Powinnam posłuchać Maggie, kiedy mówiła, by nie eksperymentować z chłopakami takimi jak on.
UWAGA. DLA TYCH KTÓRZY SĄ TU PIERWSZY RAZ. JEST TO KONTYNUACJA TŁUMACZENIA. PIERWSZE 5 ROZDZIAŁÓW ZNAJDUJĘ SIĘ TU KLIK
Justin’s POV
- Justin! – głos mojej mamy dobiegał z drugiej strony drzwi. Zapukała ponownie. Cholera. Każdy najmniejszy dźwięk brzmiał w mojej głowie jak pieprzony wybuch bomby. Dwaj zabójcy kaca z rzędu. Nie jest to rekord, ale jak na mnie jest dobrze. Piątkowa impreza była cholernie niesamowita. Najprawdopodobniej dlatego, że jedziemy na mistrzostwa. Czułem też rodzaj winyz powodu nazwania Eden brzydką. Ale ona wiedziała, że nie mówiłem prawdy, racja? Nie mogłem powiedzieć Chaz’owi ‘nie’. Pomyślałby, że coś jest nie tak.
- Czy on jeszcze śpi? To dlatego nie powinien uczestniczyć w tych Bóg wie jak okropnych imprezach! – dobiegł do moich uszu gorzki głos babci. Nienawidzili kiedy wychodziłem, ale to mnie zazwyczaj nie zatrzymywało.
- I pomyśleć, że zmienił się z powrotem w starego Justina – usłyszałem smutny głos dziadka. O co mu chodzi? Jaki stary Justin? Jestem starym Justinem. Jestem tylko trochę bardziej zajęty.
- Shhh, usłyszy cię! – mama syknęła na nich. Za późno, mamo. Drzwi powoli się otworzyły. Cholera. To byłoby okropne, gdyby otworzyła drzwi podczas gdybym był z dziewczyną. Na szczęście poszedłem do jej domu i pieprzyłem ją w jej własnym domu. Uwielbiam, kiedy rodzice lasek są poza miastem. Możesz sprawić, że będzie krzyczeć tak głośno, jak tylko tego zechcesz. Musisz tylko trafić w odpowiednie miejsca.
- Co? – jęknąłem, podnosząc moją głowę znad poduszki.
- Idziemy do kościoła. Jest trochę bekonu na kuchence i - uciąłem mojej mamie.
- Kościół? Od kiedy chodzicie do kościoła? – spytałem. – Myślałem, że przestaliśmy w siódmej klasie?
- Nie, to ty przestałeś. My nigdy nie opuściliśmy żadnej niedzieli, Justin – delikatnie się zaśmiała. – Teraz ruszamy. Dzwoń, jeśli byś czegoś potrzebował – powiedziała. I wtedy mnie trafiło. Dziś jest występ Eden.
- Czekaj! – zawołałem zanim zamknęła drzwi. – Mogę iść z wami?
Powiedzieć, że moja mama była w szoku było nieporozumieniem. Słowo ‘naprawdę?’ powtarzała przez długi, długi czas. Mój dziadek wydawał się ekstremalnie szczęśliwy, podczas gdy babcia przemawiała jak to miło być w końcu razem, jak rodzina. Jednak to nie wyglądało jak rodzina, bez taty, brata i siostry. Nigdy nie czuję się w rodzinie, bez nich.
Usiadłem niecierpliwie obok dziadka. Wszyscy stojący na podeście cieszyli się. Wszyscy z wyjątkiem jednej, którą naprawdę chciałem zobaczyć. Eden.
- Eden, chodź tutaj – Pete przywitał ją, po czym odszedł. Wyglądała na zdenerwowaną jak diabli. Ja również. Oczy całego kościoła patrzyły wprost na nią. Po chwili cały budynek wypełnił się jej głosem.
Amazing
Grace, how sweet the sound
That
saved a wretch like meI
once was lost, but now am foundWas
blind, but now I see.And Grace my fears relieved
How preciousdid that grace appear
The hour I first believed
'Twas
Grace that taught my heart to fear
Reszta chóru zaczęła śpiewać chwilę po niej, mieszając się z Eden. Mimo to, zawsze mogłeś usłyszeć tą piękną barwę w piosence i wiedziałeś, że to jej głos. Ona naprawdę mi wmówiła, że nie potrafi śpiewać. Co za kłamca. Kiedy skończyli, uśmiechnąłem się.
- Ona była… - dziadek zaczął.
- Niesamowita – skończyłem za niego. Odwrócił się w moją stronę, dostrzegłem uśmiech na jego ustach. Po mszy mama i reszta rodziny wstawali do wyjścia. – Uh, myślę, że dojdę do domu, mamo. Chcę, eee, przywitać się z pastorem! – zawołałem.
- Oczywiście, że tak – dziadek zachichotał w drodze do wyjścia. Spojrzałem do przodu, szukając wokół Eden.
Eden’s POV
- Boże, to było wspaniałe! Nie wiedziałam, że jesteś aż tak dobra, mała! – Eva szeroko się uśmiechnęła, zanim zaczęła wyciskać ze mnie życie w uścisku.
- Cieszę się, że nie spadłam z podestu – zaśmiałam się. Popchnęła mnie lekko piorunując spojrzeniem.
- Hej, Eden – głos, który znałam zbyt dobrze przywitał mnie. Obróciłam się i spotkałam niebiesko-zielone oczy Harry’ego Styles’a, chłopaka z chóru. Spotkałam go na praktykach kilka dni temu. Był naprawdę uprzejmy, pomimo że nie rozmawialiśmy za dużo.
- Cześć Harry – wyszczerzyłam się. Panie, ten chłopak był godny podziwu – Poradziłeś sobie całkiem nieźle.
- Nie tak dobrze jak ty. Muszę przyznać, jesteś niesamowita – mrugnął do mnie. – Chciałbym cię przytulić, ale twój tata i brat są około, więc chyba nie będę ryzykować – zachichotał. Awww, chciał mnie przytulić? Słodkie!
- Śmiało. Tak długo jak jesteś w chórze, jest dobrze! – Eva mrugnęła do Harry’ego.
- Emm, więc okej – zaśmiał się przed pochyleniem się, dając mi lekki uścisk. Niezdarne, ale słodkie. Bardzo, bardzo słodkie.
- Eden, byłaś zdumiewająca! – Justin uśmiechnął się do mnie, pojawiając się tuż obok Harry’ego. – A ty kim jesteś? – Przejechał po nim wzrokiem od góry do dołu. Moje oczy rozszerzyły się, podobnie jak Evy. Szybko chwyciłam rękę Justin’a, zabierając go z oczu mojego taty i brata, zanim oni go zauważyli.
- Zwariowałeś? Wiesz, że Adam i mój tata są tam? Chcesz w przyszłym tygodniu być uderzony? – zapytałam.
- Nie boję się twojego brata – wzruszył ramionami.
- Ale ja tak! Ty nie musisz z nim mieszkać, w przeciwieństwie do mnie! Co jeśli weszłabym tanecznym krokiem na trening koszykówki i powiedziała ci, jak świetny jesteś? – zadałam mu pytanie.
- Powiedziałbym ci, że już o tym wiem – uśmiechnął się głupawo.
- Jesteś kretynem – warknęłam, krzyżując swoje ramiona.
- Dlaczego tak mówisz? – zaśmiał się.
- Cóż, po pierwsze, wszedłeś tu jak gdyby nigdy nic. Nie przejmowałbyś się, gdybyś został przyłapany przez moją rodzinę, bo to nie tobie by się oberwało, a mnie! – krzyknęłam.
- Okej, Eden, ja-
- I chyba nawet nie byłeś świadomy tego, że byłam w trakcie rozmowy z Harry’m, który właśnie wychodził. Teraz już nawet się z nim nie pożegnam – jęknęłam.
- Swoją drogą, kim jest ten facet? Jest gejem? Przez te kręcone włosy naprawdę można tak pomyśleć – stwierdził.
- On nie jest gejem – z moich oczu ciskały pioruny. – Jest naprawdę miłym, normalnym facetem z chóru, – westchnęłam – który dzięki tobie nie będzie chciał ze mną już nigdy rozmawiać – powiedziałam. – Uczęszcza do Południowego Stratford – dodałam.
- Już go nienawidzę – Justin posłał mi uśmiech.
- W tym momencie wcale sobie nie pomagasz – oznajmiłam. Wciąż byłam bardzo wkurzona za to, co powiedział ostatniego wieczoru.
- Okej, przykro mi, że naraziłem cię na ryzyko pojawiając się – przeprosił. – Więc, jest między nami zgoda? – zapytał. Przewróciłam oczami zaglądając za kurtynę, dzięki której byliśmy niewidoczni. Prawie wszyscy wyszli, prócz Adama i Evy.
- Ughh, Adam nie wyjdzie, póki się nie zjawię – westchnęłam. – Ma odwieźć mnie do domu i upewnić się, że zamknie to miejsce – mruknęłam. – Wygląda na to, że spędzisz cały dzień w kościele. Do zobaczenia! – zażartowałam.
- Nie sądzę – Justin zaśmiał się.
- Adam, daj spokój, zapomnij o-
- Nie! – usłyszałam krzyk Evy. Kurtyna została natychmiast odsunięta, ujawniając Adama patrzącego na nas. Uh-oh. Jeszcze gorzej? Taty nie ma tym razem by powstrzymać mojego brata. Tylko Eve i ja. My dzieciaki zwykle zamykamy kościół po mszy.
- Co ty tu kurwa robisz? – Adam przeklął na Justina. Nie sądzę, by ktokolwiek wcześniej bluźnił w kościele...
- Oh, no wiesz, po prostu wykonuję codzienną sesję z twoją siostrą. Jak się masz? – Justin uśmiechnął się głupawo do Adama. Zadrwiłam z jego słów i uderzyłam mocno jego ramię.
- Mówiłem Ci, żebyś trzymała się z dala od niego, Eden! Dlaczego robisz takie kurewskie rzeczy wokół niego?* - krzyknął. Można powiedzieć, że był wściekły. Jego twarz nabrała czerwonego koloru i praktycznie można było zauważyć parę ulatniającą się z jego uszu.
- Hej! – Eva krzyknęła. – Zostaw ją w spokoju, kretynie – uderzyła go, po czym zarzuciła swoje ramię wokół mnie.
- Ty – Adam odwrócił się do Justina. – Powiedziałem ci, nie kręć się wokół mojej małej siostry – rzucił mu wściekłe spojrzenie, który chyba tego nie zauważył. Prawdę mówiąc, uśmiechał się. Najprawdopodobniej dlatego, że to JA będę w kłopotach, a on będzie miał problemów.
- Stary, nie jesteś moim właścicielem. I Eden też nie – zaśmiał się. – Mogę robić do cholery o co poproszę – Justin uśmiechnął się głupawo.
- Ona jest MOJĄ małą siostrą i będzie robić co tylko jej powiem – Adam warknął.
- Czy nie powiedziałeś jej, żeby trzymała się ode mnie z daleka? – uśmiechnął się – Nie wygląda, aby to działało, co? – Adam zacisnął ręce w pięści, celując nią w Justina. Ten jednak uniknął ciosu, robiąc to samo mojemu bratu. Adam cofnął się, trzymając nos z bólu. Eva trzymała jego rękę, odsuwając go do tyłu, a ja stanęłam naprzeciwko Justina.
- Dzięki wielkie – wybełkotałam. – Idź – zażądałam. Spojrzał na mnie, po czym westchnął i opuścił ręce.
- Przykro mi-
- Nie przepraszaj, po prostu idź – upomniałam się. Przeniósł wzrok na mojego brata, który wciąż się wściekał. Westchnął ponownie zanim wyszedł z kościoła. Adam odepchnął ręce Evy po czym podszedł do mnie.
- Masz ogromne kłopoty, Eden – położył palec na mojej twarzy.
- Miesiąc?! – krzyknęłam.
- Nie myślisz tatusiu, że to trochę za dużo? – Eva westchnęła.
- Nie, myślę, że powinna dostać więcej! Wiedziała, żeby tego nie robić, a jednak! – Adam krzyknął, jego nos wciąż krwawił.
- Adam, zamknij się i idź na górę do pokoju. Wciąż jesteś uziemiony – wskazał mojego brata. Ten idąc na górę obrzucił mnie złym spojrzeniem. Tata odwrócił się w moją stronę.
- Doskonale zasługujesz na miesiąc uziemienia, Eden Mary! – krzyknął na mnie. – To jest to, co dostałaś za bycie taką.. taką.. ladacznicą! – wrzasnął. Mama łapała powietrze z trudem, a Eva tylko przewróciła oczami. On praktycznie nazwał mnie prostytutką, chrześcijański styl.
- Tato, oni byli jedynie przyjaciółmi! Wiesz to nawet za dobrze, że nigdy nie pocałowałaby tego chłopaka! Jedyną jej drogą do winy może być fakt, że całą presję wywierasz na niej TY! – Eva zawołała w mojej obronie.
- Tak więc powinna czuć się winna, Eve Lynn! – wrzasnął. Nienawidzę, kiedy używa naszych drugich imion. – Ona popełniła grzech – spojrzał na mnie jakbym była kompletnym śmieciem, który on podniósł z boku drogi. – Idź do swojego pokoju. Nie chcę na ciebie patrzeć – warknął, rozczarowanie wychodziło z każdego pojedynczego słowa. Szybko skoczyłam na górę, zanim łzy wypłynęły z moich oczu. Usiadłam na łóżku i pozwoliłam im polecieć. Nie znoszę rozczarowania taty. Nie znoszę rozczarowania Adama. Może jestem małym świętoszkiem wiedzącym wszystko. Może jestem małą nierządnicą. Może nigdy nie będę wystarczająco dobra.
Puk, puk, puk. To pukanie nie dochodziło z drzwi od mojej sypialni. Dochodziło z drzwi od tarasu. Podeszłam bliżej i odciągnęłam zasłony. Ujrzałam winny wzrok Justina znajdujący się przede mną. Westchnęłam i otworzyłam drzwi, wycierając uprzednio oczy.
- Eden, naprawdę przepraszam. Nie zamierzasz powiedzieć Chaz’owi bądź komu innemu? – zapytał.
- Chaz? Chaz jest ostatnią myślą w mojej głowie! Przez ciebie moja rodzina mnie nienawidzi! Wszystko przez twój mały, głupi, żartobliwy komentarz, który skierowałeś do mojego brata jestem zhańbiona przez rodzinę! Moja matka nie może na mnie patrzeć. Mój ojciec wstydzi się pokrewieństwa ze mną! Kiedy mój brat zamierza ze mną rozmawiać, wszystko kończy się krzykiem! Powiedziałeś mu, że się pocałowaliśmy, podczas gdy nic takiego się nie zdarzyło. Nigdy nikogo nie pocałowałam, a teraz jestem jawnogrzesznicą dla rodziny! To wszystko mi się stało, a ty myślisz tylko o tym, żebym nie powiedziała Chaz’owi? – zapytałam. Po ostatnim zdaniu mój głos pękł.
- Przykro mi, Eden – westchnął.
- Zatrzymaj swoje przeprosiny, bo nie chce być twoją przyjaciółką. Nie chcę siedzieć na tarasie z tobą. Nie chcę rozmawiać o filmach czy muzyce z tobą już nigdy. Nie chcę cię już znać. Martwisz się tylko o siebie! Byłam twoją przyjaciółką nawet nie cały tydzień i już cię nienawidzę! – krzyczałam.
- Nie chciałem, aby-
- Nie powiem Chaz’owi. Nie martw się o to. Chcę zapomnieć o tej krótkiej więzi, jaką mieliśmy. I wiesz co? Nigdy nie nazwę tego nawet przyjaźnią. Ponieważ przyjaciel nie nazwie drugiego przyjaciela brzydkim! Czy oni to wymusili czy nie! – wrzasnęłam. – Po prostu chcę zapomnieć, że kiedykolwiek cię znałam – szepnęłam.
- Co jeśli ja nie chcę tego zapomnieć, huh? Co jeśli chcę zapamiętać? – Justin zapytał. Westchnęłam i nacisnęłam klamkę drzwi.
- To naprawdę koniec, Justin – powiedziałam, zanim zamknęłam drzwi i zasłoniłam z powrotem zasłony. Powinnam posłuchać Maggie, kiedy mówiła, by nie eksperymentować z chłopakami takimi jak on.
____________________
rozdział przetłumaczony za pomocą @perversxo ♥
Jak myślicie co będzie dalej ? ; o
Na wstępie chce was przeprosić za to że tak długo nie było rozdziału :c
cały czas siedzę nad książkami i poprawiam oceny.. Mama mnie rozszarpie jak się dowie jakie mam.
Ehh..
Nie wiem kiedy będzie teraz rozdział. Będę się starała dodać go jak najszybciej. <3
I MAM DO WAS PROŚBĘ. JEŻELI PROWADZICIE SWOJE BLOGI TO PODAWAJCIE W KOMENTARZACH. CHĘTNIE COŚ POCZYTAM ♥.
no to chyba na tyle. Jak coś to jestem na asku albo na twitterze .
kocham was, wasza @hibiebsx ♥