. Lubię ją. -wzruszyłem ramionami.
-Lubisz ją? -spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. -o Boże! Przyjaźń jest zła, teraz jesteś w niej kurwa zakochany czy jakieś inne gówno? To absurdalne! -krzyknął.
-Co? Nie! Ja jej nie kocham, powiedziałem, że ja lubię. Nie w ten sposób. W ten przyjacielski sposób. -powiedziałem.
-Dlaczego chcesz się z nią przyjaźnić, Justin? To jest złe. Oh, to jest cholernie złe. -mamrotał chodząc w tę i zpowrotem po moim pokoju.
-Więc jestem wydalony z drużyny, tak? -westchnąłem.
-Nie. -mruknął. -ponieważ nikt się o tym nie dowie. Nie powiem nikomu, Ty również. Musisz.. zakończyć tę przyjaźń, czy cokolwiek. Musimy wygrać, Justin. I nie ma znaczenia co mówi trener, czy kurwa Chaz, że bez Ciebie nie wygramy.
-Nie zakończę przyjaźni z Eden. Ona jest moją przyjaciółką. Nie żenię się z nią. Nikt się nie dowie. -stwierdziłem. -jesteśmy ostrożni.
-Ostrożni?Jeśli tak bardzo uważaliście to dlaczego do cholery o tym wiem? Człowieku, powinienem po prostu zostać w domu z mamą i piec z nią ciasteczka tak jak chciała.. to sprawia dużo stresu. Powinienem teraz oglądać High School Musical! -krzyknął.
-Stary, uspokój się do diabła! Będziemy bardziej ostrożni! -powiedziałem.
-Dlaczego ona jest dla Ciebie tak ważna, człowieku? Ona jest tylko dzieckiem. Dzieckiem, którego spotkałeś tydzień temu! -krzyknął na mnie.
To mi przypomina o czymś.. o naszej tygodniowej rocznicy przyjaźni. Żartuję, żartuję.
-Ponieważ.. ona jest wyjątkowa. -westchnąłem.
-Lubisz ją bardziej niz przyjaciółkę? -mruknął.
-Nie! Po prostu.. mogę z nią rozmawiać o rzeczach. Głębokich rzeczach. Rzeczach, które Ty i Chaz byście wyśmiali. -wystrzeliłem.
-Stary, wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim. -wyglądał jakby go to trochę zabolało.
To bardzo głęboka rozmowa człowiek-z-człowiekiem.
-Tak, ale gdzie byliście, gdy zerwałem z Sarą? Byłem cholernie załamany, a wszystko o co dbałeś to pieprzenie.. tylko dziewczyny i koszykówka! -krzyczałem w złości. -czułem się przygnębiony przez kilka tygodni po zerwaniu, ale żaden z Was nie zauważył. Wiesz jak sie wtedy czułem? -krzyknąłem. Spojrzał na mnie ze współczuciem. -ale Eden.. -westchnąłem. -rozmawia ze mną o tego rodzaju rzeczach. Ona się o mnie troszczy. -wymamrotałem.
-Koleś.. -urwał. -przykro mi, stary. Jestem najgorszym najlepszym przyjacielem. -mruknął.
Cholera. Sprawiłem, że czuje się źle.
-Nie, jest okej. Podszedłem-
-Nie, nie jest okej. -mruknął. -ta laska, Eden. Wydaje się.. w porządku. Będąc południem. -wzruszył ramionami.
-Myślę, że ją polubisz jeśli tylko dasz jej szansę. -powiedziałem.
-Tak, dobrze. Jestem gotowy tak długo, dopóki Chaz się o niczym nie dowie. On by się nie pierdolił. Od razu by Cię wywalił z drużyny, a my musimy to wygrać, człowieku. -powiedział na co skinąłem głową. -i od teraz mów mi o wszystkim. Obiecuję się hamować. -powiedział wyciągając pięść w moim kierunku.
Zaśmiałem się i uderzyłem moją pięścią o jego. Uśmiechnął się, ale jego oczy powędrowały na coś za mną, a jego uśmiech opuścił twarz.
-Stary, czy to dym? -zapytał.
Odwróciłem się, aby zobaczyć jak dym ucieka z okna Eden.
-Cholera. -przeklnąłem przed biegiem i skoczeniem przez werandę. Słyszałem Ryan'a tuż za mną. Prześlizgnąłem się przez drzwi Eden, wybiegłem z jej pokoju kierując się na dół. Pobiegłęm do kuchni, gdzie dymu już nie było, ale zamiast tego poczułem zimno. Ujrzałem przed sobą zaniepokojoną Eden trzymającą gaśnicę w dłoniach.
-Próbowałam gotować lasage. -wymamrotała na co wraz z Ryan'em wybuchnąłem śmiechem.
***
*piosenka dawid'a guetty
**W angielskim slangu douchebag to facet, który ma dość wysokie mniemanie o sobie, charakterystyczną fryzurę i kolor skóry rdzennych amerykanów. Często w ich towarzystwie można spotkać kobiet pieszczotliwie nazywane douchebaguette
***idiota, kretyn, osioł, osoba robiąca niebiezpieczne, obrzydliwe i śmieszne rzeczy
****sex addict -seks nałogowiec
*****lol to nie ma sensu.
cześć kochani!
jestem Oliwia @wonderfulniallx
jestem nową tłumaczką. mam nadzieję, że moja 'praca' Wam się spodoba.
do następnego!
kocham mocno x
*piosenka dawid'a guetty
**W angielskim slangu douchebag to facet, który ma dość wysokie mniemanie o sobie, charakterystyczną fryzurę i kolor skóry rdzennych amerykanów. Często w ich towarzystwie można spotkać kobiet pieszczotliwie nazywane douchebaguette
***idiota, kretyn, osioł, osoba robiąca niebiezpieczne, obrzydliwe i śmieszne rzeczy
****sex addict -seks nałogowiec
*****lol to nie ma sensu.
cześć kochani!
jestem Oliwia @wonderfulniallx
jestem nową tłumaczką. mam nadzieję, że moja 'praca' Wam się spodoba.
do następnego!
kocham mocno x
Omomom, taaak uzależniłam się*.* świetny rozdział, Ryan jednak jest wyrozumiały:) i ta końcówka oj Eden Eden:D nie mogę się doczekać następnego! Much love xx
OdpowiedzUsuńWow szybko przetłumaczyłaś. Świetny rozdział. Rayan nie jest taki zły, aż się nie mogę doczekać co się stanie w następnym. Hahaha i ten moment z gaśnicą hahaha. //@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńStęskniłam się za tym opowiadanie! Od lipca nie czytałam. Fajnie, że jest i czekam na następny
OdpowiedzUsuńwitamy Cię! :* i na pewno spodoba :)
OdpowiedzUsuń@kasq_00
jeju jakie świetne! nie mogę się doczekać nowego ! :)) <33
OdpowiedzUsuńŚwietne :)
OdpowiedzUsuńŚWIETNY nie moge doczekac sie nastepnego! ;) @ewela1997
OdpowiedzUsuń